Okładka zeszłorocznego "Radioactive" była wprawdzie sygnowana ksywką Yelawolf, ale doprawdy trudno uznać ten album za pełnoprawne wydawnictwo szalonego rednecka z Alabamy. To raczej kooperacja na linii Shady Records - Interscope Records, w której charyzma i zadziorność Yelawolfa zepchnięte zostały na dalszy plan. Wydarzenie, które miało być motorem napędowym jego dalszej kariery - mowa tu o podpisaniu kontraktu z Eminemem - okazało się w rzeczywistości krokiem w tył, przynajmniej z czysto muzycznego punktu widzenia. Nawet sam raper nazwał "Radioactive" mianem kompromisu.
Zupełnie inaczej jest w przypadku jego najnowszego projektu - "Heart Of Dixie". Tu o żadnym kompromisie mowy być nie mogło. Czy niedawny freshman magazynu XXL wrócił do formy znanej nam chociażby z "Trunk Muzik"?
m16
m16
recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2012-07-24 16:00
przez: Mateusz Marcola
(komentarze: 8)
Tagi: