Jay-Z ostatnio równie często (a może nawet częściej) niż jako muzyk, spełnia się jako biznesmen, wpływowy człowiek, zarządca majątku, udziałowiec klubu koszykarskiego, sprzedawca udziałów w klubie koszykarskim, założyciel agencji sportowej... Można tak jeszcze długo. Wielokrotnie wcielał się też w rolę producenta wykonawczego i taką rolę Hova odgrywa przy soundtracku nadchodzącego filmu "The Great Gatsby". TUTAJ możecie posłuchać co on sam ma na ten temat do powiedzienia. W rozwinięciu natomiast pierwszy track z soundtracku filmu zatytułowany "100$ Bill".
Jay-Z
Jay-Z
Raczej niedużo dzieje się ostatnio w solowej karierze Jaya-Z, dlatego każdy nowy numer podpisany jego ksywką można uznać za wydarzenie. W wyprodukowanym przez Timbalanda i Swizz Beatza Liście Otwartym ikona hip-hopu rapuje m.in. o niedawnej podróży na Kubę ("Boy from the ‘hood, but got White House clearance"), zawirowaniach wokół koszykarskiego Brooklyn Nets ("Would've brought the Nets to Brooklyn for free/Except I made millions off it, you fuckin' dweeb/I still own the building, I'm still keeping my seat"), a także kontrakcie z wytwórnią Universal ("Got an onion from Universal, read it and weep"). A to wszystko w niespełna trzy minuty! Odsłuch poniżej. Jak wrażenia?
"Revolutionary But Gangsta" było pierwszym albumem dead prez, który usłyszałem, a miało to miejsce gdzieś w okolicach 2005. Pamiętam jak zastanowiałem się czemu ludzie tak to propsują, być może ze względu na słabszą znajomość angielskiego i rapu. Przez lata tkwiłem w przeświadczeniu, że debiutanckie "Let's Get Free" to jest coś, a potem było już słabiej. Do tego roku, który przyniósł nam warszawski koncert, na którym niestety usłyszeliśmy tylko M1'a. Po latach dopiero słyszę, że dead prez byli jednymi z naprawdę niewielu raperów kojarzonych z NYC, którzy umieli wykorzystać południowe patenty, a przede wszystkim rytmikę w sposób twórczy i drapieżnie efektowny.
W Source'ie ta płyta dostała 4,5 mikrofonu na 5 i bardzo słusznie. Jest odważna, flow jest świeże do dzisiaj, a teksty są bardzo konkretne - u dead prez raczej nie ma innych przypadków. Do dziś z ust członków zespołu słyszymy, że nie mają nic przeciwko mainstreamowemu rapowi, ale wbić się do domów szerokiego odbiorcy z czymś takim? Huh. To jest dopiero coś.
Jestem przekonany, że wielu z was nie mogło doczekać się, aż ten remix ujrzy światło dzienne. Dziś, prawie pięć miesięcy po ukazaniu się debiutanckiego albumu MC z Compton, przyszedł czas na oficjalny remix utworu "Bitch, Don't Kill My Vibe" z gościnnym udziałem Jay-Z!
"This courtesy of Compton/Brooklyn go hard motherfucker" - nawija Kendrick. Czy rzeczywiście utwór spełnia ogromne oczekiwania? Sprawdźcie sami w rozwinięciu. Ten remix to tylko ten sam bit i refren, wszytkie zwrotki zostały napisane specjalnie na potrzeby remixu. Tego nie można przegapić!
Tak jak przy odsłuchu audio pierwszy singiel z nadchodzącego come-backu Justina Timberlake'a mnie nie przekonał... tak z opublikowanym dziś klipem dużo zyskuje. Retro-soulowy klimat utworu podkreślony jest czernią i bielą oraz stylizacją, która cofa nas razem z całością o jakieś 50 lat. Elegancja, dostojność, starodawna scena i mikrofony, garnitury, cygara, dopracowane układy taneczne. Dopiero ujęcie ze smartfonem przypomina nam, że to wciąż 2013. Świetnie dopasowane video.
10 lutego to dzień wręczenia kultowych i najbardziej prestiżowych w muzycznym świecie nagród - Grammys. Nagród, których znaczenia nie podważy chyba nikt mający jakiekolwiek pojęcie o muzyce. 55 edycja i kawał historii za sobą. Kto zwyciężył w najbardziej nas interesujących kategoriach dotyczących rapu i r&b? [edit:] Znamy już wszystkich triumfatorów.
Info o powrocie Justina Timberlake'a to dla mnie najlepsza muzyczna wiadomość ostatniego tygodnia. Typ, który od dzieciaka z popowego boysbandu przeszedł drogę do ukształtowanego Artysty przez duże A, burzącego schematy i granice i tworzącego muzykę ponad gatunkowymi podziałami, po 6 latach od wybornego "Futuresex/Lovesounds" wraca do gry! Dziś to nie tylko wokalista, ale i producent (sprawdźcie m.in. co zrobił na "Eardrum" Taliba Kweli, miód!) a nadchodzący materiał na pewno odbije się sporym echem. A czy będzie tak klasyczny jak poprzednik? Czas pokaże, na razie dostajemy singiel z udziałem Jaya-Z...
Sylwester coraz bliżej, wielu z Was spędzi go zapewne na domówkach w muzycznie mieszanym towarzystwie, gdzie około 40% gości po spożyciu odpowiedniej dawki 40%-owego trunku będzie chciała zabawić się w DJ-a Youtube'a, katując wszystkich tym, czym oni sami się jarają "bo posłuchaj przecież, najlepsze to, daj daj, teraz ja". Jeśli chcecie by muzyczna atmosfera została zachowana a zarazem by nie zadowolić jedynie wczutych ortodoksów, lubujących się nawet w zróżnicowanym muzycznie towarzystwie w prezentowaniu perełek spośród swoich wykopów z nowojorskiego undergroundu z połowy lat 90-tych... to postawcie na złoty środek, odrzućcie "wasz ulubiony rap" i znajdźcie coś co trafi do wszystkich, sprawi, że "ona będzie tańczyć dla was" a zarazem nie sprawi u was bólu uszu.
Co najlepiej? Zamiast oklepanych staroci znanych z klubowych imprez, gdzie DJ-e w kółko potrafią męczyć nas "In Da Club", "Low" czy "How We Do" a z Polski mają w zanadrzu jedynie "Drin Za Drinem"... postawcie na mainstream, ale ten nowy i aktualny. Pokażcie, że trzymacie rękę na pulsie, wiecie co dzieje się za Oceanem i jesteście za pan brat z najnowszymi rapowymi hitami dominującymi w klubach i rozpalającymi amerykańskie parkiety.
Mocno, imprezowo, świeżo, stricte mainstreamowo, z małą domieszką polskich tracków dla bardziej patriotycznych melanżowników - oto nasze 22 bomby, zażaleń o "komercyjność/popowość" nie przyjmujemy, ściany podpierać możecie oszczędzając nam tego, tłumacząc się jedynie, że "gangstas don't dance". Jazda.
Istnieje taka obiegowa opinia, że większość raperów szczyt swoich możliwości osiąga jeszcze przed wydaniem oficjalnego debiutu. Że potem to już tylko pieniądze, pieniądze, i jeszcze trochę więcej pieniędzy, a sam rap zostaje zepchnięty na dalszy plan.
Jakkolwiek nie do końca zgadzam się z tą opinią, to równocześnie chyba jest w niej sporo prawdy. Można się o tym przekonać, wsłuchując się w utwory pokroju "Time To Build" z debiutanckiej płyty Mica Geronimo.
Rok 2000 był wielkim przełomem w karierze UGK. Cztery lata po wydaniu "Ridin' Dirty" uważanej notabene za jedno z największych dzieł południowego rapu, w końcu przebili się do świadomości słuchaczy z całych Stanów Zjednoczonych. Jednym z dwóch utworów, które to sprawiły (oprócz "Sippin' on Some Syrup") było "Big Pimpin" z płyty "Vol.3... Life and Times of S. Carter". Album wyszedł 28 grudnia 1999 roku, ale "Big Pimpin" jako singiel ukazał się 11 kwietnia i był ostatnim kawałkiem promującym czwarte solo Hovy.
Powiem jedno. Jeśli jeszcze nie miałeś, bądź nie miałaś okazji by ten krążek zagościł w Twoich słuchawkach, bądź głośnikach czas jak najszybciej to nadrobić.