Eminem "Kim" (Ot Tak #147)

dodano: 2013-11-08 19:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 1)

Szczerze - nie mam pojęcia, jak zacząć. Nie przesadziłbym, pisząc, że mamy do czynienia z jednym z najbardziej chyba kontrowersyjnych utworów w dziejach hip-hopu (a może i w ogóle?). Jak więc powinienem go opisać, z jakiej strony? Zachwalając każdy szczegół, od produkcji począwszy, na realistycznie przedstawionej historii… brutalnego zabójstwa małżonki… Hm. Wyglądałbym jak niezły pojeb, zachwycając się czymś takim… To może z drugiej strony? Potępić „Kim” całkowicie, jadąc i koncept, i wykonanie? No tak, ale wtedy bezzasadnym byłoby w ogóle pisać o tym utworze.

Opisywać ten twór więc niełatwo, zgodzić się jednak można w jednym punkcie – „Kim”, „dedykowany” byłej żonie Marshalla, Kimberly Scott -  to track, który nikogo  nie pozostawia obojętnym. Eminem rozkręcił swoją karierę, stawiając na kontrowersję, brutalność i bezkompromisowość -  w żadnym jednak utworze nie posunął się aż tak daleko, w żadnym nie brzmiał tak wściekle, żaden kawałek nie został przezeń zarapowany (czy to na pewno dla „Kim”  odpowiednie słowo?) z taką nienawiścią.

Nie przesadzam ani trochę - Eminem w „Kim” jest autentycznie przerażający. Zaczyna się niewinnie, od słodkich słów skierowanych do niewinnej, malutkiej Hailie w kołysce…. Przez chwilę, jedną malutką chwilę, słuchacz ma nadzieję, że to będzie utwór lżejszy, odmienny od dotychczasowych, hardkorowych odlotów „Marshall Mathers LP”… Wtem ostre, histeryczne „SIT DOWN, BITCH!!!” przerywa błogi nastrój. I zaczyna się jazda, przebijająca wszystko, co do tej pory od Ema usłyszeliśmy, dla tytułowej bohaterki – SPOILER – będącą jazdą ostatnią. Eminem w tym utworze to człowiek oszalały z bólu, doprowadzony na skraj, tracący resztki zmysłów, w końcu decydujący się na zakończenie sprawy niewiernej małżonki w najgorszy możliwy sposób. Wszystko to jest niesamowicie odwzorowane w wokalu Ema – miast spokojnie, zimno i cynicznie cedzić jadowite linijki, Marshall wrzeszczy, ile sił w płucach, każdą kolejną linijką epatując coraz większą agresją; w jednej chwili łka z bezsilnej rozpaczy nad stanem swego umysłu i uczuć (You did this to us, you did it, it’s your fault!/Oh my God I’m cracking up, get a grip Marshall) by w następnym momencie w furii maltretować biedną Kim… Warto wspomnieć, że Em podkłada także głos pod nią – kontrast między wyciem Marshalla a łamiącym się lamentem „Kim” jest niesamowity. 

O fenomenalną ilustrację muzyczną postarali się bracia Jeff i Mark Bass. Imponuje gra klawiszy na początku – od słodkiej, niemowlęcej kołysanki przechodzi nagle w klimatyczny motyw, jakby żywcem wyjęty z horroru… Później dochodzą miażdżące bębny i ostre uderzenia gitary elektrycznej, razem z performance’em Ema robiące piorunujące wrażenie.

Wszystko to razem składa się na utwór jedyny w swoim rodzaju, perłę gatunku horrorcore, jeden z najbardziej „kinowych” kawałków w historii tej muzyki oraz niezbity dowód, dlaczego o Eminemie mówiono niegdyś z trwogą „najniebezpieczniejszy człowiek w Ameryce”. Nie życzę tym razem miłego słuchania, gdyż nawet przy najszczerszych chęciach nie użyłbym do opisu „Kim” słówka „miły”. "Wstrząsający" - owszem. "Miły"? W żadnym razie.

Eminem - Kim (HQ]

  

Tagi: 

cyp
pierdolisz synek.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>