Wielkimi krokami zbliża się premiera nowego albumu Cormegi, który będzie kontynuacją jego klasycznego debiutu z 2001 roku. Jeszcze nie wiadomo, kiedy płyta dokładnie się ukaże, ale z racji na to, że może to mieć miejsce również w tym roku i także dlatego, że kilka miesięcy temu minęło 20 lat od trafienia "The Realness" na półki sklepowe, postanowiłem napisać parę słów o pierwszym oficjalnym krążku legendy z Queens.
"The Realness" wyszło w czasie dla hip-hopu ze wschodniego wybrzeża szczególnym. Druga połowa i końcówka lat 90. to triumf mainstreamowej, wskrzeszającej stare popowe hity, wizji rapowego brzmienia spod znaku Bad Boy Records, ale też mocnego zaznaczania swojego miejsca na scenie stajni takich jak Roc-A-Fella, Ruff Ryders czy Murder Inc. Praktycznie wszyscy chcieli być obrzydliwie bogaci, kręcili teledyski na jachtach, jak Jay-Z w "Big Pimpin'", albo posuwali się do kiczowatości, robiąc klipy ze scenami rapowania w... tarce do sera, jak Mase i Puffy w "Mo Money, Mo Problems" trzy lata wcześniej. Po śmierci Biggiego gwiazdy sceny Wielkiego Jabłka rościły sobie prawo do tytułu króla Nowego Jorku, a wszystko i tak sprowadzało się do legendarnego beefu między Jiggą a Nasem, który na dobre rozgrzał słuchaczy w 2001 roku. Wtedy, jeszcze przed 11 września, 24 lipca, na scenę oficjalnie wjechał Cormega ze swoim debiutem.