Wale "Inny mainstream" - profil
Pierwszy przymiotnik, który przychodzi do głowy, kiedy myślimy o Wale'u? Ambitny? Przebojowy? Wszechstronny? Wszystkie pasują idealnie. Ten 28-letni Amerykanin nigeryjskiego pochodzenia w USA jest gwiazdą sporego formatu. No bo jak inaczej nazwać kogoś kto jest pierwszoplanową postacią jednego z najbardziej dochodowych labeli największego muzycznego rynku na Świecie?
Liczby mówią same za siebie. Jego nowy mixtape tylko z portalu datpiff przesłuchano prawie dwa miliony razy. W Polsce nadal traktowany jest trochę jako ciekawostka, ale w Stanach jego ostatni album zadebiutował na drugim miejscu rankingów sprzedaży. Kiedy dokładniej obserwujemy jego drogę, ma się wrażenie, że Wale był po prostu skazany na sukces.
Rodzice Wale'a, emigranci z Nigerii, rozpoczęli swoje nowe życie w USA na 5 lat przed narodzinami naszego bohatera. Początek swojego życie raper spędził w Waszyngtonie, potem nastąpiła seria przeprowadzek głównie w obrębie stanu Maryland. Olubowale, bo tak naprawdę brzmi jego imię po liceum otrzymał stypendium w college'u ze względu na swoje sportowe osiągnięcia w footbalu amerykańskim. Do dziś zresztą jest wiernym kibicem Washington Redskins. Kariera sportowa nie potoczyła się po jego myśli, ale szybko okazało się, że na tym talenty Wale'a się nie kończą. Jak sam mówi w jednym z wywiadów od swoich 22 urodzin zaczął żyć swoim wielkim marzeniem, a jego muzyczna droga zaczęła prowadzić go na szczyt.
W 2006 roku singiel "Dig Dug" zyskał świetną rotację w lokalnym radio. 22-latkiem zainteresował się The Source umieszczając go w rubryce "Unsigned Hype". Pierwszy mixtape "Paint A Picture" okazał się dużym sukcesem, a artykuł o Wale'u opublikował nawet Washington Post. Obszerny wywiad z raperem znalazł się również w magazynie Fader. Związek z lokalnym labelem Studio 43 miał być jedynie przedsmakiem tego co nastąpi dalej. Managementem Wale'a zajął się Daniel Weiseman, a kwestia kontraktu o ogólnokrajowym zasięgu stała się jedynie kwestią czasu.
Osobą, która pchnęła Wale'a w górę był brytyjski muzyk, producent i zdobywca Brit Awards - Mark Ronson. Najpierw zaprosił młodego rapera do remixu kawałka Lilly Allen, potem zabrał go w trasę po UK. Logiczną kontynuacją było podpisanie kontraktu z należącym do niego Allido Records. W ramach kontraktu nie wydano od razu albumu, ale dzięki niemu na trzecim mixtape'ie "100 Miles & Runnin" znalazły się numery z gościnnym udziałem Amy Winehouse czy Lilly Allen, które zwróciły uwagę szerokiego grona odbiorców i zaczęły serię siedmiocyfrowych liczb pobrań jego darmowych produkcji, która trwa do dziś.
Kolejne mixtape'y pokazały jak dużym uznaniem cieszy się talent Wale'a wśród innych raperów. U jego boku pojawiali się m.in. Joell Ortiz, Talib Kweli, J. Cole, The Roots, Bun B czy Lil Wayne. O to, żeby mieć Wale'a w swojej wytwórni biły się Atlantic Records, Epic i Def Jam. Ostatecznie podpisał kontrakt dystrybucyjny z Interscope pozostając w Allido Marka Ronsona. Owocem tego kontraktu był wydany w 2009 roku świetnie przyjęty album "Attention Deficit", który potwierdził to, że od tego gościa można oczekiwać wiele. Gościnne udziały Buna B, Pharrela czy K'Naana świetnie wpasowały się w materiał, a produkcje Cool & Dre, Best Kept Secret czy samego Ronsona sprawiły, że całość brzmiała świeżo, dawała nadzieję na szeroki rozgłos bez jednoczesnego koniunkturalizmu i poszukiwania tego co jest najbardziej trendy. Materiał brzmiał trochę tak jakby kontynuował to co w ramach Roc-A-Fella rozpoczął Just Blaze. Album niestety nie zyskał tak dużego wyniku sprzedaży jak powinien, zdaniem reprezentantów Wale'a było to wynikiem tego, że zaszwankowała dystrybucja Interscope, które nie rzuciło na sklepy odpowiedniej ilości płyt. Tłumaczenie pozornie wydaje się nieco naciągane w przypadku takiej firmy jak Interscope, ale fakt, że wydany w 2010 mixtape "More About Nothing" w 90 minut ściągnięto 100 tysięcy razy może to w pewien sposób potwierdzać.
Między innymi dzięki dużemu sukcesowi singla z gościnnym udziałem Lady Gagi Wale w 2011 roku zagrał koncert w trakcie jednego z największych wydarzeń sportowych i medialnych w USA - Super Bowl. W trakcie swojego występu oświadczył, że od teraz reprezentuje label Ricka Rossa - Maybach Music Group. Co prawda mainstreamowy potencjał siedzący w jego muzyce jak najbardziej pasował, ale muzyka już nie do końca kojarzyła się z MMG. Jak się okazało, Wale był i jest na tyle elastycznym gościem, żeby poradzić sobie w każdych warunkach. Jak mówił ostatnio, to że jest w drużynie Ricka Rossa w żaden sposób nie definiuje go jak artysty. Ja osobiście postawiłbym to pod znakiem zapytania szczególnie w kontekście tego, że drugi album - "Ambition", wydany w 2011 już w MMG był zdecydowanie ukłonem w stronę stylu jego wytwórni. Niestety artystycznie był rozczarowaniem, dłużył się, nie miał dawnej energii, a to że singiel z Meekiem Millem i Rickiem Rossem był jednym z najlepszych singili 2011 nie zmieniało obrazu całości. Mimo to płyta pokryła się złotem sprzedając tylko w pierwszym tygodniu 164 tysiące egzemplarzy co potwierdziło tylko status gwiazdy, który nadal jest aktualny.
Recenzję "Folarin" - nowego mixtape'u Wale'a mogliście przeczytać wczoraj. Wydaje się, że droga tego gościa od 2007 roku usłana różami zaczyna się trochę komplikować i stoi przed nim duże wyzwanie. "Folarin" jest przyzwoite, ale hen hen za poziomem "Attention Deficit". Wale chyba potrzebuje nowego pomysłu na siebie, albo porządnego producenta wykonawczego, który dobierze mu bity, które nie będą jedynie akceptowalne. W 2013 mamy otrzymać trzeci album Wale'a zatytułowany "I Ain't Perfect". Nikt perfekcji nie oczekuje, ale przydałoby się coś co na nowo odrodzi go jako artystę, a nie tylko produkt. Oczywiście z formą liryczną problemów jest mniej niż z całym "opakowaniem", ale w dzisiejszych czasach świetne zwrotki rzucone na średnie podkłady to zdecydowanie za mało, żeby pozostawać na szczycie. Zależy jeszcze co uznajemy za szczyt, ale wydaje mi się, że dla reprezentanta Waszyngtonu wysoki poziom sprzedaży płyt kosztem jakości muzyki nie jest do zaakceptowania. Wielu fanów na całym Świecie oczekuje od Wale'a tego, że będzie zmieniał utarty obraz mainstreamu, a nie starał się w niego za wszelką cenę wpasować. Będziemy uważnie obserwować to co będzie działo się wokół tego niezwykle zdolnego chłopaka w następnych miesiącach. Pod spodem znajdziecie parę tracków, które pokażą wam dlaczego należy traktować go jako nadzieję tego przemysłu i przedstawią drogę jaką przeszedł by znaleźć się tu, gdzie jest dziś. Poczynając od pierwszego singla, który wzbudził zainteresowanie lokalnego radio, kończąc na ostatnim LP i singlu, który pokazuje, że mainstream a'la Wale mógłby być znacznie lepszy niż "Folarin".