Ad.M.a - Z życia raperki #6: "Szmaragdowa Szczerość"
Drogi Ty
Przez 21 lat swojego życia byłam zazdrośnicą. Patrzyłam na innych uważając, że to co osiągnęli im się nie należy, że ktoś inny powinien doznawać zaszczytów. Rozstałam się nawet z chłopakiem bo rapował lepiej ode mnie, czego nie mogłam ówcześnie znieść. To moja głupota czy lęk trzymały pęd do rozwoju na krótkiej, frustrującej smyczy?
Według doniesień naukowych płaty czołowe odpowiedzialne między innymi za podejmowanie decyzji i wolę do działania dojrzewają do ok. 21 roku życia. Ja chyba też musiałam tyle czekać aby zacząć żyć. Nigdy nie wierzyłam we własne możliwości. Podczas podejmowania życiowych decyzji słuchałam głosów doradców, zagłuszając jednocześnie moje wewnętrzne wołanie o poczucie spełnienia. Najpierw słuchałam Matki. Zawsze chciała bym została kimś znaczącym. Najlepiej lekarzem lub prawnikiem. Choć jednocześnie, gdy miałam siedem lat zapisała mnie na plastykę, tańce i teatr – namawiając przy tym żebym zdawała do szkoły muzycznej. Nie wiem jakie Ty masz podejście do talentów. Ja uważam, że gdy raz coś rozbudzisz ciężko to potem stłumić. Nawet kiedy bardzo się starasz. Twoja podświadomość i tak wprowadzi to do Twojego życia. Może już nie w postaci radosnej aktywności lecz zjadającej Cię od środka stłumionej pasji. Nie będziesz czuć ulgi. Kiedy zaczęłam wchodzić w fazę buntu - pojawił się rap. Chciałam się poprzez niego realizować tak jak ja chcę, a nie jak chcą inni. Nie miałam jednak odwagi by słuchać głosu serca. Poszłam do klasy prawniczej. Na historii zamiast zapisywać wykład nauczycielki pisałam w zeszycie wiersze. Po szkole kłamałam, że jestem na zakupach lub u koleżanki, a tak naprawdę przemierzałam całe miasto by coś nagrać. Moja Mama nie pochwalała mojej pasji. Dla niej była przyczyną gorszych ocen oraz drogą do narkomanii i złego zachowania. Zazdrościłam wtedy tym, których rodzice finansowali sprzęt do studia, czy słuchali ich kawałków z dumą, że coś robią zamiast stać pod blokiem.
Był jeszcze teatr. Kiedy w trzeciej klasie liceum nadszedł czas poważnych decyzji przez głowę przemknęła mi myśl o zdawaniu do Akademii Teatralnej. Chciałam spróbować. Znajomi z teatru mówili, że powinnam, że mam szanse. Ja jednak stwierdziłam, że nawet jeśli bym się dostała to i tak owe studia nie dadzą mi zawodu, który pozwoli się utrzymać. Rodzina powiedziała, że to mądry wybór. Kiedy w następnym roku moja koleżanka dostała od rodziców pieniądze na studium teatralne, po czym po roku stwierdziła, że nie chce zdawać do Akademii - nie mogłam tego zrozumieć. Trudno było mi pojąć fakt, że zainwestowała w pasję, miała przy tym wsparcie, a mimo to wybrała inaczej. Zazdrościłam jej tej możliwości i oburzało mnie, że nie wykorzystała takiej szansy. Szansy, na którą ja sobie nie pozwoliłam. To wszystko zbiegło się w czasie z porzuceniem rapu. Rozpoczęłam studia. Wyjechałam z rodzinnego miasta. Straciłam całkowicie wiarę w swoje umiejętności. Moi koledzy się rozwijali. Marzyli o wydawaniu płyt i karierze. Ja doszłam do wniosku, że to nie dla mnie, że nie potrafię pisać takich linijek jak oni. Kiedy mój chłopak nagrał swoją pierwszą płytę, a ludzie z róznych stron Polski zamawiali jej fizyczną wersję byłam z niego dumna, ale jednocześnie czułam, że sama nigdy czegoś takiego nie osiągnę. Zagubiłam się w sobie.
Trwało to 2 lata. W tym czasie ludzie z Chełma rozwinęli skrzydła. Ja patrzyłam na to z boku uważając, że nie zasłużyli, bo mieli łatwiej. Przejrzałam na oczy dopiero kiedy inna raperka zaczęła kolekcjonować sukcesy. Zrobiłam wtedy prosty rachunek sumienia. Gdzie podstawowym pytaniem było: A co TY zrobiłaś by było inaczej niż jest? Nic, poddałam się. Najłatwiej jest patrzeć na innych z zazdrością siedząc w domu przed monitorem komputera komentując ich kolejne osiągnięcia. Najłatwiej, ale to do niczego nie prowadzi. Odwaga. Trzeba mieć odwagę by walczyć o marzenia. W 2012 roku w końcu się na nią zdobyłam. Miałam 21 lat i długą listę rzeczy, które chcę w życiu osiągnąć. W końcu zaczełam słuchać siebie. Już nie zazdroszczę raperom i raperkom. Choć mocniej czuję zapach ich sukcesów. Coraz częściej nie są już tylko obcymi ludźmi, ale znajomymi bliższymi i dalszymi. Jednak kiedy stoję w tłumie, patrząc jak widownia ich łaknie, jak zna każde słowo utworu, widzę że ciężka praca się opłaciła. Mój współlokator Arek powiedział ostatnio: „Porównywanie się do innych jest bezsensowne, bo każdy jest najlepszy w byciu tym, kim jest”. Jestem najlepsza w byciu sobą. Jestem najlepsza w słuchaniu samej siebie. Wykreślając kolejne punkty z listy marzeń czuję się szczęśliwa. Już nie trawi mnie frustracja, bo wzięłam swoje sprawy w swoje drobne dłonie. Życie jest tak kruche, takie krótkie, że nie warto marnować go na zazdrość i siedzenie na dupie. To żadna przeszkoda, że jestem kobietą, bo moją największą przeszkodą byłam Ja sama. Jestem najlepsza w byciu własną przeszkodą. Ale ten stan już minął.
Twoja Ja