Dziurawe i niewdzięczne te ręce. To nie to, że lepszy wróbel w garści - ten album to wcale dorodna sztuka większego ptactwa. Choć według Temzkiego ornitolog by połapał się w tym lepiej. Nieważne.
Przegapifszy
Przegapifszy
Dziurawe i niewdzięczne te ręce. To nie to, że lepszy wróbel w garści - ten album to wcale dorodna sztuka większego ptactwa. Choć według Temzkiego ornitolog by połapał się w tym lepiej. Nieważne.

Płonący Squat powstał w 1995 (!) roku, kiedy w garażowych (dosłownie) warunkach w Tychach chłopaki zaczęli nawijać pod żywe perkusje. W 1999 zespół wypuścił niezależnie materiał "Projekt D.O.T.", który zapewnił im lokalny rozgłos. Na przełomie wieków PS koncertowali m.in. z Paktofoniką, Jajem, 3H czy Zipami. Zdolnymi chłopakami, dzięki pomocy Fokusa zainteresował się w końcu wydawca - Gustaw z Gigant Records. Najpierw zaowocowało to numer "Wokal Prześladowca", który możecie znać z "Usta Miasta Kast". Potem przyszedł czas, by przerwać milczenie...
Płyta ta wyszła przed siedmiu laty i, pozbawiona większej (jakiejkolwiek.) promocji, przeszła zupełnie bez echa. "Przegapifszy" jak w mordę strzelił.
Tak szczerze: słyszeliście w ogóle o albumie "2+2=7"? Pewnie nie. W takim razie czuję się zobowiązany do przekonania was, dlaczego warto sięgnąć po tę płytę.
W alternatywnej rzeczywistości, jako przyszły filolog, odesłałbym samego siebie do "Wielkiego Słownika Wyrazów Rapowych" pod redakcją najlepszych dziennikarzy działających w obrębie naszej kulturze i sprawdził, co mówią na ten temat autorytety. Nie mając jednak tej możliwości, sam postaram się ułożyć definicję, odpowiadającą moim (niekoniecznie redakcyjnym) przekonaniom.
Może nie konkretnie o tych dwóch ważnych grupach, ale o niektórych postaciach je tworzących, ich dziele i ich... pochodzeniu.
Wtedy to w undergroundzie ukazały się dwie klasyczne płyty: "W Strefie Jarania i Rymowania" Dinali oraz "Bybzi Bybzi EP" LaikIke1'a. Ukazała się również płyta, która jak dla mnie wcale nie odstawała specjalnie od dwóch powyższych, ale przeszła raczej bez większego echa...
Gdyby ktoś spytał mnie o trzy polskie płyty, najlepiej przenoszące na nasz grunt brzmienie dzisiejszego amerykańskiego mainstreamu to bez wahania odpowiedziałbym: "Muzyka Rozrywkowa", "Sobotaż" i "Semtex". Przy trzeciej nazwie z pewnością ujrzałbym zdziwienie a może i pytanie "co to"?
Dziwna rzecz, że wydany 2 lata temu świetnie i świeżo wyprodukowany album, pełen chwytliwych refrenów, ciekawych wersów i stylowych nawijek od dwóch dobrze znanych MC's przeszedł praktycznie bez żadnego echa.
Materiał będący wynikiem zwycięstwa chłopaków na wrocławskim przeglądzie talentów, który przyniósł im niefortunny kontrakt i parę cennych koneksji. Dzięki nim produkcją albumu oprócz starego zioma - O.S.T.R.'a oraz Janka, zajęli się panowie z WhiteHouse. Efekt do dziś robi niesamowite wrażenie.
Zacznijmy jednak od początku: w 2004 roku pewien producent z Jeleniej Góry postanowił przelać swoje emocje za pomocą muzyki; spektrum emocji - od radości, przez zwątpienie, załamanie, po depresję i powrót do normalnego stanu. "Zatracenie" od Młodzika zyskało wiele pozytywnych recenzji, jak i pozwoliło autorowi dzieła zawrzeć kontakt z wrocławskim labelem Qulturap (dawniej Blend Records). W końcu - od czasów solowych albumów Noona, nikt w Polsce nie był w stanie z taką perfekcją zatopić swoich uczuć w dźwiękach pochodzących ze starych płyt winylowych.
Nic dziwnego - mixtape na kradzionych bitach 20syla (Hocus Pocus) pokazywał to, co najlepsze w rapie Radosnego i Astka - nieprzeciętne pomysły, nienaganne stylowe wersy, oraz poczucie humoru, które sprawiają, że ten skład zdecydowanie się wybija na tle nie tylko polskiego podziemia, ale także całego rodzimego rapowego podwórka.
Jeśli lubicie polsko-oldschoolowy sposób rapowania (Żoołv, Giedo i Wyjan trochę kojarzą się ze stylem rapowania Deca z SSS czy Kfiata z Siły Dźwięq, skrzyżowanych z Afrontami i Hansem z 52) i żywe, funkujące, grane podkłady, ten materiał może zostać w waszych boom-boxach na dłuższą chwilę. Nie będziecie tutaj liczyć wielokrotnych, cytować punchy czy wypisywać wersów na ukochanym forumku... Tego się słucha wyłapując zajaweczkę i energię, której tym panom z pewnością nie brakuje.
Medium, kiedy napisałem mu, że chciałbym zająć się jego "Seansem Spirytystycznym" w Przegapifszy odpisał mi "w co drugim zdaniu podkreślaj, że to stary materiał!". Czy aż taki stary? Ma dwa lata. Przy takim tempie rozwoju (którego efekty słyszeliśmy ostatnio na mixtape'ie Tetrisa i pierwszym solo Vienia) to faktycznie lata świetlne.
Dlaczego więc wybrałem "Czarno widzę", a nie np. debiutancką "Płytę pilśniową" lub ostatnie "Połącz kropki"? Bo najbardziej mi odpowiada.