A do tego masę młodych raperów głodnych sukcesów. Jednym z nich jest reprezentant Los Angeles, Marcus Hopson a.k.a. Hopsin.
Profile
Profile
A do tego masę młodych raperów głodnych sukcesów. Jednym z nich jest reprezentant Los Angeles, Marcus Hopson a.k.a. Hopsin.
Już w szkole średniej - Washington Preparatory High School przejawiał naturalny talent, gdy w klasie zdominowanej przez czarnoskórą młodzież jako jedyny zajmował się amatorską produkcją. On - Meksykanin. Swoją pierwszą "bit-maszynę" - Mattel Synsonic, kupił za pieniądze zarobione na handlu kokainą, którą sprzedawał przez miesiąc. Kiedy odmówił "działki" kobiecie w ciąży zrozumiał, że nie tędy droga i postanowił zając się spełnieniem swoich marzeń. Mimo, ze otrzymał stypendium muzyczne na Berklee College of Music postanowił z niego zrezygnować, aby jak najszybciej zająć się karierą producenta...
Oglądając wywiady z nimi, słuchając tego co mówią w tekstach, czasami ma się wrażenie, że to przykład olbrzymiego muzycznego geniuszu, który zesłano w ciała nastukanych imprezowiczów, którzy przez większość czasu rozmawiają o dupach. The Beatnuts to zespół w swojej karierze łączący rzeczy pozornie niemożliwe do połączenia i być może dlatego tak wyjątkowy.
Nie inaczej jest też w przypadku rapera z South Central Los Angeles, który właśnie debiutuje solowym albumem.
Chiddy Bang to duet raper/producent założony w okolicach 2008 roku na kampusie akademickim uniwersytetu Drexel w Filadelfii, tworzący muzykę, którą sami artyści określili w jednym z wywiadów jako "new age hip hop electronica with oldschool vibe". Ciekaw jestem ilu z naszych czytelników przestało czytać ten artykuł po pierwszy zdaniu...Jeśli tacy się znajdą to popełnili błąd bo Chiddy i Xaphoon Jones tworzą muzykę, która ma w sobie więcej świeżego powietrza (i krwii) niż dwadzieścia półek z napisem "hip-hop" w sklepach płytowych.
Trzeba przyznać, że niełatwo ich kochać. Trueschoolowych fanów zniechęcą odważnym samplowaniem aktualnych albumów, zwolenników ulicznego brzmienia studencką genezą, a wielbicieli "ambitnej" elektroniki numerami odważnie zbliżającymi się do klubowego grania. Mimo to fanów póki co nie brakuje, a na Splashu do hangaru w którym grali koncert nie dało się wejść przez tłum.
Zacznę od pytania - Ilu z was mówi coś ksywa Johnny "J"? A ilu z was zna takie numery 2Pac'a jak "All Bout U", "How Do U Want It" czy "Picture Me Rollin"? Johnny "J" Jackson to człowiek, który stoi za tymi wszystkimi utworami, oraz dziesiątkami innych klasyków. Prawa ręka Tupaca Shakura, jego producent numer 1, a także swego czasu raper (wydał jeden solowy album - "I Gotta Be Me" w 1994r.).
Jednocześnie jeden z najwybitniejszych, a zarazem najbardziej niedocenianych producentów hip-hopowych wszechczasów. Czemu wciąż tyle osób nic o nim nie wie a słysząc tę ksywę mówi ze zdziwieniem "Ktooo?" ?
Jaka była Wasza pierwsza reakcja, kiedy zobaczyliście jego ksywkę i twarz na tej stronie? "Xero Dilli"? "Kontynuator tradycji Detroit"? "Ten od bitów dla Slum Village"? "Kto to, do kurwy nędzy, jest?". W sumie bez różnicy. Czego byście sobie nie myśleli, czego byście nie mówili o Black Milku, on prawdopodobnie będzie robił swoją muzyką i dedukując z dotychczasowego rozwoju sytuacji jego "brzmienie miasta" będzie coraz bardziej oryginalne i będzie zjednywało sobie coraz więcej fanów. Hate it or love it? Ten gość po prostu ma wielki talent i kiedy mówi o muzyce w jego oczach widać coś więcej niż upór w szlifowaniu wyrobniczych skillsów.
Swobodnie można zaryzykować stwierdzenie o największej w historii dominacji i płodności muzycznej kalifornijskiej sceny, ale o tym innym razem. Poświęćcie dziś proszę chwile pewnemu dobremu chłopakowi ze złej okolicy.
Coolio to jeden z tych artystów, którym udało się zaistnieć na rynku muzycznym w różnych krajach i trafić do serc słuchaczy na całym świecie. Raper, którego znają nawet osoby nie mające wiele wspólnego z hip-hopem. Kto bowiem nie słyszał jego hitu "Gangsta's Paradise" z L.V. na refrenie? Kto nie kojarzy jego jak zawsze stylowej fryzury? Coolio to już człowiek legenda i z pewnością nie żaden "one hit wonder".
Artis Leon Ivey, Jr., bo tak nazywa się naprawdę Coolio, obecny jest na kalifornijskiej scenie rapowej od początku lat 90. i ma już na koncie 8 studyjnych albumów. Kawałkiem, który znacznie pomógł mu na starcie kariery i zwrócił na niego uwagę szerszej publiczności, był numer "Fantastic Voyage" z debiutanckiego albumu "It Takes a Thief" (1994r.). Ten pozytywny, funkujący i bardzo stylowy a zarazem świeży numer stał się jednym z najlepiej sprzedających się singli rapowych 1994 roku. Album, promowany także przez dwa inne klipy ("I Remember" i "Mama, I'm In Love Wit a Gangsta") pokrył się w USA platyną. Kariera Coolio nabrała rozpędu a raper momentalnie stał się gwiazdą. To był jednak dopiero początek...
Urodzony w New Haven (Connecticut), a mieszkający obecnie w Atlancie Jamar Nolan to idealny przykład na to, jak można nie ulec presji otoczenia lub obowiązującym trendom, i konsekwentnie robić swoje, idąc własną drogą. Słysząc nazwę "Atlanta", większość osób od razu bowiem skojarzy takie postacie jak Lil'Jon, Ludacris czy Jazze Pha, i będzie się spodziewać typowego południowego rapu z tego regionu. Nic bardziej mylnego. Brzmienie, które prezentuje nam ten utalentowany 21-latek to hip-hop czystej krwi, zawieszony w połowie lat 90-tych, oparty o jazz i soul.
Mój pierwszy kontakt z muzyką tego kota był zupełnie przypadkowy. Na jakimś blogu znalazłem link do jego kawałka "Protect My Soul". Odpaliłem z ciekawości, najpierw podchodząc sceptycznie, z myślą, że to kolejny przeciętniak z podziemia amerykańskiego rapu. Jednak już po pierwszych wersach okazało się, że byłem w błędzie.
J. NIC$ nie dał mi żadnego łatwego argumentu, żeby przekonać was do jego muzyki. Nie ma u siebie żadnego znanego featuringi, ani znanych producentów. Jest za to jedną z najciekawszych postaci z południa Stanów Zjednoczonych jakie słyszałem w ostatnim czasie.
Nics to raper z Miami, który dysponuje nie tylko kozackim południowym stylem wymowy i akcentem, ale również flow i głosem, które każą przypuszczać, że już niebawem będzie w innym punkcie sceny niż dziś!
W ostatni poniedziałek minęło równo 14 lat od śmierci Tupaca Shakura, ikony hip-hopu, jednego z największych raperów wszech czasów, jak i wszechstronnego artysty. Jego wpływ na kulturę hip-hop można by luźno porównać z wpływem Elvisa Presleya na rock 'n' roll. Wystarczy tylko wspomnieć, że płyty 2Pac'a na całym świecie kupiło ponad 75 mln osób, co zapewniło mu nawet miejsce w Księdze Guinnessa. Warto więc zastanowić się, w czym tkwi ten fenomen, co sprawia, że tylu ludzi na całym globie przyciąga jego muzyka?
Sam przyznam, że Tupaca słucham od kiedy miałem bodajże 12 lat i nie rozumiałem wtedy zupełnie nic z jego tekstów. Potem stopniowo poznawałem go coraz lepiej, w czym pomógł mi ogrom materiałów mu poświęconych (książki, filmy, wywiady). I nie wiem z czego to wynika, ale co jakiś czas mam tak, że na nowo łapię zajawkę na 2Pac'a i ponownie zagłębiam się coraz bardziej w jego twórczość. Postaram się więc odpowiedzieć na pytanie "Co tak naprawdę stało się muzyką 2Pac'a po jego śmierci?".
"Rap to nie Showbiz, chyba, że ten z A.G. w duecie" - nawinął parę lat temu Eldo. Ciężko się z nim nie zgodzić, a jednymi z najwybitniejszych przedstawicieli rapowych brzmień, odcinających się od mediów, ploteczek, trendów i zakulisowych gierek są właśnie panowie z D.I.T.C. (no może poza Fat Joe).
Ich muzyka od ponad 20 lat żyje na ulicach Nowego Jorku i inspiruje raperów z całego świata. Także w polskim wydaniu uświadczymy sporo przejawów zajawki nowojorskim kolektywem...