"I got hoooees in different area cooodeees" - ten refren na początku milenium znał każdy. Dziś po hitowy motyw Ludacrisa i Nate Dogga sięgnęła pnąca się coraz szybciej do góry raperka Kali - i znów zrobiła z niego viral!
Nate Dogg
Nate Dogg
Dzisiaj obchodzimy specjalną rocznicę. Dokładnie przed dekadą, "Król G-Funku z Long Beach" odszedł od nas, pozostawiając szok i niedowierzanie zarówno wśród hardkorowych fanów, śledzących jego karierę od czasów Death Row Records, jak i postronnych słuchaczy, znających jego twórczość głównie z gościnnych występów u innych artystów. Pomimo zmagania się przez kilka lat z ciężkimi dolegliwościami, zakończonymi trzema udarami - Nate Dogg opuścił nas nagle i niespodziewanie, choć wszyscy mieliśmy cały czas nadzieję (i po cichu liczyliśmy), że uda mu się przebrnąć drogę do pełnej rekonwalescencji...
Święta to magiczny czas. Pełen chwil spędzonych z rodziną przy akompaniamencie Kevina samego w domu i dużych ilości jedzenia na stołach. Dla wielu równie ważna jest pasterka. Mamy dla Was 10 utworów, które doskonale będą pasowały do świątecznych, nocnych wojaży.
Kilka dni temu w internecie ukazał się trailer filmu dokumentalnego zrealizowanego przez Warrena G i reżysera Karama Gilla. W 40-to sekundowym fragmencie można usłyszeć wypowiedzi Snoop Dogga, The D.O.C. oraz zobaczyć archiwalne materiały z koncertów i ze studia. Dokument ma opowiadać m.in. o historii g-funku, jego wpływie na rozwój hip-hopu i popkultury, inspirowaniu innych artystów oraz wpływie na młodsze pokolenia raperów.
Do sieci trafił właśnie składający się z 23 utworów projekt zmiksowany przez DJ Critical Hype, jako hołd oddany dwóm legendom Compton.
W kolejnej części mojej wakacyjnej playlisty pozostajemy nadal w latach 2001-2010, kiedy nad zachodnim wybrzeżem zebrały się paradoksalnie czarne chmury i większość artystów tamtego okresu siłą rzeczy musiało zejść ze swoją twórczością do podziemia (czasem wręcz głębokiego), oraz nauczyć się działać na rynku niezależnym, wydając swoje projekty własnym sumptem. Mam świadomość, że przez ten fakt wasze radary mogły nie zarejestrować naprawdę sporej dawki ciekawych albumów i licznej gamy kozackich utworów, których skromny promil postaram się dzisiaj przedstawić... let's get it on!
Projekt za projektem, premiera za premierą a ja wciąż nie mogę się nadziwić, jak niesamowity jest ten rok dla rapu za Oceanem. Do zacnego grona artystów, którzy zaserwowali nam w tym roku wydawnictwa najwyższej klasy dołącza niezawodny Warren G! Jeden z najbardziej stylowych, wyluzowanych MC's i jeden z najwybitniejszych producentów, jakich zrodziło Zachodnie Wybrzeże, puścił w tym tygodniu w świat EPkę "Regulate... G Funk Era Part II The EP".
Nawiązująca do ultraklasycznego singla Warrena w duecie z Ś.P. Nate Doggiem "Regulate" EPka zawiera niepublikowane wcześniej numery, nagrane razem ze Ś.P. Nate Doggiem i wzbogacone o gośćinne zwrotki takich zawodników jak Bun B, Young Jeezy, Too $hort czy E-40. Do Sieci trafił też właśnie pierwszy teledysk promujący projekt - "My House".
Oprócz płyty Dre w najbliższych dniach premierę będzie mieć album innej legendy zachodniego wybrzeża. Mowa tu o tak kultowym artyście jak Warren G. Każdy fan kalifornijskiego brzmienia zapewne zaciera już ręce. Najlepszym dodatkiem do tego wszystkiego zdają się zawarte na EPce kawałki z niepublikowanymi wcześniej wokalami Nate Dogga. Do sieci trafił kawałek "Keep On Hustlin" w iście gwiazdorskiej obsadzie.
O tym projekcie mówiło się od dawna, a wraz ze śmiercią Nate Dogg'a pojawiały się kolejne plotki, potęgowane dodatkowo publikacją singla "Party We Will Throw Now". Teraz mamy już oficjalne info, które potwierdził sam Warren G - nadchodzi sequel "Regulate... G-Funk Era"!
Dziś mijają dokładnie cztery lata od śmierci króla refrenów, niezastąpionego Nate Dogga. Z tej okazji współautor hitowego "Thrift Shop" Wanz opublikował teledysk do swojej zeszłorocznej g-funkowej petardy pt. "To: Nate Dogg". W pięknym tribucie dla Nathaniela Hale'a wzięli również udział: Grynch, Crytical oraz długoletni współpracownik i najbliższy przyjaciel Nate'a, Warren G. All doggz go to heaven. R.I.P.
Dziś 16 listopada - data nieprzypadkowa, na którą wybrałem kolejny wpis z serii "Ot Tak". Dokładnie tego dnia, 15 lat temu ukazał się album który na zawsze odmienił oblicze nie tylko zachodniego wybrzeża ale i całej rap gry. Mowa oczywiście o drugiej solowej płycie Dr. Dre - "2001", która na stałe wpisała się do kanonu hiphopowych klasyków.
Jako że dzisiaj przypada trzecia rocznica śmierci niezapomnianego króla refrenów z zachodniego wybrzeża, postanowiłem udostępnić z tej okazji nakręcony niedawno vlog, upamiętniający wielkiego Nate Dogga oraz jego artystyczny dorobek.
Jeśli się nie mylę, w roku 2000, kiedy ukazywało się "Marshall Mathers LP", próg do zdobycia platyny dla zagranicznej płyty w Polsce wynosił 100 tysięcy egzemplarzy. Udało się ten próg pokonać i chyba nic w tym dziwnego, kiedy rotacja klipów Eminema w telwizjach muzycznych i w radio, sprawiała, że można go było usłyszeć wszędzie. 100 tysięcy egzemplarzy płyt i kaset z jednym z największych MC ever, talentem, który pojawia się na ziemi rzadko. Czy to znaczy, że został w Polsce w pełni zrozumiany? Różnie z tym bywało. Polscy raperzy podchodzili do niego jakby się trochę wstydzili, obawiali, trzymali dystans. Wielu słuchaczy i koleżków z twojego czy mojego podwórka spinało się na to, że co on wygaduje, skandal, nie można wyśmiewać niepełnosprawnych i że kobietę zabił nawija i na dodatek spalił polską flagę. Nigdy w życiu nie znalazłem potwierdzenia tej głupiej ploty. Antypolski akcent, który okazał się zresztą fejkiem, u człowieka, który generalnie był anty wszystkim, cisnął na lewo i prawo, obrażał bez najmniejszego zawahania, prowokował i kpił. Trzeba skumać, że ta płyta nie będzie sobie zjednywać przyjaciół ani w Polsce ani nigdzie indziej. Em jest wkurwiony, przytłoczony sławą i punchuje na wszystkie strony. Rapował tak, że za mikrofonem czuł się nietykalny. Zupełnie słusznie.
Na tym polegał fenomen Eminema - swoimi umiejętnościami chciał pokazać, że jest za dobry, żeby go cenzurowali, choć przecież i tak to potem robili. Polacy spalenie polskiej flagi uznali za przegięcie, dokładnie tak samo jak środowiska gejowskie, nie kumające, że istotą Slim Shady'ego było to, że nie znał żadnych świętości. Trzeba zrozumieć pewną rzecz: kiedy aktor w filmie gra zły charakter nie możemy ocenić go jako złego aktora. Jeśli postać intryguje, jest charakterystyczna, nawet będąc wielkim chujem, to aktor jest dobrym aktorem. A Eminem świetnym Slim Shadym - komiksowym megadupkiem, który jest ponadprzeciętnie błyskotliwy, ale ma złe intencje i uwielbia bezpruderyjne formy złośliwości. I teraz cytat znaleziony na stronie pytamy.pl ukazyjący jak Eminema nie słuchać (pisownia oryginalna): "flaga to jeszcze nic, podobno wypowiedzial: "Nie lubie polaków" a potem okazalo sie ze to plota byla bo udzielał wywiadu polskiemu dziennikarzowi i powiedzial ze nigdy cos takiego nie mialo miejsca. w kazdym razie ja przestałem go słuchać na kilka miesiecy po tej plotce. Teraz slucham na nowo". Po pierwsze: ton wypowiedzi i konstrukcja zdań, ale przede wszystkim genialne w swej treści zakończenie poprawiają mi humor nawet jak czytam to kolejny raz. Po drugie: nawet wikipedia mnie zaskoczyła sugerując nie tylko, że Marshall nie ma żadnych uwag do Polaków, ale nawet że Eminem jest polskiego pochodzenia - co prawda czterech innych również, ale z pewnością polski pierwiastek dołożył swoje do wybuchowej mieszanki. Beka. Jak nie macie w sobie odrobiny dystansu nie dotykajcie tego albumu nawet. To arcydzieło, ale trzeba trochę przy nim popracować głową. A wcześniej deczko w niej przewietrzyć. Warto.
23 listopada tego roku przypada dwudziesta rocznica premiery albumu "Doggystyle" - płyty przełomowej, która zapoczątkowała wielką karierę Snoop Dogga, stając się jednocześnie jednym z największych klasycznych krążków w historii hip-hopu. Dzisiaj cofniemy się do czasów powstawania debiutu Snoopa, a to za sprawą kolejnej perełki, która wyciekła do Internetu jakiś czas temu.
Wakacje to nie tylko czas odpoczynku i beztroskiego lenistwa - to także okres wzmożonej aktywności imprezowiczów, która z reguły zanika dopiero bladym świtem. Latem standardowe imprezy klubowe ustępują zdecydowanie miejsca plenerowym wojażom, ale w jednym i drugim przypadku do pełni szczęścia potrzebna jest odpowiednia muzyki. W drugiej odsłonie mojej wakacyjnej listy zaprezentuje wam dziesięć moich ulubionych imprezowych sztosów, przy dźwiękach których melanż poniesie was bardziej niż zwykle... lecimy!