Historia wzlotu, upadku i ponownego odrodzenia Charliego Wilsona to bez wątpienia jedna z najbardziej fascynujących historii we współczesnej muzyce. Od owocnej kariery jako lider funkowego zespołu The Gap Band w latach 70. i 80., przez problemy z narkotykami i alkoholem, bezdomność i spanie na ulicach Hollywood Boulevard w latach 90., po spektakularny powrót do mainstreamu u boku Snoop Dogga w początkach lat 2000., a następnie kolejny kryzys - walkę z rakiem prostaty, oraz kolejny sukces - wygraną z chorobą i kontynuację kariery w światłach relektorów - "Wujek Charlie" to gość, któremu po prostu nie sposób nie kibicować.
Jego najnowszy album "In It To Win It" to natomiast celebracja drogi, którą przeszedł. Co na nim znajdziemy?
Pitbull
Pitbull
Krytycy zazwyczaj wytykają hip-hopowi jego powtarzalność. Trzeba przyznać, że w obecnej erze hip-hopu ważniejszym od umiejętności raperskich są bujające bity, street credit oraz designerska stylówka i słuchając najpopularniejszych utworów ostatnich lat typu "Hot N*gga", "Versace" czy "Coco" nie da się tej kwestii nie wziąć pod uwagę. W zeszłym roku prezentowaliśmy wam listę raperów, którzy według badań mają największy zasób słów w swoich utworach. Najlepiej wypadł wtedy Aesop Rock, który znany jest właśnie głównie z wyszukanego słownnictwa. Miejsca na szarym końcu zajęli wtedy tacy artyści jak Kanye West czy 2Pac. Teraz przedstawione zostało kolejne ciekawe badanie skupiające się na powtarzalności raperów. Analizowane były tysiące utworów i z tego wyłoniono 23 raperów, którzy powtarzają różne słowa najczęściej. Macie swoje typy do pierwszej dwudziestki takiego zestawienia?
Jako że w naszych newsach ze świata muzyki skupiamy się - co w dzisiejszych czasach coraz rzadsze - na, o dziwo... muzyce, to tej historii jeszcze wam nie przytaczaliśmy. Teraz do gry wkracza właśnie muzyka, pojawia się więc i odpowiednia okazja. A na ostatnim weekendzie gwiazd NBA Lil Wayne ewidentnie znajdował się "poza kontrollo". Zaproszony został do zagrania jako gość i na scenę wparował... z okrzykiem "Fuck NBA" na ustach. Wszystko przez to, że ostatnio wyproszono go z meczu w Miami i, jak sam stwierdził, dostał bana na inne mecze. Dlatego też przed publicznym wykonaniem singla "Love Me" usłyszeliśmy owe "Fuck NBA", "Fuck Miami Heat" (swoją drogą szybko podchwycone i skandowane przez publiczność, co dopiero mogło zaskoczyć) a także "I fucked Chris Bosh's wife" - i co ciekawe, rzeczywiście okazało się, że przed ślubem z Chrisem dzisiejsza pani Bosh miała romans z Wayne'em.
Ale nie odbiegajmy za daleko w ukochaną w dzisiejszych mediach plotko-sferę - wszystko wypisuję wam tylko dla zarysowania sytuacji. Po całym weekendzie NBA zamiast dać Wayne'owi bana na dobre stwierdziła, że "to nieprawda, że go dostał i może pojawiać się na wszystkich meczach", sam Weezy przeprosił miasto Miami oraz drużynę za chwilę uniesienia (szczególnie LeBrona, z którym utrzymuje prywatne stosunki) a dla odmiany... diss w kierunku Marsjanina z Nowego Orleanu wystrzelił reprezentujący Miami Pitbull.
Efektem jest... kolejny materiał, a dokładniej EP, które otrzymamy już 24 sierpnia. Pierwszy singiel z "Versusa" z pewnością wycelowany jest w wakacyjną klubową rotację.