Instrumentalny hip-hop w Polsce wciąż jest wyjątkowo niedocenianym gatunkiem. O ile za naszymi granicami szaleją DJ Cam, DJ Shadow, RJD2 czy Blockhead, o tyle u nas pochwalić się możemy głównie Noonem i... właśnie - nikt oprócz Mikołaja Bugajaka nie wybił się w tej konwencji. A jednak - o dziwo - nie tylko były producent Grammatika i Pezeta sprawdzał się w utworach hip-hopowych z wykluczeniem niemalże ich standardowego elementu - rapu.
Zacznijmy jednak od początku: w 2004 roku pewien producent z Jeleniej Góry postanowił przelać swoje emocje za pomocą muzyki; spektrum emocji - od radości, przez zwątpienie, załamanie, po depresję i powrót do normalnego stanu. "Zatracenie" od Młodzika zyskało wiele pozytywnych recenzji, jak i pozwoliło autorowi dzieła zawrzeć kontakt z wrocławskim labelem Qulturap (dawniej Blend Records). W końcu - od czasów solowych albumów Noona, nikt w Polsce nie był w stanie z taką perfekcją zatopić swoich uczuć w dźwiękach pochodzących ze starych płyt winylowych.
Zacznijmy jednak od początku: w 2004 roku pewien producent z Jeleniej Góry postanowił przelać swoje emocje za pomocą muzyki; spektrum emocji - od radości, przez zwątpienie, załamanie, po depresję i powrót do normalnego stanu. "Zatracenie" od Młodzika zyskało wiele pozytywnych recenzji, jak i pozwoliło autorowi dzieła zawrzeć kontakt z wrocławskim labelem Qulturap (dawniej Blend Records). W końcu - od czasów solowych albumów Noona, nikt w Polsce nie był w stanie z taką perfekcją zatopić swoich uczuć w dźwiękach pochodzących ze starych płyt winylowych.