Klasyk Na Weekend

Klasyk Na Weekend

recenzja
dodano: 2011-09-16 16:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 4)
Rapowe południe kojarzy się wielu tylko z syntetyką, gęstymi cykaczami i błyskotkami. Natomiast Kentucky... z kurczakami. W 2002 roku, jeszcze przed eksplozją i wielką falą southowego rapu, nakładem Atlantic ukazał się debiutancki materiał sekstetu z południa Stanów...

Materiał z okolic, w których "dirty" są ciuchy od błota, w których więcej jest kukurydzy niż prawdziwego złota i w którym zamiast nowoczesnych brzmień podkłady przesiąknięte są klimatami country. Oto korzenna szóstka i ich arbuzy, kurczaki i owies...

dodano: 2011-09-02 16:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 13)
Jak zapewne zauważyliście, w ostatnim czasie trochę zaniedbaliśmy cykle Klasyk Na Weekend i Przegapifszy, które ukazywały się w nieregularnych odstępach. Od września postaramy się to unormować i sprawić, by kolejne odcinki pojawiały się regularnie co 2 tygodnie. Co 2 tygodnie, ale na przemian, więc w każdym tygodniu powinniście mieć możliwość przeczytania jednego z nich.

Zanim ruszymy z nowymi artykułami warto przypomnieć sobie cały arsenał z czasów Spinnera, bo ilość naszych czytelników zdążyła w międzyczasie kilkukrotnie wzrosnąć...

recenzja
dodano: 2011-08-26 16:00 przez: Mateusz Marcola (komentarze: 24)
Za oknem w te wakacje zamiast czystego nieba i prażącego słońca często widzimy chmury i deszcz, a temperatura rzadko kiedy przekracza 20 stopni. Ale może na koniec lata pogoda przypomni sobie o tym... Oczekując na ten moment, proponuję odłożyć na półkę dźwięki z mroźnego Nowego Jorku i zastąpić je tymi z Zachodniego Wybrzeża. Zastąpić je G-Funkiem.

Jednak zamiast machinalnie sięgać po "The Chronic" albo "Doggystyle", warto zdecydować się na inny G-Funkowy klasyk - "Regulate... G Funk Era" Warrena G. To porcja muzyki stojąca na równie wysokim poziomie. Porcja muzyki, która umili oczekiwanie na stabilizację pogody.


recenzja
dodano: 2011-08-16 15:00 przez: Dawid Bartkowski (komentarze: 3)
W bardzo szybkim czasie europejski hip-hop pod względem poziomu zacząć doganiać ten ze Stanów Zjednoczonych. Przodownictwo w tym całym "procesie" objęła Francja, w głównej mierze dzięki imigrantom z afrykańskich krajów.

Zaraz za nią plasowały się Niemcy wraz z Wielką Brytanią. Rodzynkiem są tutaj Szwedzi ze znakomitym Looptroop - prawdopodobnie najlepszym składem z Europy...
recenzja
dodano: 2011-08-12 16:00 przez: Wojciech Graczyk (komentarze: 10)
Dawno, dawno temu, Notorious B.I.G. spytany co sądzi o R.A. odpowiedział "I thought I was the illest". Słowa te najlepiej charakteryzują zajebistość dzisiejszego bohater Klasyka i rapera biorącego udział w tegorocznym Hip Hop Kempie.

Rugged Man jest beznadziejny...
recenzja
dodano: 2011-06-03 17:00 przez: Daniel Wardziński (komentarze: 9)
Już jutro dzięki połączeniu sił dwóch najpopularniejszych cyklicznych imprez rapowych w Warszawie czyli A Pamiętasz Jak i Rap History Warsaw, będziemy mieli możliwość na żywo zobaczyć legendarny filar Boot Camp Click - duet Smif-N-Wessun. Dyskusję na temat muzyki tego zespołu z pewnością należy zacząć od roku 1993, kiedy to panowie pojawili się na pierwszym klasyku spod szyldu BCC - "Enta Da Stage" Black Moon. Było to swego rodzaju przepustką do dalszej kariery, która na dobre rozkręciła się po premierze świetnie przyjętego (nie ma co się dziwić) winylowego singla "Bucktown/Let's Git It On", który w 1994 roku udowodnił, że Nowy Jork jest gotowy na pierwszy album SNW.

Oficjalne LP ochrzczono "Dah Shinin'", a klasa jaką reprezentuje te szesnaście tracków, to nie tyle "przebłysk" geniuszu, co raczej dowód na to, że w środowisku boom-bapowego rapu połowy lat 90. Tek i Steele świecili jak gwiazdy. Bo nimi byli. To jeden z lepiej sprzedających się albumów BCC - znalazł w sumie ponad 300 tysięcy właścicieli.

recenzja
dodano: 2011-05-20 16:00 przez: Jan"Grady"Kabacinski (komentarze: 14)
Twórczości MF DOOMA nie trzeba znać. Nie jest to świętym obowiązkiem ani żadną powinnością, której niespełnienie obarczone byłoby wiszącą groźbą wypowiedzenia przez rozmówcę zdania: "Coooo? Jak możesz tego nie znać?"Wystarczy, że prawie każdy kojarzy tego "dziwnego gościa w masce". Nie trzeba znać Daniela Dumile'a, nie trzeba...(i tu właśnie, pojawia sie to małe wstrętne "ale") ALE...

Jeśli jesteś niedowiarkiem, bądź dumnym cynikiem niedającym wcisnąć sobie nawet najdrobniejszego wałka, powinieneś sprawdzić osobiście czy odważne słowa "Me and this mic is like yin and yang" są choć w połowie prawdziwe...

recenzja
dodano: 2011-05-06 18:00 przez: Mateusz Marcola (komentarze: 3)
Zachodnie Wybrzeże powoli podnosi się z kolan po latach muzycznej posuchy -  pojawiają się młodzi gniewni z pomysłem na siebie i świeżą głową, a starzy wyjadacze pokazują, że wciąż wiedzą, jak narażać słuchaczy na urazy karku.

Ale to nadal mało w porównaniu ze złotymi latami 90., które przyniosły Zachodowi wiele niezapomnianych klasyków. Wszyscy znamy i jaramy się albumami Dre, Snoopa, Quika czy Cube'a. Warto jednak pamiętać, że powstawały wtedy również perełki, które nigdy nie doczekały się zasłużonego rozgłosu. Jak na przykład "Bad Newz Travels Fast" DJ Pooh'a.

recenzja
dodano: 2011-04-29 18:00 przez: Daniel Wardziński (komentarze: 8)
"Some mastered the art of cash, but not the part that lasts and disappear after doin two albums" nawija Posdonus w otwierającym "Grind Date" numerze "Future". De La to zespół piekielnie długowieczny i nigdy nie schodzący powyżej swojego standardowego poziomu, który dla większości jest wciąż nieosiągalny. Zrobić klasyczny album w 15 lat po debiucie (skądinąd również klasycznym) to sztuka, która nie zdarza się zbyt często.

Pos, Trugoy the Dove i Maseo to trzech gości, którzy udowadniają, że "rap nie jest pracą, tylko życiem". Kiedy zbierałem się do tego artykułu pomyślałem sobie przez chwilę "klasyk? Nie, to jeszcze za świeże". Siedem lat... Czas leci, a ta płyta wciąż jest świeża i właśnie o to chodzi.

recenzja
dodano: 2011-04-23 16:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 3)
"Rhythm-Al-Ism" to doskonały przykład na to, by nie oceniać książki... a raczej płyty po okładce. Nasączony różem i dziwacznym image'em cover wygląda dość bezjajecznie i raczej nie zachęca do sięgnięcia po całość. Jednak przy okropnym zdjęciu warto zwrócić uwagę na mały dopisek pod tytułem.

"Over 70 minutes of commercial-free music". Tak tak - to nie składanka latynoskich pościelówek. To soczysta rapowofunkowa bomba, która na lato pasuje jak mało co.

Tagi:
recenzja
dodano: 2011-04-22 16:00 przez: Dawid Bartkowski (komentarze: 2)
Patrząc na tytuł tego posta i zdjęcie obok, nikt już nie ma żadnych wątpliwości, jak brzmi odpowiedź na pytanie zadane autorowi tego tekstu: "Jaka jest twoja ulubiona płyta DJ'a Quika?".

Dlaczego wybrałem akurat "Quik is the Name", a nie któryś z trzech kolejnych albumów?
Tagi:
recenzja
dodano: 2011-04-01 18:00 przez: Marcin Natali (komentarze: 4)
L.V. to postać, której z pewnością nie trzeba przedstawiać fanom klasycznego West-Coastu. Piosenkarz, znany chociażby z członkostwa w grupie South Central Cartel oraz pamiętnych refrenów na albumach tej formacji, wciąż jednak dla wielu słuchaczy gatunku jest anonimowy. Przynajmniej do póki nie wspomni się faktu, iż to właśnie on wystąpił u boku Coolio w jednym z największych hitów lat 90. - "Gangsta's Paradise".

Artysta, porównywany często do zmarłego niedawno Nate Dogga, również dysponował niesamowicie melodyjnym głosem, a swoimi refrenami potrafił ubarwić każdy kawałek i nadać mu potencjał hitowy. Równie dobrze sprawdzał się L.V. solowo, czego rezultatem był wydany w 1996 roku nakładem Tommy Boy Records debiutancki album "I Am L.V.".
Tagi:
recenzja
dodano: 2011-03-25 16:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 8)
Rap powstał w Ameryce i dzięki Afroamerykanom. Jednak postać Litefoota jest naprawdę interesująca i warto się jej przyjrzeć.

Niedawno otrzymałem od znajomego (dzięki!) link do jego albumu z 1996 roku z dopiskiem, że to pierwszy "Native American" (czyli rdzenny Amerykanin, inaczej Indianin) za mikrofonem, rapujący do tego o problemach indiańskiej społeczności na soczystych g-funkowych bitach. Opis krótki, zwięzły, ale myślę, że z miejsca zachęcający do tego, by zapoznać się z "Good Day To Die". Bo nawet jeśli to ciekawostka to naprawdę smakowita.

recenzja
dodano: 2011-03-18 16:30 przez: Mateusz Marcola (komentarze: 9)
Przed przystąpieniem do przesłuchiwania tego albumu, upewnij się, że spełniasz choć jeden z dwóch wymienionych warunków: musisz mieć albo mocne serce i odporną psychikę, albo nie znać języka angielskiego. A najlepiej spełniać oba te warunki.

Po co? A bo "Season Of Da Siccness" to nie jest album normalny, oj nie,  daleko mu do tego miana. Mam tu na myśli przede wszystkim sferę tekstową. Wersy typu "wyciągnę twoje flaki, po czym zjem je ze smakiem i popiję krwią" są na tym krążku na porządku dziennym. Ale co się dziwić - Brotha Lynch Hung to w końcu jeden z pionierów i głównych popularyzatorów (pod)gatunku rapu zwanego horrorcorem.

recenzja
dodano: 2011-03-04 19:00 przez: Daniel Wardziński (komentarze: 5)
Naughty By Nature, to zespół, do którego musiałem się przekonywać, choć dziś nie jestem w stanie pojąć tego jak ich olbrzymiego potencjału mogłem nie usłyszeć na samym początku. Na papierze można spokojnie uznać, że to zespół idealny. Wielki szacunek na ulicach New Jersey idzie w parze z mainstreamowym sukcesem i wielkimi nakładami albumów, które schodziły z półek w latach 90. Zaangażowany przekaz pojawia się obok drapieżnego i rewelacyjnie zarapowanego bragga, a muzycznie Kay Gee dba o to, żebyśmy nie przestawali kiwać karkiem.

Najbardziej znanym hitem zespołu z pewnością jest "Hip Hop Hooray" pochodzące z albumu "19 Naughty III". Tak się składa, że obok sztandarowego hitu ekipy album przepełniony jest hip-hopem w najlepszym, eastcoastowym wydaniu.


Strony