Maciej Wojszkun
video
dodano: 2014-01-20 16:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 0)

Miejsce: Kalifornia. Prażone w bezlitosnym słońcu ulice osławionego 90210, Beverly Hills, miejsca zamieszkania wielu sławnych na cały świat hollywoodzkich gwiazd. Czas: początek lat dziewięćdziesiątych, gdy dosłownie w każdym zakamarku Los Angeles, z boomboksów, walkmanów, gramofonów tudzież innych odtwarzaczy płynęły nieustannie dźwięki wściekłego, bujającego hip-hopu, pełne agresywnych, buntowniczych liryków. Czas, gdy królowały wojownicze, za nic mające świętości songi N.W.A, Compton’s Most Wanted, Ice Cube’a czy Cypress Hill. W tym właśnie miejscu, w tym właśnie czasie – pewien młodzieniec o imieniu Alan podjął decyzję, która określi całe jego życie. Postanowił, ze zostanie częścią tej kultury. 

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2014-01-10 17:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 5)

Cage Kennylz. Człowiek ten jest dla mnie istną zagadką. Nie potrafię bowiem zgadnąć, dlaczego znakomity MC, posiadający żywą wyobraźnię, niebanalne skillsy i odwagę, by rzucić rękawicę samemu Eminemowi - jak ktoś taki mógł zaliczyć tak znaczący spadek w jakości wypuszczanych materiałów. Po mocnym, hardkorowym debiucie „Movies for the Blind” i jeszcze lepszym, bardziej introspektywnym, pełnym wykręconych produkcji spod znaku Def Jux albumie „Hell’s Winter” – Cage zamiast iść za ciosem wypuścił album, lekko mówiąc, dziwaczny. „Depart from Me”  nie cieszy się dużą estymą wśród fanów Mr. Palko – abstrakcyjna mieszanka Cage’owej stylówki z rapowo-punkowym koktajlem zafrapowała wielu fanów.  W ubiegłym już roku Cage wypuścił kolejny album – promowany mrocznym trackiem „The Hunt” materiał o srogiej nazwie „Kill the Architect”. Czy jest to tryumfalny powrót legendy undergroundu, czy kolejny blamaż?

Tagi:
recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2013-12-24 16:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 14)

Lubię Jedi Mind Tricks. Lubię Vinniego Paza. Są w moim życiu takie chwile, że jednym z lepszych źródeł rozrywki jest włączenie odtwarzacza i słuchanie właśnie tego grubego, spoconego, wkurwionego pół-Włocha z metalowymi płytkami w gębie i głosem niby papier ścierny, plującego najbardziej hardkorowymi, brutalnymi i plugawymi przekleństwami, jakie można sobie wyobrazić. Że co? Że niby tylko ja tak mam?

Cóż, śmiem twierdzić, że nie tylko ja. Filadelfijski niestety-już-tylko-tercet JMT (Vin + Jus Allah + DJ Kwestion) cieszy się w podziemiu zasłużonym respektem i wiernym fanbase’em, tak samo jak ja z przyjemnością słuchających bluźnierczego gospelu Pazienzy…. Na jesieni otrzymaliśmy nową porcję kazań od naszego The Priest of Bloodshed, zatytułowaną „Carry On Tradition". Posłuchajmy więc, co Vin ma nam tym razem do powiedzenia.  

Tagi:
recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2013-12-05 20:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 0)

Homeboy Sandman. Miano to postanowił sobie przybrać rosły reprezentant Queens o wdzięcznym imieniu Angel del Villar II. Ów artysta od 2007 roku, od premiery EPki „Nourishment”, niemal nieprzerwanie dostarcza słuchaczom hh smaczną pożywkę wysokiej klasy w postaci dobrego, życiowego rapu, nawiniętego w charakterystyczny, sprawny technicznie sposób. Mój zmysł słuchowy odkrył Sanda w 2010 roku, za sprawą premiery krążka „The Good Sun” i tego kawałka. Od tej pory śledziłem karierę Sandmana z uwagą, licząc na to, ze niejednym jeszcze zaskoczy.

I zaskoczył! Nawiązawszy współpracę z sułtanatem Peanut Butter Wolfa i wielkiego wezyra Madliba, legendarnym Stones Throw, Boy Sand złapał niesamowicie intensywny wiatr w żagle. Niemal błyskawicznie wydał w ST dwie epki, następnie świetny długograj „First of a Living Breed” (z przekozackim singlem courtesy of Oddisee!) – w tym roku zaś, w przeciągu zaledwie kilku miesięcy, zaatakował kolejnymi dwiema EPkami – przedmiotami dzisiejszej recenzji. Oto „Kool Herc: Fertile Crescent” i „All That I Hold Dear”.

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2013-11-14 18:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 24)

Koniec hip-hopowego świata w roku pańskim 2013 nie nastąpił.

Nie wykuty został rękami ludzkimi, ani z niebios otwartych nie spadł hip-hopowy platynowy monument, pieczołowicie i z namaszczeniem z krwi, potu i łez, z sampli i atramentu wykuty. Nie został stworzony wzorzec niedościgniony, powód bezsilnego łkania lub płonących ambicji wielu młodych MC, album doskonały, na klęczkach wychwalany za niezgłębioną perfekcję. Nie nastały Dni Pomsty, Lamentu i Frustracji niszczonych klawiatur hejterów, do głębi wstrząśniętych, że nie mogą się do niczego przyczepić. Nie nadszedł wreszcie Mesjasz, Awatar, ogniem i ciętym słowem równający scenę z ziemią, prowadzący ją na nowy poziom, nieskończoną krynicą inspiracji będący. Wielcy tej Gry zawiedli. Kanye w obłęd popadłszy, Yeezusem kazał się mianować, i odleciał w rejony niedostępne zwykłym śmiertelnikom w akompaniamencie elektronicznych pierdnięć, otoczony białymi koszulkami za 120 dolców, fałszywymi Jezusami i flagami Konfederacji (seriously, WTF Kanye?). Jay zaś gnuśnym się stał, w pieniądzach i udach Beyonce się zasmakowawszy, średniawy albumik wydał, buńczucznie zatytułowany Świętym Graalem na Magnetycznej Karcie (coś w ten deseń), a promowany męczącym i – prawdzie w oczy spójrzmy – chujowym singlem z JT… Scena nie zmieniła się więc wiele. Wstrząs  i deszcz ognia i krwi, mające zmyć grzechy gatunku i zmienić jego oblicze - nie nadeszły.

Ale jednak było blisko. Jak nigdy dotąd.  

dodano: 2013-11-10 23:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 10)

Witamy w kolejnym odcinku serii “Tryumfalne Momenty w Dziejach Muzyki”! I’m yo host, Emdablju - dziś przenosimy się w czasie do roku 2001, a artystą, którego weźmiemy pod lupę, będzie Marshall Bruce Mathers III, znany światu jako Eminem.  W roku 2000 premierę miał jego najbardziej utytułowany album, „The Marshall Mathers LP”, po brzegi wypełnionymi bezkompromisowym, rozdzierająco szczerym, szokującym swą brutalnością rapem. Fani ukochali tę płytę  - do dziś „MMLP” uznawane jest za jedno z najznakomitszych osiągnięć gatunku, do tego oficjalnie jest to najszybciej sprzedający się album artysty w dziejach amerykańskiego przemysłu muzycznego (1,76 MILIONA egzemplarzy w pierwszy tylko tydzień – czy muszę coś dodawać?) .

dodano: 2013-11-08 19:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 1)

Szczerze - nie mam pojęcia, jak zacząć. Nie przesadziłbym, pisząc, że mamy do czynienia z jednym z najbardziej chyba kontrowersyjnych utworów w dziejach hip-hopu (a może i w ogóle?). Jak więc powinienem go opisać, z jakiej strony? Zachwalając każdy szczegół, od produkcji począwszy, na realistycznie przedstawionej historii… brutalnego zabójstwa małżonki… Hm. Wyglądałbym jak niezły pojeb, zachwycając się czymś takim… To może z drugiej strony? Potępić „Kim” całkowicie, jadąc i koncept, i wykonanie? No tak, ale wtedy bezzasadnym byłoby w ogóle pisać o tym utworze.

Opisywać ten twór więc niełatwo, zgodzić się jednak można w jednym punkcie – „Kim”, „dedykowany” byłej żonie Marshalla, Kimberly Scott -  to track, który nikogo  nie pozostawia obojętnym. Eminem rozkręcił swoją karierę, stawiając na kontrowersję, brutalność i bezkompromisowość -  w żadnym jednak utworze nie posunął się aż tak daleko, w żadnym nie brzmiał tak wściekle, żaden kawałek nie został przezeń zarapowany (czy to na pewno dla „Kim”  odpowiednie słowo?) z taką nienawiścią.

Tagi:
recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2013-10-27 16:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 2)

Przyznam się na samym początku: do tej płyty podchodziłem bez większych oczekiwań. Jakoś nigdy nie zdołałem zainteresować się twórczością braci z Virginii na tyle, by z wypiekami na twarzy śledzić każdy przeciek, każdą plotkę i informację dotyczącą ich nadchodzących materiałów i featuringów… Ale, ostatnimi miesiącami w co drugim newsie widząc info o ½ Clipse i oficjalnym debiucie w G.O.O.D. Music i nie mogąc odpędzić się już od myślą nie zmąconej twarzy Puszatego okolonej dziwacznymi warkoczykami – pomyślałem: czemu nie, sprawdzę. Poprzednie materiały brata No Malice’a szczególnie mnie jakoś nie powaliły, poziom kawałków wahał się od kiepskich (do dziś nie mogę zdzierżyć „Millions” z Tha Bawse) do całkiem niezłych („Raid” z Półdolarem i niedawno „zaobrączkowanym” Pharrellem – gratulacje, Skateboard P!). Teraz czas na kolejną próbę. Czy Pusha T, głosząc za Marlo z „The Wire”, iż jego imię to jego imię – dał radę, czy ten cały hype był mocno przesadzony? 

video
dodano: 2013-10-10 17:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 5)

Niedawno Polskę odwiedziło dwóch gości. Legendarny MC z Juice Crew, reprezentant owianego złą sławą brooklyńskiego Brownsville, autor klasycznych „Disposable Arts” i "A Long Hot Summer” – Masta Ace, oraz uznany producent rodem z Toronto, godny kontynuatoor tradycji pełnokrwistego, przepotężnego eastcoastowego boombapu („Double Barrel” – czy muszę dodawać więcej?) – Marco Polo.

kategorie: Hip-Hop/Rap, Rankingi, Rock
dodano: 2013-09-07 16:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 16)

Witam ponownie w kolejnym etapie podróży przez kawałki, na których spotykają się i MC, i rockmani bądź metalowcy…. Dziś więc część druga, a więc tracki, które pomimo obecności doświadczonych producentów, gwiazd o światowej sławie itd. – ewidentnie się nie udały. A więc, zgniłe pomidory w dłoń - oto 10 najgorszych (W MOJEJ OPINII) spotkań świata rapu i rocka.

video
dodano: 2013-09-03 17:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 0)

Kontynuując mały cykl artykułów o rap-rockowych crossoverach – co odpowiedzielibyście, gdybym spytał, kto był na początku? Kto pierwszy wpadł na pomysł skonfrontowania w jednym utworze zespołu rockowego i rapera/ów? Który utwór był tym pierwszym?

kategorie: Audio, Hip-Hop/Rap, Rankingi, Rock
dodano: 2013-08-31 18:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 34)

Niedawno swoją premierę miał najnowszy album Tech N9ne’a, „Something Else”, z zawartą na trackliście kompozycją iście historyczną – oto członkowie jednego z najbardziej utytułowanych i najsłynniejszych zespołów w historii rocka nagrali utwór z jednym z najbardziej szanowanych raperów Ameryki. Piszę tu oczywiście o utworze „Strange 2013”, hip-hopowym remake’u „Strange Days” legendarnych The Doors, stworzonym we współpracy Techa z Fredwreckiem oraz… samym zespołem: Johnem Densmore’em, Robbym Kriegerem oraz Rayem Manzarkiem. Kawałek ten jest też ważny z innego powodu – to ostatni utwór, jaki Manzarek zdążył nagrać przed śmiercią (20.05.2013).

Wysłuchawszy „Strange 2013” (znakomity sztos swoją drogą), wpadła mi do głowy pewna myśl: a może by tak skompilować mały ranking utworów, w których obok MC pojawiają się artyści rockowi? Przecież remake Techa to nie pierwsza okazja, kiedy w studiu spotkali się raperzy i rockmani/metalowcy z zamiarem stworzenia tracku/ów łączących „the best of both worlds”. Nieraz słyszeliśmy, że obok MC udzielają się wokaliści, albo że hiphopowy beat okraszony został gitarowymi riffami czy prawdziwą perkusją – ba, istnieją przecież całe zespoły bazujące na łączeniu hiphopowych produkcji z żywym instrumentarium – choćby The Roots. Swoją drogą, Rootsi nagrali ostatnio kolejny kollabo-album, prawda? Owszem, do tego z nie byle kim, bo z samym Elvisem Costello (premiera 17 września), kolejną muzyczną legendą!  

Widać więc, że kolaboracji rap-rock jest wiele… Są one na pewno zaskakujące i ciekawe, jednak czy wszystkie bez wyjątku są dobre? Nie, za nic w świecie. Istnieją kolaboracje RR fantastyczne, legendarne wręcz – a istnieją też takie, o których zapomnieć należy jak najszybciej, takie, które ewidentnie twórcom nie wyszły…

Chciałbym tedy zaprezentować w dwóch listach: top 10 najlepszych utworów powstałych ze współpracy raperów i rockmanów, oraz top 10 najgorszych tworów. Dziś więc – dziesiątka najlepszych. C’mon y’all, let’s rock this!

 

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2013-07-09 16:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 1)

Gdybyście spytali mnie o to, którym z tegorocznych Freshmenów XXl jaram się najbardziej, bez wahania wskazałbym na Action Bronsona. Z wyglądu gruby, obleśny rudzielec z okazałym zarostem  – na majku bestia o BARDZO niewyparzonym jęzorze i głosie do złudzenia przypominającym Ghostface’a. Od wydania w 2011 roku pierwszego mikstejpu „Bon Appetit… Bitch!!!”, Bam Bam zdaje się pracować bez ustanku, co rusz wydając nowe materiały pełne mięsistego, tłustego, wędzonego w dymie z najlepszego Cohiba Behike rapu, doprawionego tuzinami bad bitches, kilogramami gangsterki i tonami fuckin-throw-up-on-the-floor-shit klimatu. Wydane niedawno "Saaab Stories" to kolejny (i ostatni już niestety) materiał, jaki Don Producci nagrał w kolaboracji z jednym producentem – tym razem,  po m.in. Statiku Selektah i Alchemiście wybór padł na zyskującego coraz większy rozgłos Harry’ego Frauda.

Strony