W kolejnej części mojej wakacyjnej playlisty pozostajemy nadal w latach 2001-2010, kiedy nad zachodnim wybrzeżem zebrały się paradoksalnie czarne chmury i większość artystów tamtego okresu siłą rzeczy musiało zejść ze swoją twórczością do podziemia (czasem wręcz głębokiego), oraz nauczyć się działać na rynku niezależnym, wydając swoje projekty własnym sumptem. Mam świadomość, że przez ten fakt wasze radary mogły nie zarejestrować naprawdę sporej dawki ciekawych albumów i licznej gamy kozackich utworów, których skromny promil postaram się dzisiaj przedstawić... let's get it on!
Sly Boogy
Sly Boogy
kategorie: Audio, Hip-Hop/Rap, Klasyka, Rankingi
dodano: 2017-07-17 21:45
przez: Paweł Miedzielec
(komentarze: 14)
Tagi:
Mietek, West Coast, g-funk, Popkiller, wakacyjne klasyki mietka, Sly Boogy, E-40, Jayo Felony, Kurupt, Roscoe, Crooked I, Mack 10, disko boogie, Nipsey Hussle, The Game, Ice Cube, Snoop Dogg, Jay Rock, Glasses Malone, Compton's Most Wanted, MC Eiht, Spice 1, Tha Eastsidaz, Yukmouth, Tha Realest, Eastwood, Ya Boy, Daz Dillinger, Nate Dogg
kategorie: Audio, Hip-Hop/Rap, Ot tak
dodano: 2012-07-08 19:00
przez: Daniel Wardziński
(komentarze: 1)
Przeważnie, kiedy staramy się przygotować jakąś muzykę adekwatną do temperatury za oknem sięgamy głęboko w przeszłość, żeby odnaleźć klasyki z czasów, kiedy g-funk rządził Zachodnim Wybrzeżem. Dziś trochę inaczej, choć wcale nie mniej kalifornijsko. Sly Boogy to jeden z artystów, którzy nie mieli tyle farta, żeby zostać gwiazdami światowego formatu, a kiedy zainteresujemy się jego karierą, aż dziw bierze, że z wszystkich jego kontraktów (m.in. z King Techiem i Swayem) nie powstał żaden multiplatynowy album.
Sly Boogy potrafi nawijać jak szef, nie wiem czy nie jeszcze lepiej dobierać bity, a do tego ma fantastyczny, bardzo silny i efektowny głos. A dziś cofniemy się nie do wczesnych etapów jego kariery, ale o 4 lata do roku 2008, kiedy ukazała się (zupełnie za friko!) epka "Beauty Of Death".
Sly Boogy potrafi nawijać jak szef, nie wiem czy nie jeszcze lepiej dobierać bity, a do tego ma fantastyczny, bardzo silny i efektowny głos. A dziś cofniemy się nie do wczesnych etapów jego kariery, ale o 4 lata do roku 2008, kiedy ukazała się (zupełnie za friko!) epka "Beauty Of Death".