W ramach trwającego (i trochę przedłużonego) Tygodnia z Nasem odstąpmy na chwilę od badania jego uznanej dyskografii - przyjrzymy się za to krótkiemu epizodowi Nasira Jonesa w Hollywood. "Belly" to dziecko jednego z najbardziej cenionych reżyserów teledysków - Hype'a Williamsa. Williams w swej ponaddwudziestoletniej karierze nakręcił klipy do największych hitów gatunku - od "Can It Be All So Simple" Wu-Tangu, poprzez pamiętne "California Love", aż po "All of the Lights" Kanyego. W 1998 roku Hype postanowił pójść o krok dalej - wyreżyserować pełnometrażowy film. Williams przy tworzeniu scenariusza pracował właśnie z Nasirem Jonesem, z którym zetknął się wcześniej, reżyserując dlań obrazy "Street Dreams" i "If I Ruled the World" (a później także kontrowersyjne wideo do "Hate Me Now"). Nas zgodził się także zagrać jedną z głównych ról, obok DMX'a (dla którego również była to pierwsza rola w filmie).
DMX
DMX
We Right Here! Już w dniach 10-11 maja odbędzie się tegoroczna edycja Warsaw Challenge, klasycznego święta rapu i b-boyingu, które powraca po kilku latach przerwy. Organizatorzy zaczynają już ujawniać to, kto z artystów zaprezentuje się wówczas na scenie warszawskiego Parku Sowińskiego i od początku jest gorąco. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że oba dni otworzą odpowiednio Eldo i Tede oraz Centrum Strona i Ten Typ Mes. Dziś dowiadujemy się o tym, że jedną z zagranicznych gwiazd będzie niepodrabialny i nieokiełznany DMX, drugą natomiast kultowy kalifornijski kolektyw The Pharcyde.
Witam ponownie w kolejnym etapie podróży przez kawałki, na których spotykają się i MC, i rockmani bądź metalowcy…. Dziś więc część druga, a więc tracki, które pomimo obecności doświadczonych producentów, gwiazd o światowej sławie itd. – ewidentnie się nie udały. A więc, zgniłe pomidory w dłoń - oto 10 najgorszych (W MOJEJ OPINII) spotkań świata rapu i rocka.
Jeden z moich ulubionych MC lat 90-tych, autor jednego z 10 najlepszych moim zdaniem tracków w rapie ("Make Or Take") a zarazem posiadacz jednego z najbardziej charakterystycznych hip-hopowych głosów nowojorczyk Nine postanowił zaatakować... innego hardkorowca z chropowatym wokalem - DMX'a. Dwóch pełnokrwistych ulicznych weteranów z mikrofonowym pazurem? Zapowiada się ciekawie. A o co poszło?
DMX to mimo wszystko niedoceniany raper. Owszem, sprzedał ponad trzydzieści milionów płyt. Owszem, wielokrotnie lądował na samym szczycie list Billboardu. Owszem, jego najgłośniejsze single znają nawet niedzielni słuchacze rapu. Ale bardzo rzadko mówi się o nim w kontekście tego, jak dobrym jest raperem; wypomina mu się raczej jego niekończące się problemy z prawem, ewentualnie pastwi nad uzależnieniem od narkotyków.
A przecież DMX wydał kilka bardzo dobrych płyt, wśród których przynajmniej jedna w pełni zasługuje na miano materiału klasycznego. Mam tu przede wszystkim na myśli krążek, po którym Dark Man X wypłynął na szerokie wody - debiutancki "It's Dark And Hell Is Hot".
Istnieje taka obiegowa opinia, że większość raperów szczyt swoich możliwości osiąga jeszcze przed wydaniem oficjalnego debiutu. Że potem to już tylko pieniądze, pieniądze, i jeszcze trochę więcej pieniędzy, a sam rap zostaje zepchnięty na dalszy plan.
Jakkolwiek nie do końca zgadzam się z tą opinią, to równocześnie chyba jest w niej sporo prawdy. Można się o tym przekonać, wsłuchując się w utwory pokroju "Time To Build" z debiutanckiej płyty Mica Geronimo.
Dark Man X, jak sama ksywa wskazuje, nie należy do raperów szczególnie pogodnych, przy których muzyce można się wychillować. Agresywny styl, szczekanie i mocarne bity często nie są tym, czego szukamy w leniwe, letnie popołudnie.
Jednak nawet jemu zdarzyło się kilka numerów, które nadają się na taki chillout idealnie. Jednym z nich jest trzeci singiel z debiutanckiego krążka Earla Simmonsa "It's Dark and Hell Is Hot", zatytułowany "How's It Going Down".
Już 11 września światło dzienne ujrzy siódmy longplay w dorobku rapera - Undisputed.