Nie ukrywam, że wraz z oczekiwaniem na ten album King Gordy stał
się drugim raperem po Techu, za którego byłbym gotów skoczyć w ogień.
Ok, może trochę przesadzam, ale stałem się "sajko" Gordy'ego, który cały
czas, mimo 34 lat na karku nie jest zbytnio doceniony i pewnie nigdy już
nie będzie w takim stopniu w jakim być powinien.
Po naprawdę dobrym albumie jakim był "King Gordy Sings The Blues" przyszedł czas na EPkę, która również nie ustępuje poziomem dotychczasowej dyskografii grubasa z Detroit.
Po naprawdę dobrym albumie jakim był "King Gordy Sings The Blues" przyszedł czas na EPkę, która również nie ustępuje poziomem dotychczasowej dyskografii grubasa z Detroit.