Coraz bardziej przekonuję się, że historia i dyskografia Beastie Boys (ujęte w wydanej w tę środę przez Wydawnictwo SQN "Księdze Beastie Boys") to jedne z bardziej fascynujących historii w hip-hopie. Ich dziedzictwo i niebagatelny wpływ na przeróżne aspekty twórczości kolejnych pokoleń - wpływ, który delikatnie starałem się zarysować w poprzednim artykule - to materiał na co najmniej kilka książek i filmów... A jednym z najbardziej znaczących elementów dziedzictwa Beastie Boys jest obiekt dzisiejszego Klasyka na Weekend. Niezrozumiany w dniu premiery, teraz celebrowany wszem i wobec - dlaczego "Paul's Boutique" uważany jest za klasyk przez duże K?
Beastie Boys
Beastie Boys
Premiera "Księgi Beastie Boys" (już 22.11. w sklepach, preorder znajdziecie tutaj) dała mi idealną okazję, by zagłębić się dokładniej w twórczość tego zwariowanego tercetu. I muszę powiedzieć, że badanie dyskografii i historii Beastie Boys to jedna z bardziej fascynujących muzycznych podróży, jakie odbyłem w ostatnich latach - podróż, którą każdemu gorąco polecam. Zacytuję tutaj Finna McKenty'ego ze świetnego kanału Punk Rock MBA - "Beastie Boys mieli tak ogromny wpływ na muzykę, że wielu artystów nie jest aż tego świadomych". Im bardziej o tym myślę, tym bardziej się z tym zgadzam - choc teraz nazwa Beastie Boys nie jest już wymieniana tak często, to jednak nie można nie docenić ich wpływu na muzykę oraz kulturę - oraz fantastycznej historii, z której wielu muzyków mogłoby wyciągnąć wnioski. Pozwoliłem sobie wynotować kilka argumentów i przykładów na poparcie tego stwierdzenia.
Już 22 listopada na półki w księgarniach w całej Polsce trafi "Księga Beastie Boys", nazwana jedną z najlepszych książek roku według Rolling Stone, The Guardian i Paste!
A co w środku? 574 strony, mnóstwo niepublikowanych wcześniej zdjęć, książka kucharska szefa kuchni zespołu Roya Choi, powieść graficzna, mapa Nowego Jorku związana z Beastie Boys, playlisty składanek, utwory autorstwa gości i wiele innych niespodzianek. To wszystko okraszone opowieściami dwóch członków zespołu – Michaela Diamonda i Adama Horovitza. Za polskie wydanie tej hip-hopowej perełki odpowiada Wydawnictwo SQN, znane z autobiografii Rahima czy Krzysztofa Kozaka. „Księgę Beastie Boys” możecie kupić w przedsprzedaży na https://zakupywsqn.pl/QSsH5
Jeśli chcecie poczuć klimat całości to na smaczek mamy dla Was ekskluzywnie i przedpremierowo fragment książki, w którym Beastie Boys opowiadają o swoich punkowych początkach:
Już w przyszłym miesiącu na półki w księgarniach w całej Polsce trafi "Księga Beastie Boys", nazwana jedną z najlepszych książek roku według Rolling Stone, The Guardian i Paste!
A co w środku? 574 strony, mnóstwo niepublikowanych wcześniej zdjęć, książka kucharska szefa kuchni zespołu Roya Choi, powieść graficzna, mapa Nowego Jorku związana z Beastie Boys, playlisty składanek, utwory autorstwa gości i wiele innych niespodzianek. To wszystko okraszone opowieściami dwóch członków zespołu – Michaela Diamonda i Adama Horovitza. Za polskie wydanie tej hip-hopowej perełki odpowiada Wydawnictwo SQN, znane z autobiografii Rahima czy Krzysztofa Kozaka.
Podobno w życiu pewne są tylko śmierć i podatki. Do tej krótkiej listy można dodać ogólnopolski, dwumiesięczny melanż w Mielnie czy innej Juracie. Wakacje to dla jednych czas odpoczynku, dla innych nieustanna impreza, a jeszcze dla kolejnych sześćdziesiąt dni pracy w upale i skrywania nienawiści do tych dwóch poprzednich. Każdemu jednak przyda się playlista, przy której można się zarówno bawić, wypocząć lub po prostu miło spędzić czas. Taka jak ta.
""Please Hammer Don't Hurt 'Em". "All Eyez on Me" 2Paka, jak również jego Greatest Hits. "Life After Death", "Marshall Mathers LP", "The Eminem Show", "Speakerboxxx/The Love Below"... Oto króciutka lista rapowych albumów, którym udało się osiągnąć prestiżowy status diamentowej płyty. Z dumą ogłaszam, że do tej listy możemy od tego tygodnia dopisać nową pozycję. Legendarne "Licensed to Ill" szalonego niestety-już-tylko-duetu Beastie Boys (R.I.P. MCA), klasyczny melanż imprezowego rapu z punkrockową zadziornością - po 29 latach od premiery sprzedało ponad 10 milionów kopii... Co Wy na to, abyśmy z tej okazji zagrali to jeszcze raz? It's time to get ill!
Po 29 latach od premiery nie lada wyróżnienie spotkało kultową formację Beastie Boys. Ich debiutanckie "Licensed To Ill" pokryło się diamentem, przyznawanym za sprzedaż 10 milionów egzemplarzy! Beasties to dopiero szósty hip-hopowy artysta, któremu się to udało! Kto był przed nimi?
Po czterech latach, za sprawą pewnego studenta z Irlandii, odnalazł się teledysk do „Too Many Rappers” – niezapomnianej muzycznej kooperacji, w której obok siebie wystąpiły legendy rapu lat 80., Beastie Boys, i legenda rapu o dekadę późniejszego, Nas. Utwór pojawił się na „Hot Sauce Committee Part Two”, najprawdopodobniej ostatniej płycie w karierze grupy z Nowego Jorku, która w 2012 roku – zaraz po śmierci Adama „MCA” Yaucha – zakończyła swoją działalność. „Too many rappers and there's still not enough MC's”!
Niedawno swoją premierę miał najnowszy album Tech N9ne’a, „Something Else”, z zawartą na trackliście kompozycją iście historyczną – oto członkowie jednego z najbardziej utytułowanych i najsłynniejszych zespołów w historii rocka nagrali utwór z jednym z najbardziej szanowanych raperów Ameryki. Piszę tu oczywiście o utworze „Strange 2013”, hip-hopowym remake’u „Strange Days” legendarnych The Doors, stworzonym we współpracy Techa z Fredwreckiem oraz… samym zespołem: Johnem Densmore’em, Robbym Kriegerem oraz Rayem Manzarkiem. Kawałek ten jest też ważny z innego powodu – to ostatni utwór, jaki Manzarek zdążył nagrać przed śmiercią (20.05.2013).
Wysłuchawszy „Strange 2013” (znakomity sztos swoją drogą), wpadła mi do głowy pewna myśl: a może by tak skompilować mały ranking utworów, w których obok MC pojawiają się artyści rockowi? Przecież remake Techa to nie pierwsza okazja, kiedy w studiu spotkali się raperzy i rockmani/metalowcy z zamiarem stworzenia tracku/ów łączących „the best of both worlds”. Nieraz słyszeliśmy, że obok MC udzielają się wokaliści, albo że hiphopowy beat okraszony został gitarowymi riffami czy prawdziwą perkusją – ba, istnieją przecież całe zespoły bazujące na łączeniu hiphopowych produkcji z żywym instrumentarium – choćby The Roots. Swoją drogą, Rootsi nagrali ostatnio kolejny kollabo-album, prawda? Owszem, do tego z nie byle kim, bo z samym Elvisem Costello (premiera 17 września), kolejną muzyczną legendą!
Widać więc, że kolaboracji rap-rock jest wiele… Są one na pewno zaskakujące i ciekawe, jednak czy wszystkie bez wyjątku są dobre? Nie, za nic w świecie. Istnieją kolaboracje RR fantastyczne, legendarne wręcz – a istnieją też takie, o których zapomnieć należy jak najszybciej, takie, które ewidentnie twórcom nie wyszły…
Chciałbym tedy zaprezentować w dwóch listach: top 10 najlepszych utworów powstałych ze współpracy raperów i rockmanów, oraz top 10 najgorszych tworów. Dziś więc – dziesiątka najlepszych. C’mon y’all, let’s rock this!