Jedenaście albumów, dwa złota z rzędu, wreszcie platynowa płyta... To z pewnością imponujący wynik na polskiej,
zdegenerowanej scenie hip-hop. Co dziwne, O.S.T.R. był najbardziej
nagradzany i chwalony przez pozabranżowe media za albumy, które
wielu wydawały się być już tylko echem jego najważniejszych i najbardziej wartościowych artystycznie
dokonań. To postać bezwzględnie zasługująca na olbrzymi szacunek i bezmyślny
hejting niewiele zmieniał w jego pozycji na scenie, ale fakt faktem,
ostatnie płyty, z "O.C.B." na czele, były mniej czytelne, przegadane i
szybko nużyły, nawet pomimo znakomitej strony muzycznej. Konwencja
koncept albumu przyjęta przy jedenastej pozycji w solowej dyskografii
rapera była dla nas sporą nadzieję na zmianę. Zdążyliśmy już zatęsknić
za ciętym, błyskotliwym i trzymającym się tematu Ostrym. Czy ta płyta
faktycznie coś zmieniła?
To mało powiedziane. W moim odczuciu "Tylko Dla Dorosłych" to renesans niebywałego talentu O.S.T.R.-a. Pierwsze CD, zamknięte w 50 minutach, to przemyślana, dopracowana, świetnie opowiedziana i bardzo wciągająca historia. Została ona skonstruowana tak, że słuchacz nawet po kilkudziesięciu przesłuchaniach wciąż odnajduje w niej szczegóły, które wcześniej uciekły jego uwadze, a są kozackimi "smaczkami". Co ciekawe nie wynika to wcale ze specjalnych zmian w stylu rapowania Ostrego. Nadal wydaje się abstrakcyjny i może dlatego pierwsze przesłuchanie trochę rozczarowuje. Na szczęście każde kolejne wprawia w coraz większy zachwyt. Pozornie bezsensowne i nietrafione wersy w pewnym momencie okazują się jednym z elementów zagadki i człowiek zaczyna rozumieć, że na tej płycie nie ma miejsca na zarzucaną autorowi przypadkowość. Każde odsłuchanie wnosi coś do wyobrażenia o historii Nikodema R. U mnie działa to do dziś...
Muzycznie zgodnie z przewidywaniami płyta brzmi wyśmienicie, a jej mroczniejszy, bardziej "uliczny" klimat jest bardzo miłą odmianą, po dwóch poprzednich, jak dla mnie chyba zbyt słodkich produkcjach. Muzyka na pierwszym cedeku brzmi jakby Adam wrócił do hardkorowych, nowojorskich płyt, które na jego półce zdążyły już zarosnąć grubą warstwą kurzu. Z wykorzystaniem swojego aktualnego warsztatu sprawił, że szorstkie, osiedlowe produkcje brzmią profesjonalnie, nowocześnie, a zarazem klasycznie i "O.S.T.R.-owo". Podkłady mają wreszcie zarazem uliczny sznyt jak i zapadający w pamięć potencjał. Za przykład może posłużyć wybitny singiel "Śpij Spokojnie" czy "Nie Odwracaj Się" brzmiące trochę jak stary Mobb Deep stuningowany a la 2010. Jedyny zarzut, który jestem w stanie postawić koncept-albumowi to narracja Fajbusiewicza, która choć jako pomysł była strzałem w dziesiątkę, w efekcie brzmi trochę jakby pan Michał dostał tekst na 3 sekundy przed wejściem do kabiny wokalowej.
To jednak nie koniec! Ostry jak to Ostry... Lubi robić znacznie więcej muzyki niż 50 minut w rok i przygotował drugą, ukrytą płytę (genialne wydanie!). Obiegowo nazwana "Asfaltonem" płyta to bardziej tradycyjna, dłuższa i mniej ścisła forma muzyczna. Dacie wiarę, że ta płyta też robi niesamowite wrażenie? Moim zdaniem drugi kompakt, który jakby nie patrzeć jest tylko bonusem do głównego wydawnictwa zdecydowanie przerasta dwa poprzednie długogrające produkcje łodzianina. Początkowo w pamięć zapada przede wszystkim ósmy kawałek, (pewnie więcej powie wam nieoficjalny tytuł "Mały, Szary, Człowiek"), który poprzez nieziemską energię automatycznie stał się kandydatem do polskiego bangera roku. Po czasie, każdy z tracków drugiego CD ukazuje swoje walory i po kilku (max kilkunastu) przesłuchaniach album jako całość odbiera się z niesamowitą przyjemnością. To trzyma poziom od pierwszego kawałka, aż po rewelacyjny hidden track z Kochanem... Po dłuższej przerwie można wreszcie czerpać stuprocentową zajawę z dzieła wykreowanego przez geniusz tego kolesia z Teofilowa. Nasz niedosyt został zaspokojony. Wszyscy, którzy już myśleli, że Ostry trzyma najwyższy poziom tylko jako beatmaker, mogą się bardzo zdziwić. Nie umiem nawet powiedzieć, które z dwóch CD jest lepsze, bo... to się zmienia w zależności od tego, którego z nich w danym momencie słucham i niech to będzie świadectwo niekłamanej zajawki, którą czerpię z tego albumu. To pierwsza pozycja Adama od "HollyŁodzi", który znam na pamięć i nie mam aż tak wielkich problemów z ogarnięciem skomplikowanego toku myślenia autora, a za to odzyskałem swoje ciary na plecach.
Podsumowanie będzie krótkie. Mój koleżka (serdecznie pozdrawiam!) zapytany o to jak podobało mu się "Tylko Dla Dorosłych", odpowiedział "Ta płyta to przykład, jak można postawić sobie pomnik za życia". O.S.T.R. jest geniuszem, a słuchając tej płyty wreszcie oprócz szacunku za stare nagrania zasłużył też na wielkie uznanie za jedną, konkretną pozycję jako całość. Nawet ta platyna to za mało. Adam otarł się o szóstkę, ale po chwili namysłu wystawiam piątkę z plusem. Myślę, że to nie koniec zaskoczeń, których możemy wypatrywać z łódzkich Bałut. Obyśmy na kolejne nie musieli czekać tak długo jak na to. Mówcie co chcecie, ale trzeba doceniać tak wielkich artystów, bo w naszych czasach niewielu ma taką charyzmę, osobowość i talent jak Adam Ostrowski. Głupio mi, że przez chwilę w niego zwątpiłem. Jest wielki.