Wczoraj po raz pierwszy od rozpoczęcia pandemii z transmisją na żywo odbyła się gala BET Awards. Tegoroczne wydarzenie została opatrzona hasłem "Year of the Black Woman", dlatego specjalną nagrodę Lifetime Achievement Award zdobyła Queen Latifah. Oprócz niej na listę zwycięzców wpisali się m.in. Lil Baby, Cardi B i Bruno Mars.
Soul
Soul
Początek lata na Białołęce powitamy w najlepszym, energetycznym stylu! W Parku Picassa wystąpi Miroca Paris. Artysta, pochodzący z Wysp Zielonego Przylądka, przez lata występował m.in. z Cesarią Evorą czy Madonną. W ramach cyklu „Siesta w drodze na Białołęce”, 25 czerwca zaprezentuje wraz z zespołem swój autorski materiał.
Dużo wskazuje na to, że Tyler podtrzyma swoją tradycję wydawniczą, puszczając kolejny album dwa lata po poprzednim. Na kanale artysty pojawił się tajemniczy filmik, który sugeruje, że już niedługo powinniśmy spodziewać się nowości od rapera.
W ciągu czterech lat od wydania czwartego w swoim dorobku, nagrodzonego Grammy LP "Take Me To The Alley" Gregory Porter nie próżnował - zdążył przecież nagrać tribute album dla swojego idola i ewidentnej inspiracji Nat King Cole'a, rok później wypuścił też album nagrany na żywo w słynnej londyńskiej sali koncertowej Royal Albert Hall. Kolejny oficjalny studyjny longplay to jednak inna kategoria, inne oczekiwania, inna presja...
No właśnie, ale czy Gregory kiedykolwiek dał po sobie i swojej twórczości poznać, że odczuwa jakąś ogromną presję? Raczej nie - zbliżający się do okrągłych pięćdziesiątych urodzin muzyk rodem z Los Angeles to sztandarowy przykład świadomego i pewnego siebie artysty, który konsekwentnie idzie swoją drogą, wytaczając własne ścieżki i stopniowo zaskarbiając szacunek i uwagę przemysłu muzycznego, krytyków, a także - podbijając serca słuchaczy na całym świecie (pamiętny występ na Warsaw Summer Jazz Days w 2014 roku!). Co fenomenalny soulowo-jazzowy wokalista przygotował dla nas zatem na swoim zeszłorocznym krążku "All Rise"? Krążku, który - warto dodać - już dzisiaj w nocy ma okazję zdobyć nagrodę Grammy za Najlepszy Album R&B!
Zgodnie z zapowiedziami do sieci trafił pierwszy singiel Bruno Marsa i Andersona .Paaka pod szyldem ich nowego zespołu Silk Sonic. Oprócz tego, poznaliśmy tytuł ich pierwszej wspólnej płyty oraz intro do niej w wykonaniu legendy funku - Bootsy'ego Collinsa.
W życiu pewne są tylko trzy rzeczy: śmierć, podatki i to, że po odpaleniu dowolnego albumu Devina The Dude'a poczujemy ciepło w serduszku. Weteran sceny Houston na nowym „Soulful Distance” kontynuuje swoją muzyczną misję odprężania słuchaczy i łagodzenia obyczajów. I znów mu się udaje.
Stało się! Klasyczne "The Miseducation of Lauryn Hill" dołącza do grona 7 diamentowych, hip-hopowych albumów w historii amerykańskiej muzyki, czyniąc tym samym Lauryn Hill pierwszą raperką z takim wyróżnieniem.
Dokładnie dzisiaj 47. urodziny obchodziłby J Dilla, a jak co roku luty dla fanów genialnego producenta z Detroit oznacza "Dilla Month". Idąc tropem skojarzeń, na tę niedzielę przygotowaliśmy nasz videowywiad z artystą, który co prawda nie pochodzi z Motown City, ale od lat jest mocno powiązany z tamtejszą sceną oraz stanowi część historii Slum Village, macierzystej ekipy Dilli a w 2010 roku zaśpiewał refren w numerze "We'll Show You" na bicie Jay Dee. Mowa o Aaronie Abernathy, znanym wcześniej jako AB - wokaliście, producencie i klawiszowcu, który od kilkunastu lat współpracuje i koncertuje z inną ikoną sceny Detroit - Black Milkiem, ale też konsekwentnie tworzy solowe albumy, pełne pasji i przepełnione soulowym brzmieniem.
Z Aaronem udało nam się porozmawiać przed kamerą w trakcie Hip Hop Kempu 2019, tuż przed koncertem z Black Milkiem i Nat Turner Band. W wywiadzie sympatyczny, elokwentny muzyk opowiedział nam m.in. o tym, jak w 2006 roku został klawiszowcem i dyrektorem artystycznym Slum Village w składzie T3, Elzhi, Baatin oraz czego nauczył się przez 5 lat od legendarnych MC's; o unikalnym koncepcie swoich solowych projektów "Prologue", "Monologue", "Dialogue" i "Epilogue"; porównaniach do D'Angelo i ikonach muzyki soul i funk, którymi się inspirował; współnym albumie z producentem 14KT "Saturn Return"; a także o muzyce jako terapii i dochodzeniu do siebie po złamanym sercu.
Historia kariery Aloe Blacca to jedna z najbardziej niesamowitych jakie mieliśmy okazję obserwować w ostatnich 2 dekadach. Od skromnych początków w podziemnej scenie Los Angeles jako zainspirowany true schoolowym brzmieniem raper u boku producenta Exile (z którym Aloe współtworzy do dziś duet Emanon), do objawienia się jako jeden z najwspanialszych głosów we współczesnym soulu i globalnych hitów pokroju „I Need A Dollar”, multiplatynowego „The Man” czy wreszcie „Wake Me Up”, które przekroczyły wszelkie bariery gatunkowe i społeczne, bijąc przy tym rekordy popularności (oryginalna, klubowa wersja „Wake Me Up” z producentem Avicii dobija właśnie do 2 miliardów wyświetleń na YouTubie!).
Wydany w październiku zeszłego roku, czwarty solowy album 41-letniego artysty rodem z kalifornijskiego Laguna Hills to jego pierwsze pełnoprawne wydawnictwo od czasu przełomowego „Lift Your Spirit” w 2014 roku (nie licząc wydanego dwa lata temu świątecznego krążka „Christmas Funk”). „All Love Everything” to też najbardziej osobisty krążek w dorobku Aloe – skupiony wokół rodziny i potęgi miłości, napisany z perspektywy szczęśliwego męża i ojca dwójki dzieci.
W roku, który w Stanach Zjednoczonych przyniósł ogromne napięcia społeczne i protesty na wręcz niespotykaną wcześniej skalę, muzyka, która przełamuje bariery i dąży do jedności zamiast podsycać konflikty jest na wagę złota. Przykładem dwóch artystów, którzy połączyli siły ponad wszelkimi podziałami i stereotypami są reprezentujący miasto Tampa na Florydzie raper Mike Mass oraz bluesowo/rock'n'rollowy wokalista i gitarzysta J.T. Brown. Ich wspólny, oparty na żywych instrumentach utwór "Blood In The Water" zmaga się ze współczesnymi problemami trawiącymi USA, dostarczając poważne, zaangażowane przesłanie w sposób elokwentny, pełen pasji i kompletnie unikalny.
Przeplatający w niezwykły sposób te dwa gatunki muzyczne utwór opatrzony został równie epickim, robiącym duże wrażenie wideoklipem. Wystarczy wspomnieć, że do nakręcenia go artyści wspólnie z ekipą filmową musieli uzyskać oficjalną zgodę od miasta Tampa - potrzebowali bowiem na kilka godzin zablokować autostradę. Rezultat tych trudów? Jeden z najwspanialszych singli, jakie słyszałem w tym roku, muzyczne i wizualne dzieło sztuki. Nie przegapcie!
Swoją muzykę określa mianem "muzyki króliczej nory" zwracając uwagę na jej nieprzewidywalność, tajemniczość i głębię, a bardziej niż jako piosenkarza postrzega siebie jako "lirycznego ekshibicjonistę" działającego poza szufladkami gatunkowymi, które nakładają terminy R&B czy Hip-Hop. Panie i Panowie, przed Wami theMIND - pochodzący z Filadelfii, ale od ponad dekady mocno związany z Chicago wokalista, który na swoim koncie ma współpracę z takimi tuzami sceny jak Chance The Rapper, Mick Jenkins, Saba, Vic Mensa, Noname czy Joey Purp.
W zeszłym roku theMIND zawitał po raz drugi do Warszawy - tym razem z raperką Noname, a my nie mogliśmy przepuścić okazji, aby z nim porozmawiać przed popkillerową kamerą. Niezwykle inteligentny i elokwentny artysta opowiedział nam m.in. o swoich początkach w Chicago po przeprowadzce do miasta i tym, jak udało mu się nawiązać aż tak szerokie kontakty na scenie muzycznej; o genezie współpracy z Mickiem Jenkinsem i występie na klasycznym mixtejpie "The Water[s]", a także o collabo z Sabą na albumie "CARE FOR ME", współtworzeniu poruszająego tribute'u dla Capital STEEZa wspólnie z Nyckiem Cautionem z Pro Era, czy o swoim debiutanckim krążku "Summer Camp" z 2016 roku oraz znaczeniu miłości do samego siebie i szukaniu własnej drogi życiowej.
theMIND to postać równie fascynująca co zagadkowa, wielowymiarowa i wciąż odkrywająca przed nami nowe pokłady umiejętności i kreatywności. Po raz pierwszy na szerszą skalę świat usłyszał o nim przy okazji pamiętnego mixtape'u Micka Jenkinsa "The Water[s]" w 2014 roku. To właśnie głos theMINDa otwierał ów projekt wspaniałym intrem, a także wbijał się głowę pełnym pasji refrenem w kapitalnym "Dehydration". Od tej pory mocno związany z Chicago artysta współpracował z takimi tuzami tamtejszej sceny jak Chance The Rapper, Vic Mensa, Saba czy Noname, a także wydał swój debiutancki, ambitny album "Summer Camp" w 2016 roku.
W zeszłym miesiącu światło dzienne ujrzał natomiast wyczekiwany od 4 lat drugi studyjny album wokalisty balansującego na granicy wysublimowanego, świeżo brzmiącego r&b i hip-hopu. Krążek "Don't Let It Go To Your Head" to równe 30 minut muzyki pełnej emocji, nieszablonowej, łamiącej schematy. Gościnnie artystę wsparł m.in. wspomniany Saba - autor jednej z najlepszych płyt roku 2018.
W obecnych czasach ilość muzyki, która nas zalewa potrafi wręcz przyprawić o ból głowy. Codziennie nowe single i klipy, co tydzień nowe albumy, playlisty... Jak tu się w tym wszystkim połapać? Muzyczny fast food i przeładowanie rynku sprawia też niestety, że wiele wyjątkowych projektów po prostu ucieka naszej uwadze, nie przebija się, przechodzi bokiem - a cierpią na tym zwłaszcza artyści w pełni niezależni.
Artyści tacy jak James Sims IV, znany niegdyś jako Justhoughtz - niesamowicie utalentowany i wszechstronny MC i wokalista z Atlanty, któremu nie brakuje dosłownie niczego jeśli chodzi o warsztat i wachlarz umiejętności. Po wielu latach nagrywania do szuflady oraz puszczania luźnych singli James w zeszłym miesiącu puścił w świat wreszcie swój debiutancki longplay "Take It How You Will", wrzucony wyłącznie na Bandcamp artysty jako odsłuch i darmowy download. Na przestrzeni 18 utworów znajdziemy numery płynnie przeplatające organiczny hip-hop z r&b i soulem - raz klasycznie bujający, introspekcyjny rap przywołujący na myśl dokonania J. Cole'a czy Little Brother, a innym razem świeże newschoolowe brzmienia i bangery rodem z ATL ("Legend") czy bezbłędne harmonie wokalne ("Give Some Time"). A to wszystko spójne, dokładnie przemyślane, szczere i płynące głęboko z serca - wspaniałość!
Gdy w 2016 roku recenzowałem poprzedni album Johna Legenda "Darkness and Light", chwaliłem artystę za wyjście ze swojej strefy komfortu i wzbogacenie przekazu o treści społeczno-polityczne - wszystko na fali protestów i napiętych nastrojów w społeczeństwie amerykańskim. Cztery lata po ukazaniu się "Ciemności i Światła" wokalista rodem z Ohio powrócił z szóstym (teoretycznie siódmym, ale nie liczę albumu świątecznego) LP w swoim dorobku, zatytułowanym "Bigger Love".
Co ciekawe, kontrastując z poważniejszym, czarno-białym "Darkness and Light", najnowszy krążek aż tętni życiem i tryska energią - również w sferze graficznej. Jaskrawa, artystyczna okładka z roześmianym artystą, otoczonym kwiatami i ewidentnie gdzieś tam bujającym w obłokach, ba - galaktyce, oraz bardzo starannie napisanym tytułem, od razu wskazuje powrót do tego, co John lubi najbardziej - piosenek o miłości.
Powoli zbliżający się do 30-lecia (!) swojego klasycznego debiutanckiego albumu "3 Years, 5 Months and 2 Days in the Life Of..." Arrested Development nie zwalniają tempa i zaskakują świeżutkim albumem, pierwszym od wydanego w 2018 roku "Craft & Optics". Składające się z 16 utworów "Don't Fight Your Demons" to esencja stylu legendarnej ekipy z Atlanty, a także pierwszy krążek zespołu od czasu odejścia ich duchowego przywódcy Baba Oje pod koniec października 2018 roku.
Jeśli lubicie energiczny, pozytywny, świadomy hip-hop pełen melodii, żywych instrumentów i zgrabnie przeplatający rap ze śpiewem, nie szukajcie dalej, trafiliście w dziesiątkę! Odsłuch albumu oraz teledysk do singla "Becoming" w rozwinięciu.