Dlaczego: Puszczanie klipu pt "Love Me" w Walentynki jednoznacznie mówi o treści, czyż nie? A no nie w tym wypadku. "Love Me", czyli w oryginale "Bitches Love Me", pierwotnie puszczone jako "Good Kush & Alcohol" to porcja szowinistyczno-hedonistycznej jazdy, która teledyskiem doskonale uzupełnia tytuł płyty, którą promuje ("I Am Not A Human Being 2"). Nie będę psuł wam zabawy, ale to video jest naprawdę freakowe. A Future dał tu chyba refren swojego życia - nie bolą od niego uszy! Swoją drogą temu typowi niedługo poświęcimy osobny tekst, na razie sprawdżcie "Love Me".
Lil Wayne
Lil Wayne
Dlaczego: Nowy album jednego ze Slaughterów, "No Love Lost", jest już dostępny a my dostajemy klip, w którym złączono zwrotki z oryginału (Wayne) i remixu (Fabolous). Sam numer to całkiem udany mainstreamowy banger a Loso znów pozamiatał.
Na koniec naszego (przedłużonego trochę) tygodnia z Juelzem zaprezentujemy Wam dwa remixy, w których dipsetowiec maczał palce. W czasie gdy Santana dominował na rynku mixtape'owym pod terminem tym rozumieliśmy jeszcze materiały pełne remixów, wolnych styli i spontanów na dobrze znanych instrumentalach - inaczej niż obecnie, gdy od paru lat jako mixtape'y raperzy rzucają nam pełnoprawne, w pełni autorskie albumy, śmiało mogące konkurować z tym, co trafia do sklepów. Szkoda w sumie, że bardziej klasyczna forma mixtape'ów (nie mówiąc już o tej korzennej, gdzie wszystko oscratchowane jest przez DJ-a) obecnie zanikła, bo i tam znaleźć można było sporo perełek.
Treya Songza pamiętam jeszcze jako skromnego, 20-letniego chłopaka w luźnych ciuchach, śpiewającego na ganku przed domem, że musi mu się udać... Numer „Gotta Make It” był właśnie moim pierwszym kontaktem z muzyką tego świetnie zapowiadającego się wokalisty rodem z małego miasteczka Petersburg w stanie Virginia. Klimatyczny sampel z utworu The Ebonys, wspaniały wokal gospodarza i gościnna zwrotka Speedy’ego Gonzalesa z Chicago – Twisty – no coś pięknego…
Od tego czasu minęło 7 lat, Tremaine Neverson zdążył wydorośleć, nagrać dwie złote płyty, sprzedać ponad 2 miliony cd’s w USA i ugruntować swoją pozycję na scenie r&b. Bez wątpienia więc udało mu się wcielić w życie plan, który wyśpiewał w debiutanckim singlu, za co należą się już na wstępie duże gratulacje… Do rzeczy jednak. W zeszłym roku Trey wydał piąty w swoim dorobku album o tytule "Chapter V". Jak bardzo artysta zmienił się od debiutu i czy jest to materiał wart uwagi?
Ubiegły rok przyniósł aż dwa nowe wydawnictwa supergrupy Slaughterhouse, ale Joe Budden - jeden z jej czterech członków - bynajmniej nie zamierza zwalniać tempa. Już niebawem światło dzienne ujrzy piąty album w solowej karierze reprezentanta New Jersey, "No Love Lost". Wcześniej poznaliśmy promujący krążek singiel "She Don't Put It Down Like You" z gościnną zwrotką Lil Wayne'a, a teraz nadszedł czas na okładkę i oficjalną tracklistę.
Mówiło się już, że to zmierzch muzycznej kariery Lil Wayne'a, a tu proszę - niespodzianka. Coraz bliższe premiery "I Am Not a Human Being II" zapowiada się na powrót starego, dobrego Mr. Cartera. Najpierw było zwariowane "My Homies Still", potem nie mniej pokręcone "No Worries", a teraz przyszedł czas na kolejny singiel - bodaj najlepszy z tej trójki, wyprodukowany przez nieomylnego ostatnio T-Minusa, "Rich As Fuck" z gościnnym udziałem 2 Chainza.
Sylwester coraz bliżej, wielu z Was spędzi go zapewne na domówkach w muzycznie mieszanym towarzystwie, gdzie około 40% gości po spożyciu odpowiedniej dawki 40%-owego trunku będzie chciała zabawić się w DJ-a Youtube'a, katując wszystkich tym, czym oni sami się jarają "bo posłuchaj przecież, najlepsze to, daj daj, teraz ja". Jeśli chcecie by muzyczna atmosfera została zachowana a zarazem by nie zadowolić jedynie wczutych ortodoksów, lubujących się nawet w zróżnicowanym muzycznie towarzystwie w prezentowaniu perełek spośród swoich wykopów z nowojorskiego undergroundu z połowy lat 90-tych... to postawcie na złoty środek, odrzućcie "wasz ulubiony rap" i znajdźcie coś co trafi do wszystkich, sprawi, że "ona będzie tańczyć dla was" a zarazem nie sprawi u was bólu uszu.
Co najlepiej? Zamiast oklepanych staroci znanych z klubowych imprez, gdzie DJ-e w kółko potrafią męczyć nas "In Da Club", "Low" czy "How We Do" a z Polski mają w zanadrzu jedynie "Drin Za Drinem"... postawcie na mainstream, ale ten nowy i aktualny. Pokażcie, że trzymacie rękę na pulsie, wiecie co dzieje się za Oceanem i jesteście za pan brat z najnowszymi rapowymi hitami dominującymi w klubach i rozpalającymi amerykańskie parkiety.
Mocno, imprezowo, świeżo, stricte mainstreamowo, z małą domieszką polskich tracków dla bardziej patriotycznych melanżowników - oto nasze 22 bomby, zażaleń o "komercyjność/popowość" nie przyjmujemy, ściany podpierać możecie oszczędzając nam tego, tłumacząc się jedynie, że "gangstas don't dance". Jazda.
Szalonych teledysków z udziałem Lil Wayne'a ciąg dalszy. Tym razem reprezentant Young Money gościnnie udzielił się na kolejnym singlu zapowiadającym nowy album T.I.'a. Numer zatytułowany "Ball" to pokręcony bit, a obraz powstały do niego wcale mu w tym nie ustępuje. Numer promuje nową płytę T.I'a zatytułowaną "Trouble Man", której premiera odbędzie się 18 grudnia.
No proszę! Niepodrabialny ekstrawertyk i budzący tryliony kontrowersji MC - Lil Wayne kolejny raz zapisał się na kartach historii, tym razem bijąc rekord Billboardu, należący do tej pory do... Elvisa Presleya! O co chodzi?
Wszyscy dobrze wiemy jak skończyła się sprawa z "Rebirth", które to jest porażką niemal na całej linii i nie ratuje jej nawet całkiem znośne "Drop The World". Następnie przyszedł pobyt w więzieniu, premiera "I Am Not A Human Being" i pierwsze zapowiedzi albumu, który jest mi dane dziś opisywać.
Jednak od płyty nazwanej "Tha Carter IV" trzeba było oczekiwać więcej. Single nie kosiły tak jak te sprzed Trójki, hype na Weezka jakby trochę przygasł, ludzie z jego otoczenia twardo twierdzili jednak, że po odsiadce wróci silniejszy i że tekstowo będzie to jego najlepsza płyta. Teraz dostaliśmy całość - i jak jest?
"I am not a human, shout to all my moon man" skrzeczy Dwayne w pierwszych wersach tego krążka. Czy nie jest więc paradoksem, że tym albumem wreszcie schodzi trochę na ziemię?
Jednak Dwayne Carter postąpił całkowicie odwrotnie. Uznał, że pozycja na tronie to dobry moment na spełnienie swojego kontrowersyjnego marzenia i nagranie płyty rockowej. Chwycił więc w garść gitarę i oznajmił światu, by czekał na jego nowe oblicze ukryte na "Rebirth".