Z pewnością nie jest wam obce tak zwane "zmęczenie materiału". W pewnym momencie przychodzi taki moment, że ulubiony raper już nie wzbudza w nas takiego entuzjazmu, jak bywało to (tu wpisz okres) kiedyś. Zdajesz sobie sprawę, że to normalne, z wiekiem niektóre umiejętności nie są już takie jak kiedyś, a obiekt twoich zachwytów powoli zbliża się raczej do końca swojej kariery. A tu "bang!" - pobudka. On fantastycznie zmartwychwstaje jako artysta. Powstaje z martwych jako artysta, którym go pokochałeś. Wraca ze stylem, w którym sprawdza się zdecydowanie najlepiej.
Aaron Dontez Yates - król samozwaniec. Jego imperium to ciemność, to tutaj dzieli i rządzi. Przywłaszczył sobie ten teren i robi sobie tutaj co mu się zwyczajnie podoba. Jego poddani - miłośnicy mroczniejszej odmiany rapu, nie mają nic przeciwko. Król traktuje ich dobrze, serwuje im kolejny znakomity materiał z sagi spod znaku "King Of Darkness".