M1 pochodzi z Brooklynu, choć dead prez powstało na Florydzie, gdzie wyjechał i poznał stic.mana. Ten drugi z powodów rodzinnych niestety nie mógł brać udziału, ani w koncercie, ani w naszym wywiadzie, ale i tak dowiedzieliśmy się dosyć sporo przez te 20 minut. Z M1'em porozmawialiśmy nie tylko na tematy muzyczne (od współczesnych trendów i tego czego słucha się w Miami, po to jakie znaczenie dla kariery dp miał Lord Jamar z Brand Nubian), ale też o kwestiach politycznych czy światopoglądowych - w przypadku tego zespołu rewolucjonistów przecież nie mogło być inaczej.
M1
M1
"Revolutionary But Gangsta" było pierwszym albumem dead prez, który usłyszałem, a miało to miejsce gdzieś w okolicach 2005. Pamiętam jak zastanowiałem się czemu ludzie tak to propsują, być może ze względu na słabszą znajomość angielskiego i rapu. Przez lata tkwiłem w przeświadczeniu, że debiutanckie "Let's Get Free" to jest coś, a potem było już słabiej. Do tego roku, który przyniósł nam warszawski koncert, na którym niestety usłyszeliśmy tylko M1'a. Po latach dopiero słyszę, że dead prez byli jednymi z naprawdę niewielu raperów kojarzonych z NYC, którzy umieli wykorzystać południowe patenty, a przede wszystkim rytmikę w sposób twórczy i drapieżnie efektowny.
W Source'ie ta płyta dostała 4,5 mikrofonu na 5 i bardzo słusznie. Jest odważna, flow jest świeże do dzisiaj, a teksty są bardzo konkretne - u dead prez raczej nie ma innych przypadków. Do dziś z ust członków zespołu słyszymy, że nie mają nic przeciwko mainstreamowemu rapowi, ale wbić się do domów szerokiego odbiorcy z czymś takim? Huh. To jest dopiero coś.
"Information Age" to pierwszy pełny album dead prez od czasu "Revolutionary But Gangsta". Nie to, że w międzyczasie mieliśmy do dyspozycji jedynie stare nagrania. Duet nie próżnował i otrzymaliśmy mnóstwo muzyki - czy to mixtape'ów, solówek, collabos z Outlawz itd. Kiedy ma się jednak na koncie dwa albumy takiego kalibru jak "Let's Get Free" i "RBG" to wiadomo, że oczekiwania wobec kontynuacji będą wysokie i trzeba naprawdę popisać się kreatywnością i umiejętnościami, żeby sprostać wymaganiom słuchacza. M1 i stic.man na pierwszym miejscu stawiali jednak nie czyjeś oczekiwania, ale swoje własne. Ich celem stało się postawienie kroku naprzód, rozwinięcie swojej muzyki w nowym kierunku, a nie eksploatowanie starych patentów. M1 powiedział nam w wywiadzie, że na płycie dużo mówią o przyszłości i chcieli, żeby płyta brzmiała przez to futurystycznie. Efekt? "Information Age" jest szokujące.
Po pierwszym przesłuchaniu złapałem się za głowę. Co to za taneczne zaśpiewki? Co to za popowe melodie? Co to za dance'owa rytmika? O co w tym wszystkim chodzi? Gdzie są Ci rewolucyjni gangsterzy? Otóż dorośli, zmądrzeli (a do głupich przecież nie należeli) i zrobili kolejny przełomowy album w swojej twórczości. Każde kolejne przesłuchanie pogłębia szok, ale już inny. Szokujące jest, że w takiej formie dead prez nadal są Artystami, przez duże A.
Nasi artyści tygodnia w kategorii kawałków poświęconych płci pięknej, miłości i relacjom damsko-męskim są chlubnym wyjatkiem, co (stoję o zakład) przysporzyło im większą przychylność kobiet niż może się wydawać. Wystarczy wspomnieć najbardziej znany w Polsce (obok "Hip-Hop") kawałek zespołu - "Mind Sex", w którym mówią o więzi emocjonalnej i intelektualnej jako nie mniej ważnej niż seksualna. Dodajmy, że stic nawija tam takie linijki jak "don't say I don't wanna fuck, cause I do", a cały wydźwięk kawałka jest daleki od pantoflarstwa. Chodzi w nim o to, że utarty schemat faceta myślącego tylko i wyłącznie jajami dla członków zespołu jest nie do zaakceptowania.
Polski koncert dead prez (finalnie jedynie samego M1'a) stał się dla nas okazją nie tylko do tego by zrobić wywiad, ale też pogrzebać w dorobku obu raperów, a przecież jest w czym. Ostatecznie stwierdziliśmy, że z uwagi na te okoliczności duet łączący NYC z Florydą zasługuje na tydzień na Popkillerze. W jego trakcie możecie spodziewać się wysokiego stężenia klipów i kawałków DP na naszej stronie. Dla kogo z was jest to dobra wiadomość? Zespół nie ma już takiej rotacji jak na początku wieku, ale frekwencja na warszawskim koncercie potwierdziła, że Polacy wiedzą jakie znaczenie dla rapu miały krążki M1'a i stic.mana.
Ciężko z dzisiejszej perspektywy uwierzyć jak duży komercyjny sukces odnieśli dead prez ze swoimi niewygodnymi dla mainstreamowych mediów tekstami. Nie mówimy tylko o "Let's Get Free", ale także o "Revolutionary But Gangsta". Właśnie z tego ostatniego albumu pochodzi singiel "Hell Yeah", który świetnie ukazuje co kryje się pod tytułowym hasłem. Teledysk do tego numeru (jeden z najlepszych w dorobku grupy) zaczyna się od gangsterki i kradzieży samochodu, ale chodzi w nim o znacznie więcej.
Już jutro w warszawskim klubie 55 wystąpi pochodzący z Flordy choć działający na początku w NYC duet dead prez. Zespół zadebiutował w 2000 roku klasycznym albumem "Let's Get Free" z takimi numerami jak "Hip-Hop" czy "Mind Sex" na trackliście. Panowie mocno trzymali się wówczas z Lordem Jamarem, który wprowadził ich do gry. Produkcją materiału w większości zajął się stic.man ale M1 maczał w tym palce, a swoje dołożyli wspomniany członek Brand Nubian i... Kanye West. Dzisiaj chciałbym przypomnieć wam numer, który pokazuje dlaczego jeszcze w czasach licealnych ta dwójka była w stanie sprowokować wystąpienie uczniów w szkole, które ostatecznie zakończyło się przyłączeniem rodziców i wielu społecznych organizacji do projektu.
"Let's Get Free" dead prez to album, który osobiście uważam za absolutną czołówkę wszechczasów jeśli chodzi o przekaz społecznie i politycznie zaangażowany. Wysoki poziom wiedzy, błyskotliwe refleksje, czasem bardzo brutalne wnioski... M1 i stic.man mieli jednak problem, żeby wrócić do poziomu swojego pierwszego materiału. Dziś mamy przyjemność zaprezentować wam promujący ich najnowszy krążek singiel "No Way As The Way" z bardzo miłym dla ucha i wpadającym w pamięć refrenem. Numer traktuje o tolerancji religijnej i robi to w taki sposób, że wzbudza uznanie, choć na początku jeszcze miałem małe wątpliwości. "Information Age" jest już dostępne.
Kiedy w 2000 roku ukazywał się znakomity, debiutancki album dead prez "Let's Get Free" stic.man i M1 pokazali Światu, że treść w rapie można formułować w taki sposób, że bez przesadnego misjonarstwa zostawia się w głowie słuchacza pewne wartości. Dziś nawet wikipedia mówi, że grupa propagowała socjalistyczne poglądy, ale na pierwszym albumie ja osobiście słyszę jedynie uniwersalny przekaz antysystemowy, promocję zdrowia, zwrócenie uwagi na manipulacje w mediach, w szkołach i w debacie publicznej.
Mija dwanaście lat, a ślad po wielkim sukcesie grupy jakby gdzieś zniknął. Największym wydarzeniem ostatnich lat był udział stic.mana na "Niggerze" Nasa, a poza tym aktywność zespołu ograniczała się do minimum. Dla wszystkich, którzy zatęsknili za ich rapem mamy nowy, solowy numer M1'a z Nasirem Jonesem właśnie.