Przeciętnemu słuchaczowi hip-hopu w Polsce ksywka RTN zapewne zdążyła się już obić przynajmniej pobieżnie o uszy. Wypuszczone własnym sumptem "Funktion" zdobyło szacunek nie tylko wśród koneserów G-Funku nad Wisłą, ale również aplauz publiczności world wide, docierając do gustów słuchaczy z drugiego końca świata. Pochodzący z Lublina producent ewidentnie ma teraz swoje 5 minut także i na rodzimym rynku, debiutując przed szerszym gronem odbiorców na pokrytym złotem "Elwis Picasso" u Ero, czy też remiksując jeden z największych hitów SLU ("Ku*ewskie Życie"), na wydanej w ubiegłym roku reedycji kultowego wydawnictwa "Najlepszą Obroną Jest Atak".
review
review
Na premierę nowego albumu Jayo Felony kazał czekać swoim najwierniejszym fanom długo, bo nieco ponad 18 lat które minęły od premiery płyty "Crip Hop" – ostatniego oficjalnego wydawnictwa od Bullet Loco. Przez ten czas w życiu artysty działo się bardzo dużo… burzliwe rozstanie z Def Jam, które nie było zainteresowane wydaniem kolejnego krążka ("Hotta Than Fish Grease") i późniejsze nietrafione decyzje biznesowe, owocujące jedynie tym, że nowo nagrany materiał w postaci kompaktów "In The Trenches" oraz "Don't Get Meatballed" nigdy się nie ukazał. Do tego brak finalizacji projektu Rifleman, w skład którego – obok rapera, wchodziły jeszcze takie postaci jak Kurupt, Prodigy z Mobb Deep (R.I.P) i 40 Glocc oraz kupa beefów po drodze z pierwszoplanowymi postaciami hip-hopu (Snoop Dogg, Jay-Z), a wszystko to zakończone kilkuletnią odsiadką. Muzyczny ślad urywa się finalnie w 2011 roku, tuż po wypuszczeniu do sieci projektu "We On On Purpose" - zlepku przypadkowych, niepublikowanych wcześniej kawałków i na temat Jayo Felony zapada cisza w eterze przez kilka następnych lat... Kiedy dalsza kariera reprezentanta Daygo zawisła na włosku, z pomocą przyszedł nieoczekiwanie sam Xzibit (którego Loco wiele kilka lat wcześniej ostro dissował), oraz Open Bar Entertainment, pod szyldem którego raper wypuścił w końcu swój najnowszy materiał. Czego zatem możemy się spodziewać po tak długiej przerwie ze strony albumu "James Savage: Broken Ground"?
Nie ma co ukrywać, że lata 1994-1996 to czasy absolutnej dominacji zachodniego wybrzeża na mapie hip-hopu – zarówno pod kątem sprzedażowym, jak i samej popularności. W samym środku tego gorącego wydawniczo okresu, do głosu dochodzi również w końcu Jayo Felony, wypuszczając wiosną 1995 roku nakładem JMJ Records swój debiutancki krążek "Take A Ride". Płyta szybko zostaje doceniona przez fanów i krytyków, stając się klasykiem G-Funk ery. Paradoksalnie jednak, z biegiem lat został zarazem jednym z najbardziej niedocenionych oraz pomijanych arcydzieł, jakie ukazały się w epoce zdominowanej przez wykręcone piszczały i ciężko uderzające basy. Dlaczego zatem album, będący osobistym faworytem pewnie w niejednej kolekcji fana kalifornijskiego gangsta rapu, nie odniósł sukcesu komercyjnego na poziomie równym debiutu Tha Dogg Pound, czy pierwszego solo Warrena G?
Mówiąc o ikonach Bay Area, zazwyczaj w pierwszej kolejności wymienia się jednym tchem ksywki Too $horta, E-40 i Mac Dre. Mnie osobiście na myśl przychodzi od razu również Yukmouth - połowa legendarnego składu The Luniz z ponad dwudziestoletnim stażem w grze i dorobkiem w postaci tony materiału, którą mógłby spokojnie obdarować kilku innych raperów. Yuk od co najmniej dekady okupuje też jedno z miejsc w pierwszej 15-tce moich ulubionych mc's i zawsze z zaciekawieniem sprawdzam kolejne produkcje pojawiające się w jego dyskografii. Do worka wydanych już płyt lider gangu spod znaku smoka dorzucił właśnie następną pozycję - "JJ Based On A Vill Story", które ukazało się na rynku w połowie stycznia. Czym zaskoczy nas dziesiąty studyjny album legendy Oakland?
Dom Kennedy od dobrych paru lat pozostaje jednym z głównych filarów niezależnej sceny zachodniego wybrzeża. Po półtorarocznej przerwie od słabiutkiego "by Dom Kennedy", które w pewnym stopniu zastopowało dynamiczny rozwój jego kariery, reprezentant Laimers Park powraca z nowym materiałem - tym razem zabierającym nas w podróż po dobrze znanej sobie okolicy. Czy wydanym tuż przed świętami "Los Angeles Is Not For Sale Vol. 1" raper zdołał zrehabilitować się swoim fanom za plamę po nieudanym poprzedniku?
"I'm the only one who made it out the west without Dre" - rapuje YG w singlowym "Twist My Fingaz", i chociaż jest to stwierdzenie mocno na wyrost (wszak wielu reprezentantów zachodniego wybrzeża odniosło sukces w branży bez pomocy Dre), to trzeba przyznać że młody reprezentant Bompton wszedł we współczesny mainstream z buta i praktycznie w pojedynkę (a raczej w duecie z Mustardem) wprowadził westcoastowy gangsta rap z powrotem na salony.