Dlaczego: Może teledysk sam w sobie na kolana nie rzuca, ale współpraca Raekwona i AZ w "Sugarhillowym" klimacie brzmi świetnie. To co rzuca się w uszy pierwsze to wyśmienita zwrotka Raekwona, dawno nie słyszałem tak dobrej, a niedawny gość czterech polskich miast tylko dopełnia dzieła.
AZ
AZ
Po wielu latach wyczekiwania AZ pojawił się w Polsce nie na jeden koncert, ale od razu na cztery. Ciężko nie być zajaranym odbiorem, jak masz przed sobą pełną salę ludzi jarających się tym co robisz. AZ propsował polską publiczność na każdym kroku dodając, że "hip-hop tu jest", a teraz... AZ sam podzielił się własną relacją z koncertu w Katowicach dając nam prawie 40 minut materiału video ukazującego jak w Polsce przyjmuje się takie postaci. Film znajdziecie w rozwinięciu a przeprowadzony przez nas po warszawskim koncercie videowywiad już niebawem na Popkillerze.
O ile "Doe Or Die" cieszy się olbrzymim szacunkiem w środowisku, o tyle osób mówiących o drugim krążku Sosy jest dużo mniej. "Pieces Of A Man" ukazało się w 1998 roku, czyli już po wydaniu The Firm w Aftermath, w latach największej popularności rapera z Brooklynu. Wydana w Noo Trybe płyta miała być sposobem na zastąpienie ciężkiego ulicznego przekazu z debiutu luźniejszymi, bardziej imprezowo-rozrywkowymi numerami. Nie znaczy to w żadnym razie, że Aziatic zrezygnował ze swojego street-talk, a tym bardziej, że jego flow przestało być imponujące. Więcej śpiewanych refrenów i cieplejsze i bujające w zupełnie inny sposób produkcje Goldfinga, Trackmasters czy L.E.S. wcale nie sprawiły, że AZ stał się mniej przyjemny w odbiorze. Materiał świetnie broni się do dziś i ciężko wyjaśnić to, że dziś się o nim zapomina chociaż otarł się o złoto sprzedając około 450 tysięcy egzemplarzy.
AZ w Polsce! To pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów rapu!
"Doe or Die 2" Europe Tour 2013 to trasa koncertowa legendarnego rapera AZ, promująca sequel debiutanckiego klasyka "Doe or Die" z 1995 roku, który znalazł się na pierwszym miejscu Billboardu w kategorii "U.S. Top R&B/Hip Hop Albums."
Krytykowanie przez rodzimych słuchaczy wychodzącego obecnie rapu często wygląda mocno groteskowo, szczególnie jeśli chodzi o argumentację. Narzekanie na treści z dzisiejszego mainstreamu na zasadzie "bez przekazu, tylko o dupach, alkoholu, hajsie i jaraniu", dodając "nie to, co prawdziwy klasyczny rap kiedyś" podparte przykładem choćby... poświęconego laskom i używkom "Doggystyle". Lub "sama ulica, gangsterka, dilerka, strzelaniny, nie to, co prawdziwy klasyczny rap kiedyś". A jaki? "No Wu-Tang, Nas, Group Home, Mobb Deep, M.O.P., AZ...". Zastanawiam się tylko wtedy czy VNM nie miał racji w wersie "90% słucha rapu, nie kuma Angola".
Bowiem nawet stricte uliczne albumy takie jak "Doe or Die", "It was written" czy debiut Raekwona, które stworzyły podwaliny pod coś określanego "mafioso rap", gdzie Nas był Escobarem, Rae Chefem a AZ Sosą, dla przeciętnego polskiego słuchacza będą "truskulem". Wymienione albumy to jedno a kulminacja całej mafijnej scenerii miała chyba miejsce na albumie, który Nas, AZ, Foxy Brown i Nature przygotowali w roku 1997 razem z Dr. Dre i Trackmasters. The Firm.
Okres pomiędzy "Doe Or Die", a "Aziatic" w karierze AZ jest trochę niedoceniany. Co prawda "Pieces Of A Man" otarło się o złoto, ale dzisiaj fani raczej nie pamiętają zawartości albumu, podobnie jest w przypadku "9 Lives". Właśnie z wydanego w 2001 roku albumu pochodzi kawałek, który z dzisiejszej perspektywy zaskakuje podwójnie nawet tylko w kwestii obsady. U boku gospodarza pojawia się tutaj stary wyjadacz z Philly - Beanie Sigel, a produkcją zajął się niejaki Bink Dogg... Tak, dobrze kojarzycie, to B!nk, który w tej chwili produkuje dla największych szych mainstreamu za Oceanem.
AZ i Nas. Nas i AZ. Zawsze zestawiani, porównywani i wiązani ze sobą. Wśród fanów nowojorskich brzmień zawsze można było usłyszeć rozważania "co by było gdyby" ta dwójka nagrała kiedyś wspólny album. To Nas jest dla wielu królem Wielkiego Jabłka, stawianym na panteonie rapowych legend... ale to wiecznie niedoceniany i stojący w cieniu AZ upodobał sobie spychanie go w cień we wspólnych kooperacjach. Poczynając od debiutu na kultowym ze wszech miar "Life's a bitch" i wersów "Visualize the realness of life and actuality, fuck who's the baddest, a person status depends on salary, and my mentality is money orientated, I'm destined to live the dream with all my peeps who never made it".
"Illmatic" to chyba największy rapowy klasyk a gościnna zwrotka debiutującego tam AZ to dla wielu najlepszy fragment krążka. Czy może być lepsze uzasadnienie dlaczego jego nadchodzących występów na polskiej ziemi nie możecie przegapić? Jeden z najlepszych a zarazem najbardziej niedocenianych MC w historii, "visualiza", "poeta ulic", po prostu Anthony Cruz - AZ pierwszy raz w Polsce i to aż czterokrotnie!
Mamy niezwykłą przyjemność i zaszczyt zaprosić wszystkich na pierwszy w Szczecinie koncert gwiazdy związanej z kulturą Hip-Hop, tak wielkiego kalibru..
"AZ jest znany jako jeden z najbardziej wpływowych artystów którzy kiedykolwiek chwycili za mikrofon"
"Tym razem mamy niestety złą wiadomość. AZ miał wczoraj wylecieć z Newark do Oslo ale, jak już pewnie część z Was wie, z powodu burzy śnieżnej odwołano wszystkie loty. Dzisiaj przez cały dzień próbowaliśmy znaleźć sposób żeby doleciał na jutro do Warszawy, niestety bezskutecznie. Siła wyższa, "obejrzyjcie sobie wiadomości"... Jest też dobra wiadomość, wspólnie z agencją Clockwork Music ustaliliśmy nową datę koncertu - 8.02.2013.
Za czasów, kiedy The Firm święciło jeszcze triumfy (czyli przede wszystkim przed wydaniem ich albumu w Aftermath) jednym ze zdecydowanie najlepszych duetów na mikrofonie w Nowym Jorku byli Nas i AZ. Nie mówię już o takich numerach jak "Life's Bitch" czy "Mo Money Mo Murder", ale o wszystkich pozostałych i później okazjach, kiedy ci dwaj rapowali razem na długo przed swoim konfliktem. Jednym z takich numerów jest nagrany do spółki z ziomem z The Firm - Nature, "Time" na bicie Dr. Dre. Jeden z najbardziej magicznych numerów jakie słyszałem.
"Illmatic" to chyba największy rapowy klasyk a gościnna zwrotka debiutującego tam AZ to dla wielu najlepszy fragment krążka. Czy może być lepsze uzasadnienie dlaczego piątkowego koncertu w warszawskim klubie 55 nie możecie przegapić? Jeden z najlepszych a zarazem najbardziej niedocenianych MC w historii, "visualiza", "poeta ulic", po prostu Anthony Cruz - AZ pierwszy raz w Polsce!
KONCERT PRZEŁOŻONY Z LISTOPADA
AZ to ikona nowojorskiego rapu - pochodzący z Brooklynu raper, który swoją karierę rozpoczął jeszcze w pierwszej połowie lat 90. Był jedynym gościem na nieśmiertelnym "Illmaticu" Nasa, z którym później wielokrotnie współpracował. W 1995 roku wydał swój debiutancki album "Doe or Die", który znalazł się na pierwszym miejscu Billboardu w kategorii U.S. Top R&B/Hip Hop Albums. Charyzmatyczny rap, nietuzinkowe flow oraz złożone, inteligentne rymy sprawiły, że AZ był nazywany "poetą ulic" i wymieniany jednym tchem z takimi nowojorskimi postaciami jak Jay, Biggie czy wspomniany wcześniej Nasir Jones.
Siedemnaście lat minęło od momentu, kiedy AZ rapował pierwszą zwrotkę i refren w megaklasycznym "Life's A Bitch" Nasa. Szesnaście lat temu światło dzienne ujrzał kapitalny "Doe Or Die" - debiut rapera. Do dziś Anthony Cruz regularnie dostarcza nam kolejne nagrania, nie dając się łatwo zbić z tropu. Może jego muzyce nie towarzyszy takie zainteresowanie jak za czasów The Firm, ale nawija nadal bardzo konkretnie.
A skoro jesteśmy przy The Firm, to właśnie w numerze "Murda On Da Daily", który chcemy zaprezentować dziś, jednoczy się połowa składu kwartetu. Do AZ dołączył reprezentant Queensbridge - Cormega, któremu rok temu stuknęła czterdziestka. AZ zostało do tych okrągłych urodzin tylko kilka miesięcy. Starzeją się?