Dom Kennedy "Los Angeles Is Not For Sale Vol. 1" - recenzja

kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2017-01-09 18:00 przez: Paweł Miedzielec (komentarze: 6)

Dom Kennedy od dobrych paru lat pozostaje jednym z głównych filarów niezależnej sceny zachodniego wybrzeża. Po półtorarocznej przerwie od słabiutkiego "by Dom Kennedy", które w pewnym stopniu zastopowało dynamiczny rozwój jego kariery, reprezentant Laimers Park powraca z nowym materiałem - tym razem zabierającym nas w podróż po dobrze znanej sobie okolicy. Czy wydanym tuż przed świętami "Los Angeles Is Not For Sale Vol. 1" raper zdołał zrehabilitować się swoim fanom za plamę po nieudanym poprzedniku?

Częściowo. Pod kątem muzycznym nastąpiła znacząca poprawa i można powiedzieć, że artysta wrócił na właściwą sobie ścieżkę ciepłych, kalifornijskich brzmień z jakich słynął praktycznie od początku kariery. Koniec z melancholijnym klimatem "Get Home Safety" i amatorskimi bitami rodem z "by Dom Kennedy" - na potrzeby "Los Angeles Is Not For Sale Vol. 1" raper sięgnął po korzenny, przepełniony luzem vibe prosto z Cali. Sączący się z głośników laidbackowy neo g-funk to głównie zasługa protegowanego rapera z obozu OPM - Polyestera The Saint, którego produkcje wybijają się tu na pierwszy plan. To właśnie spod jego ręki wyszedł m.in. numer "California", robiący za "standout track" na tym krążku. Bez wątpienia najlepszy kawałek na płycie, nawiązujący swoim wstępem sprytnie do klasyki kalifornijskiego gatunku - "Late Night" 2Paca i "Medley For a 'V'" DJ Quika.
W ogóle większość bitów na "Los Angeles Is Not For Sale Vol. 1" chodzi zdecydowanie lepiej aniżeli na poprzedniej płycie - nie wiem czy to zasługa lepszego masteringu, dzięki czemu album brzmi bardziej wyraziście, czy też wina wrażenia że "by Dom Kennedy" zostało nagrane w tydzień czasu za zaoszczędzone zaskórniaki. W każdym razie słysząc takie utwory jak “Johnny Bench”, “Passcode” czy wspomniane wcześniej "California" wraca wiara w powrót Dom Kennedy'iego do pełni formy, którą prezentował na obu częściach "From Westside With Love". W przeciwieństwie do kawałków z "by Dom Kennedy" nowe utwory są brzmieniowo bardziej urozmaicone i nie zlewają się w jedną miałką masę - z zamulaczy wymieniłbym jedynie "The 76", które wyjątkowo mi nie podeszło. Reszta wypełniaczy i przeciętniaków w stylu "When I'm Missing U" jest jak najbardziej do przełknięcia.

Kwestia spittingu to już jednak inna para kaloszy i tutaj nadal nie jest do końca kolorowo. Chociaż slow flow zawsze był cechą charakterystyczną stylu rapera, to jednak na poprzedniej produkcji jego energia za majkiem i szybkość nawijki spadły wręcz do zera. Na szczęście w tym przypadku Dom Kennedy podkręcił nieco tempo i poza "Let The Money Burn", na którym nadal wlecze się ślamazarnie za bitem, większość numerów jest zarapowana poprawnie, a niekiedy słychać nawet przebłyski dawnego wigoru, jaki cechował jego nawijkę mniej więcej do "Żółtego Albumu". Ciągle jednak niektóre treści na krążku brzmią jakby były wymawiane do bitu w półśnie, lub w najlepszym przypadku - wyjątkowo nonszalancko.
Pod kątem doboru gości Dom Kennedy wciąż konsekwentnie trzyma się jednak żelaznej zasady nagrywania pełnych albumów nieprzeładowanych znaczącą ilością innych raperów i skupiania w dalszym ciągu uwagi słuchacza na sobie.. Każdy z kilku zaproszonych na ten projekt artystów umiejętnie wpasował się w koncepcję krążka, którą można skwitować słowami: "rapuj tak, by nie przyćmić swoim występem gospodarza". Bity autorstwa J.LBS czy Cardo również nie zapadają szczególnie w pamięć - produkcyjnie wybija się jedynie wspomniany już Polyester The Saint, reszta to typowe przeciętniaki.

Y'all out of town niggas just don't understand
We ain't got the same mindset or the same plans

"Los Angeles Is Not For Sale Vol. 1" miało być w założeniu odą do Miasta Aniołów i podkreśleniem miłości, jaką raper darzy swoje rodzinne Los Angeles. Po tragicznie słabym "by Dom Kennedy" lider OPM zdołał częściowo odkupić swoje winy - muzycznie to wciąż ten sam Dom Kennedy co kiedyś, niestety jego leniwe flow nadal miejscami bardziej usypia aniżeli relaksuje. Pozwala to niestety przypuszczać, że nowy krążek pod kątem artystycznego progresu jest kontynuacją drogi obranej przy premierze "Get Home Safety". Może wolumin drugi zdoła nas wepchnąć stuprocentowo w klimat klasycznej Kalifornii i będzie wypełniony po brzegi petardami na bitach Polyestera, przy których uprawianie letniego cruisingu w blasku słońca i cieniu palm to czysta przyjemność. Ja jednak wciąż czekam na "From Westside With Love III", dzięki któremu Dom Kennedy zadomowi się na stale w mainstreamie.

"Los Angeles Is Not For Sale Vol. 1" to solidny materiał, jednak bez znaczącego wpływu na obecną kondycję rap gry - niezły jak na dzisiejsze standardy, ale mimo wszystko nie dający chyba większych szans by nawrócić fanów, którzy odpłynęli w ostatnich latach. Trójka z malutkim plusem.

m.a.d.
Album jak dla mnie bez podbicia do poprzedniego. Słucha się tego bez porównania,a o cena trochę za niska jak dla mnie ;) Dominic, Pt2 - wałek, który chyba najbardziej mi siadł z płyty, mega klimat. Latawiec idealny pod Dom'a. Pozdro ;)
Paweł Miedzielec

W porównaniu do "by Dom Kennedy" jest rzeczywiście dużo lepiej, ale twórczość Doma oceniam przez pryzmat "From Westside With Love" I i II a tu niestety bez podjazdu chociaż "California" to przekot i czekam na następne LP wypełnione tylko takimi petardami :)

m.a.d.
prawda Paweł, brakuje tu tego ognia ;) ja również czekam, i czekam jeszcze na nowe rzeczy od takiego jednego z Crenshaw ;)
Paweł Miedzielec

Nip powinien w końcu wypuścić "Victory Lap" w 2017, też na to czekam :)

m.a.d.
Po usłyszeniu numeru "California" od razu z tyłu głowy usłyszałem "Love Have Mercy" - Da Lench Mob. Dość podobne numery, a ten gwizd tak łatwo z głowy nie wypada ;)
eastzfromlbc
Czy doczekamy się już legendarnego wywiadu widmo z Dom'em ?

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>