Run The Jewels zaprezentowali klip do nowego singla „Ooh LA LA” (feat. Greg Nice i DJ Premier), który jest pierwszą zapowiedzią oczekiwanego nowego krążka „RTJ4”.
USA
USA
W mediach znajdziemy obecnie masę strachu, ciemnych wizji i atakujących z każdej strony negatywnych treści. Wszystko generuje niepewność, stres i pogłębia zdenerwowanie. Czy muzyka nie służy też temu, by oderwać się od takich emocji? Czy muzyczne media nie są jednymi z niewielu które mogą choć trochę od tego uciec i dać ludziom trochę wsparcia i otuchy w obecnej ciężkiej sytuacji pełnej znaków zapytania?
Wychodząc z tego założenia odpalamy nowy cykl, który w najbliższych tygodniach stanie się naszym stałym punktem. Codziennie rano otrzymacie porcję 3 utworów wybieranych przez raperów, producentów, aktywistów i dziennikarzy związanych z polskim hip-hopem. Ich klucz jest jeden - mają być to numery, które dodają danej osobie otuchy, które włącza ona by się podbudować lub które zawsze wywołują w niej pozytywne emocje. Bez depresyjnych myśli, gniewu, agresji, złości - tylko utwory, które wesprą, rzucą dobre słowo, motywację, albo po prostu pomogą się zrelaksować i przychillować. Gotowi na #dobryvibenatrudnyczas?
W 3 odcinku znajdziecie selekcję od Tau, uzupełnioną obszernym i osobistym komentarzem z refleksją dotyczącą każdego z utwórów.
Na premierę nowego albumu Jayo Felony kazał czekać swoim najwierniejszym fanom długo, bo nieco ponad 18 lat które minęły od premiery płyty "Crip Hop" – ostatniego oficjalnego wydawnictwa od Bullet Loco. Przez ten czas w życiu artysty działo się bardzo dużo… burzliwe rozstanie z Def Jam, które nie było zainteresowane wydaniem kolejnego krążka ("Hotta Than Fish Grease") i późniejsze nietrafione decyzje biznesowe, owocujące jedynie tym, że nowo nagrany materiał w postaci kompaktów "In The Trenches" oraz "Don't Get Meatballed" nigdy się nie ukazał. Do tego brak finalizacji projektu Rifleman, w skład którego – obok rapera, wchodziły jeszcze takie postaci jak Kurupt, Prodigy z Mobb Deep (R.I.P) i 40 Glocc oraz kupa beefów po drodze z pierwszoplanowymi postaciami hip-hopu (Snoop Dogg, Jay-Z), a wszystko to zakończone kilkuletnią odsiadką. Muzyczny ślad urywa się finalnie w 2011 roku, tuż po wypuszczeniu do sieci projektu "We On On Purpose" - zlepku przypadkowych, niepublikowanych wcześniej kawałków i na temat Jayo Felony zapada cisza w eterze przez kilka następnych lat... Kiedy dalsza kariera reprezentanta Daygo zawisła na włosku, z pomocą przyszedł nieoczekiwanie sam Xzibit (którego Loco wiele kilka lat wcześniej ostro dissował), oraz Open Bar Entertainment, pod szyldem którego raper wypuścił w końcu swój najnowszy materiał. Czego zatem możemy się spodziewać po tak długiej przerwie ze strony albumu "James Savage: Broken Ground"?
Tak, wiem - 6ix9ine wyszedł z więzienia przez koronawirusa i jak gdyby nigdy nic wrócił do trollowania Internetu, a media rozpisują się o kolejnych prowokacjach czy o tym, jakie samochody kupił i za ile. Super. Ja pisałem już wcześniej co uważam o tej postaci, u której muzyka jest sposobem monetyzacji hype'u nakręconego na kontrowersji (i to niezmiennie - pierwsze grube promo dostał przecież po... zarzutach o pedofilię), a teraz tym bardziej nie mam zamiaru przykładać palca do tego, by snitch-wave stał się najświeższym rapowym nurtem. Dlatego tak jak wcześniej o nim nie pisaliśmy, tak nie będziemy pisać dalej. Może pogadajmy dla odmiany o wartościowym rapie od gościa o bardzo podobnej ksywie?
Nie ma co ukrywać, że lata 1994-1996 to czasy absolutnej dominacji zachodniego wybrzeża na mapie hip-hopu – zarówno pod kątem sprzedażowym, jak i samej popularności. W samym środku tego gorącego wydawniczo okresu, do głosu dochodzi również w końcu Jayo Felony, wypuszczając wiosną 1995 roku nakładem JMJ Records swój debiutancki krążek "Take A Ride". Płyta szybko zostaje doceniona przez fanów i krytyków, stając się klasykiem G-Funk ery. Paradoksalnie jednak, z biegiem lat został zarazem jednym z najbardziej niedocenionych oraz pomijanych arcydzieł, jakie ukazały się w epoce zdominowanej przez wykręcone piszczały i ciężko uderzające basy. Dlaczego zatem album, będący osobistym faworytem pewnie w niejednej kolekcji fana kalifornijskiego gangsta rapu, nie odniósł sukcesu komercyjnego na poziomie równym debiutu Tha Dogg Pound, czy pierwszego solo Warrena G?
W mediach znajdziemy obecnie masę strachu, ciemnych wizji i atakujących z każdej strony negatywnych treści. Wszystko generuje niepewność, stres i pogłębia zdenerwowanie. Czy muzyka nie służy też temu, by oderwać się od takich emocji? Czy muzyczne media nie są jednymi z niewielu które mogą choć trochę od tego uciec i dać ludziom trochę wsparcia i otuchy w obecnej ciężkiej sytuacji pełnej znaków zapytania?
Wychodząc z tego założenia odpalamy nowy cykl, który w najbliższych tygodniach stanie się naszym stałym punktem. Codziennie rano otrzymacie porcję 3 utworów wybieranych przez raperów, producentów, aktywistów i dziennikarzy związanych z polskim hip-hopem. Ich klucz jest jeden - mają być to numery, które dodają danej osobie otuchy, które włącza ona by się podbudować lub które zawsze wywołują w niej pozytywne emocje. Bez depresyjnych myśli, gniewu, agresji, złości - tylko utwory, które wesprą, rzucą dobre słowo, motywację, albo po prostu pomogą się zrelaksować i przychillować. Gotowi na #dobryvibenatrudnyczas?
W pierwszym odcinku podrzucam Wam 3 perełki od siebie, a w weekend dopuścimy do głosu gości!
W ramach świętowania 25. rocznicy wydania "The Infamous" Mobb Deep, Havoc udzielił serii wywiadów w różnych amerykańskich mediach hip-hopowych. W rozmowie video z portalem Ambrosia For Heads Hav oprócz wspominania klasycznego krążka zdradził też, że pracuje obecnie nad wspólną płytą z członkiem Wu-Tang Clanu, Method Manem!
Sukces debiutanckiego krążka "Take A Ride" z pewnością otworzył dla Jayo Felony mnóstwo drzwi, za którymi czaiły się kolejne okazje by wznieść swoją karierę na jeszcze wyższy poziom. Pierwsza z nich nadarzyła się dość szybko, kiedy Jam Master Jay - mentor i dotychczasowy wydawca rapera, pomógł mu sfinalizować kontakt z legendarnym nowojorskim labelem Def Jam Records. Tym sposobem, niecałe 3 lata później po debiucie, na sklepowych półkach ląduje drugi solowy album artysty: "Whatcha Gonna Do?".
W mediach znajdziemy obecnie masę strachu, ciemnych wizji i atakujących z każdej strony negatywnych treści. Wszystko generuje niepewność, stres i pogłębia zdenerwowanie. Czy muzyka nie służy też temu, by oderwać się od takich emocji? Czy muzyczne media nie są jednymi z niewielu które mogą choć trochę od tego uciec i dać ludziom trochę wsparcia i otuchy w obecnej ciężkiej sytuacji pełnej znaków zapytania?
Wychodząc z tego założenia odpalamy nowy cykl, który w najbliższych tygodniach stanie się naszym stałym punktem. Codziennie rano otrzymacie porcję 3 utworów wybieranych przez raperów, producentów, aktywistów i dziennikarzy związanych z polskim hip-hopem. Ich klucz jest jeden - mają być to numery, które dodają danej osobie otuchy, które włącza ona by się podbudować lub które zawsze wywołują w niej pozytywne emocje. Bez depresyjnych myśli, gniewu, agresji, złości - tylko utwory, które wesprą, rzucą dobre słowo, motywację, albo po prostu pomogą się zrelaksować i przychillować. Gotowi na #dobryvibenatrudnyczas? Ruszamy już jutro, do usłyszenia codziennie o 9:00 pod tym adresem!
Spróbujcie wyobrazić sobie sytuację, w której na jednym z największych i najbardziej chłonnych rapowych rynków tworzy się supergrupa, złożona z trzech uznanych artystów, potrafiących jeszcze parę lat wstecz sprzedawać w pojedynkę naprawdę duże ilości solowych dokonań, a jakby tego było mało – do współpracy zostają także zaproszeni topowi raperzy i producenci z regionu. Każdy z Was na pierwszy strzał pomyśli pewnie to samo, co ja przed laty reagując na wzmianki o tym przedsięwzięciu - projekt skazany na murowany sukces. Niestety nic bardziej mylnego i to właśnie komercyjna klapa tercetu Criminalz najlepiej obrazuje wydawniczy stan zachodniego wybrzeża i stosunek ówczesnego mainstreamu do kalifornijskiego gangsta rapu na początku nowego millenium.
Dzisiejszym wpisem przenosimy się do roku 1995, kiedy swoją premierę ma już debiutancki album Jayo Felony - "Take A Ride", któremu więcej miejsca poświęcę w osobnym wpisie. Płyta szybko staje się kamienien milowym w ówczesnej karierze rapera, a jednym z najjaśniejszych momentów na krążku jest bez wątpienia otwierający całe LP utwór "The Loc Is On His Own", który szybko wędruje na singiel mający wesprzeć promocyjnie cały materiał i pociągnąć go dalej sprzedażowo.
Przybliżenie postaci Jayo Felony w ramach naszego tygodnia z artystą nie mogłoby się odbyć w inny sposób jak powrót do źródła, zatem - let's take it right back to where it all began. Przegląd twórczości rapera z San Diego rozpoczynamy więc od singla, który utorował mu drogę do wielkiej kariery i otworzył przed nim mainstreamowe wrota. Był to rok 1993, kiedy młody i zadziorny Bullet Loco – jako lokalna sensacja, świeżo po kolejnej wizycie w poprawczaku wypuszcza (jeszcze i tylko) na kasecie swój pierwszy breakout numer: "Livin' Foe Dem 4 Thangz".
Mijają 2 lata od czasu ostatniego wydawnictwa Nasa, stworzonego wraz z Kanye Westem "NASIR". Wygląda na to, że coraz bliżej kolejny materiał!
Hardkorowi fani od 25 lat wołają na niego zwyczajnie Bullet Loco. Nowemu pokoleniu słuchaczy dał się poznać całkiem nie dawno z imienia i nazwiska, jako James Savage. Pierwsze wrażenie pozostaje jednak niezmienne - każdy, kto przez ostatnie ćwierć wieku przynajmniej raz zetknął się z twórczością Jayo Felony wie, że po tym kontakcie nie tylko ksywka zapada w pamięć. Legenda West Coastu, jeden z najlepszych tekściarzy od Los Angeles, przez Houston i Atlantę, aż po Nowy Jork oraz człowiek, który w pojedynkę wprowadził San Diego na rapowe salony. Zatwardziały crip, niestroniący od beefów, z klasycznym albumem za pasem oraz przynajmniej kilkoma gościnnymi występami, które każdy szanujący się koneser zachodniego wybrzeża powinien wymienić z pamięci niezależnie od okoliczności.
Edo. G to ikona - jako jeden z pierwszych MC's, którzy wprowadzili Boston na hip-hopową mapę, osiągnął wiele i współpracował ze ścisłą elitą (DJ Premier, Pete Rock, RZA, KRS-One), jednocześnie pozostając lojalnym swemu miastu i nigdy nie poświęcając sztuki i przesłania dla sławy i pieniędzy. Z Edo spotkaliśmy się podczas jego europejskiej trasy, aby porozmawiać m.in. o jego albumie "FreEDOm" i dokumencie mu towarzyszącym, opartym na przełomowym singlu "I Got To Have It"; wspólnej płycie z Masta Ace'em "Arts & Entertainment"; a także jego relacji z 2Pac'iem i tym, jak Pac zsamplował jego wokal na "2Pacalypse Now".
Edo wspomniał również zabawną historię związaną ze zmienną pisownią jego ksywki z Ed O.G. na Edo.G; wrócił do początków u boku GURU i Gang Starr - jeszcze przed DJ'em Premierem, oraz opowiedział o współpracy z naszym rodzimym DJ'em 600V i wkładzie w nadchodzący projekt 600V. Jako, że Edo to również wielki fan Boston Celtics - spytaliśmy go o ulubionych graczy tej drużyny NBA - a to, jak potoczyła się odpowiedź zaskoczyło nas wszystkich...






































