Przyzwyczailiśmy się do tego, że rap ma być głośny, bogaty i przebojowy. Barokowe produkcje Kanye Westa i jego współpracowników, pompatyczne bity Just Blaze'a, czy też huczliwe bangery a'la Lex Luger zdominowały kilka ostatnich lat, na dobre i na złe. Podobnie z raperami – postawa "im szybciej tym lepiej" doprowadziła to tak absurdalnych eventów jak bicie rekordów w ilości rapowanych sylab na minutę. Tymczasem autor "Reloaded" działa na zupełnie innej płaszczyźnie; jego wersja rapu to muzyczna asceza posunięta do granic. To niepewność nocnej ulicy, to celebracja piwnicznej ciszy, to mrok, czarno białe zdjęcia, stoicyzm mafijnego bonza. Czy może inaczej - gdyby mnisi zen mieli swojego rapowego mentora, Roc Marciano byłby właśnie nim. Bo "Reloaded" jest płytą na której liczyć można nie tylko piętrzące się rymy, ale też oddechy. Ohhhhmmmmm....
Recenzje
Recenzje
"Me Against The World". Niewątpliwy Klasyk przez duże K i album, który stawiam na równi z "Illmatic" i "Reasonable Doubt". Top 5 moich ulubionych płyt i krążek, który chyba nigdy mi się nie znudzi…
Pamiętam jak jeszcze jako małolat zostałem zachęcony przez pewnego kolekcjonera i kupiłem piracką wersję tej płyty na pamiętnym Stadionie Dziesięciolecia. Okładka kserowana w domu i nagrana na kompie cd-r wątpliwej jakości… Nie minęło wiele czasu, jak zaopatrzyłem się w oryginał. Tak zaczęła się moja przygoda z najlepszym według mnie albumem, jaki w ciągu swojej krótkiej, lecz intensywnej kariery stworzył Tupac Amaru Shakur.
Okładka zeszłorocznego "Radioactive" była wprawdzie sygnowana ksywką Yelawolf, ale doprawdy trudno uznać ten album za pełnoprawne wydawnictwo szalonego rednecka z Alabamy. To raczej kooperacja na linii Shady Records - Interscope Records, w której charyzma i zadziorność Yelawolfa zepchnięte zostały na dalszy plan. Wydarzenie, które miało być motorem napędowym jego dalszej kariery - mowa tu o podpisaniu kontraktu z Eminemem - okazało się w rzeczywistości krokiem w tył, przynajmniej z czysto muzycznego punktu widzenia. Nawet sam raper nazwał "Radioactive" mianem kompromisu.
Zupełnie inaczej jest w przypadku jego najnowszego projektu - "Heart Of Dixie". Tu o żadnym kompromisie mowy być nie mogło. Czy niedawny freshman magazynu XXL wrócił do formy znanej nam chociażby z "Trunk Muzik"?
Nowa ośmiokawałkowa epka potwierdziła pewne podejrzenia. Nottz konsekwentnie podąża drogą Black Milka (który też jest tu na feacie) - krystalizuje swoje brzmienie jako beatmaker i szlifuje je do granic możliwości, a jednocześnie jako raper uczy się w błyskawicznym tempie. Najlepszym potwierdzeniem są jego zwrotki, które pozostawiają z poczuciem, że mamy pretendenta do miana "najlepiej rapujący producent". Czy może już "najlepiej produkujący raper"?
Aloha Entertainment od zawsze jest gwarantem pozytywnych jazd, tak więc szaleństwa i tym razem nie brakuje. A czy będziesz mógł zaliczyć tę produkcję do udanych, drogi fanie patologicznego rapu?
Po naprawdę dobrym albumie jakim był "King Gordy Sings The Blues" przyszedł czas na EPkę, która również nie ustępuje poziomem dotychczasowej dyskografii grubasa z Detroit.
Kanye na "College Dropout" chciał być jak Jay-Z, teraz już nie musi... Hova to jego dobry ziom. Dziś bardziej chce być jak Prince albo nawet Michael Jackson. Hip-hop dla niego to zbyt mało. Choć wciąż często porusza się po jego rejonach, coraz częściej spogląda w stronę ambitnego popu, niebanalnej elektroniki i... swojej nienormalnej wyobraźni. Pomijam to, że teledysk do "Runaway" to pole do badań dla dobrego psychiatry, muzyczne wkręty na płycie bywają przedziwne i przerażające, a płyta brzmi zupełnie inaczej niż wszystko co słyszeliście dotąd... Kanye wrócił w wielkim stylu.