O.S.T.R. "Jazz, Dwa, Trzy" - recenzja nr 1
Świadomy słuchacz przeważnie oczekuje od swoich ulubionych artystów czegoś zaskakującego, nowego, świeżego. Zrobić coś takiego mówiąc prawdę, będąc szczerym i zarazem będąc statecznym i mądrym człowiekiem, który odniósł sukces to olbrzymie wyzwanie.
Moim zdaniem, tym razem Adamowi się nie udało, a przynajmniej nie w takim stopniu w jakim byśmy chcieli. Jest to dla mnie tym smutniejsze, że na "Jazz, Dwa, Trzy" znajdziemy numery na poziomie, na który Ostremu ostatnio nie udawało się wspiąć. "Szpiedzy Tacy Jak My", "W Miłości", druga część "W Nienawiści", "Na Luzie", "R.E.L.A.K.S.", "ŁDZ Skit"... Gdyby materiał utrzymano na poziomie tych numerów, mielibyśmy album lepszy od "TDD", które uważam za kozackie. Niestety reszta tego albumu tak wielkim optymizmem już nie nastraja.
Dużo tutaj przegadanych numerów, które niespecjalnie wnoszą coś do twórczości O.S.T.R.'a. "Wiecznie Drugi" jak dla mnie jest klasycznym przykładem "za dalekiego odlotu", "Jeśli Nie Masz" jako kolejny z numerów broniących kultury jest ok, ale na łopatki nie rzuca. Rozumiem, że Adam chciał pokazać, że w tej grze chodzi o umiejętności, ale tak naprawdę motyw z rapowaniem kolejnymi literami alfabetu jest już znany (chociażby z płyty Medium), a kiedy już się za niego bierze, trzeba mieć pewność, że zrobi się to wyjątkowo. Podobnie z "rapowaniem cyframi" od jednego do dwudziestu czterech - słysząc to mam wrażenie, że Adam nadal potrafi gadać, ale już niekoniecznie ma o czym. "Nie Potrzebuję Noża"? Podobnie... Rapowanie oparte na patencie, który de facto nic nie wnosi do treści numeru i płyty. Szkoda, bo kiedy już O.S.T.R. wpada na ciekawy i mniej abstrakcyjny pomysł, wciąż potrafi siać rozpierdol w wersji "classic".
Dla pierwszego bitu "Szpiegów" i ciekawej obserwacyjnej treści tego numeru, dla konwencji bezpardonowej kłótni małżeńskiej i jej komicznego zakończenia "W Miłości", czy tych ciarek, które wchodzą wraz z bitem do "ŁDZ Skitu" ten album warto kupić. Fajny jest ten motyw z grą, ale nie może niestety ukryć tego, że to najsłabszy album Adama od dłuższego czasu. W mojej prywatnej opinii jeden z najgorszych w karierze. Pierwszy wers "I Co Powiedzieć" artysta powinien rzucić sobie wielkimi literami na ścianie studio i czytać przed rozpoczęciem pisania każdego kolejnego numeru. "Jazz, Dwa, Trzy" na trójkę z plusem, bo poniżej pewnego poziomu nie schodzi, a kawałki o których wspomniałem dołączają do wielkiej paki fantastycznych numerów potwierdzających geniusz tego wariata. Aha...Żeby było jasne. Nie zarabiam Twoim kosztem Adamie, a krytyka nie zawsze wynika ze złych intencji i emocji. Jestem jednym z tysięcy fanów w tym kraju, którzy czekają na Twój kolejny wielki album. Ten ma tylko wielkie momenty.
Strony