Ad.M.a - Z życia raperki #5: "Uwaga, Cycki!"
„Jak to jest być kobietą w rapie?” – pytają dziennikarze podczas wywiadów, a ja odpowiadam.... i odpowiadam… i po pewnym czasie mam dość. Wiadomo, że raz jest cierpko, a raz słodko. Już jakiś czas temu napisałam pierwszą wersję tych przemyśleń, miały traktować tylko o „słodkościach” niestety... będę musiała dorzucić trochę branżowego smrodu do tej pachnącej wanilią otoczki.
Nie będę oszukiwać, czasami jest nam łatwiej niż mężczyznom. Jest nas mniej, nasze ruchy mogą być szybciej zauważone przez potencjalnego słuchacza i środowisko niż innych raperów na tym samym poziomie. To co może nam pomóc w przebiciu się na salonowe głośniki jednocześnie jest naszą zgubą, ponieważ niewielka konkurencja wśród raperek potrafi rozleniwić. Oprócz tego jest jeszcze jeden aspekt, który z atutu staje się przekleństwem - ciało.
Kiedy w internecie pojawiło się wydarzenie „Chcemy, by Ad.M.a wystąpiła w Playboyu” jeden z ubóstwianych przez was MC napisał do mnie „przeforsuję to” a ja pomyślałam „zobaczymy”. Cała akcja była zabawna zarówno dla mnie jak i dla uczestników. Posty publikowane na wydarzeniu trzymały się zasad dobrego smaku. Jednak co się dzieje gdy fantazja fanów znosi ich na niebezpieczne wody? Wtedy powstaje alternatywna wersja pomysłu dotycząca filmu porno...
Część z was napisze pod tym tekstem „dostałaś za swoje”. Pewnie dlatego, że wyjełam „kij z dupy” o którym nawijało 2cztery7 i podeszłam na luzie do pierwszego wydarzenia. Nie powinnam się też dziwić takim pomysłom skoro przecież „gram ciałem”. I teraz czas na smród. Cycki! Cycki potrafią wiele zdziałać. Od kilkudziesięciu lat popularność zyskują piękne kobiety i przystojni mężczyźni. Showbiznes jest bezlitosny. Żyjemy w czasach kultu młodego i idealnego ciała. W muzyce również wykorzystuje się cielesne zalety wokalistów. A jak to jest w rapie? Za granicą ta kwestia nie odbiega od ogólnych standardów. Raperzy na teledyskach raczą swoich słuchaczy wyrzeźbionymi torsami, wymyślnymi fryzurami i wymodelowanym zarostem. Nikt nie protestuje. Raperki również nie pozostają dłużne. Z ostatnich miesięcy do głowy przychodzi mi oczywiście "Anaconda" - Nicki Minaj, ale również mniej hejtowana Azealia Banks w klipie do "Chasing Time". Panie odważnie prezentują to co „mama w genach dała”. A jak ta sprawa wygląda w Polsce? Wszyscy z pewnością pamietają słynną sesję Wdowy do „Braggacadabry” kiedy siedzi na masce Mercedesa. Osobiście przychodzi mi jeszcze do głowy selfie Guovy prezentujące jej piersi oraz okładka Lilu do płyty „LA”, gdzie pokazuje nagie plecy. Mało bogaty zbiór kobiecych kształtów prawda? Jednak jak się okazuje wcale nie trzeba pokazywać piersi by zarzucano ci „grę ciałem”.
Czy mamy tu doczynienia z rodzajem seksizmu? Czy jeśli Flint jest przystojnym mężczyzną i pokazuje swoją twarz w teledyskach to oznacza, że gra cielesnością? Czy jeśli członkowie Trzeciego Wymiaru ujawniają swoje nagie torsy, wysmarowane sadzą i ociekające potem to podprogowo zachęcają swoje fanki do kupna ich najnowszej płyty? Ponieważ jest to spełnienie stereotypowej seksualnej fantazji kobiet? Moim zdaniem - nie. Jednak kuszącego wyglądu mężczyźnie nikt nie wytknie, a kobiecie tak. Ostatnio dyskutowałam na ten temat z Nerwusem. Jeśli ktoś jest ładny to dlaczego ma udawać, że tak nie jest? Nie mówię tu o skromności lecz o samoświadomości. Dlaczego nie wykorzystać czegoś, co dostaliśmy w darze od natury? Czy aż tak ciężko jest przełknąć niektórym, że wygląd będący częścią wizerunku w muzyce jest równie ważny jak twórczość? Dlaczego niektórym łatwiej przychodzi propsowanie kampani promocyjnej opartej na liście gończym lub narkotykach niż zrozumienie, że muzyka to rozrywka i wszystko jest dla ludzi (czytaj Popek filozofii). Nie pokazałam jeszcze swojego ciała, a już spotkałam się z opinią, że opieram swój image na seksie. A co gdybym rzeczywiście wzięła udział w sesji do Playboya? Wiadomo, że propozycja jest nierealna, ale puśćmy wodze fantazji... Stety niestety rynek nie jest gotowy na takie rzeczy. Pewnie zaszczuli by mnie zanim zdjęcia ujrzałyby światło dzienne. Witamy w Polsce! Jak podchodzę do samego pomysłu?
Pewnie część z was się zgorszy, ale ja widzę to pozytywnie. Wyznaję pogląd „my body is my freedom”. I tak wszyscy skończymy pomarszczeni. Mi przynajmniej zostałyby zdjęcia. Skojarzyło mi się to z sesją Samanthy Jones z „Seksu w wielkim mieście”. Bohaterka zafundowała sobie sama taką sesję, żeby będąc staruszką móc powspominać jak świetnie wyglądała w przeszłości. Nie uważam, że takie zdjęcia służą tylko męskiej przyjemności. Przede wszystkim zrobiłabym to dla siebie. Żyjemy przepełnione od nastoletniości kompleksami. Wstydzimy się własnej nagości. I ja niestety też nie odbiegam od tego modelu. Chociażby przykład mojego poczucia wstydu z ostatniej zimy. Ze znajomymi wybraliśmy się do term. Były tam trzy strefy: głośna, cicha oraz saunarium. Nie przepadam za saunami. Robi mi się w nich słabo, ale zrobiono mi takie pranie mózgu, że się zgodziłam. W strojach kąpielowych ruszyliśmy na podbój tego pełnego „relaksu” miejsca. Już przy wejściu powitała nas Pani, która objaśniła, że po pierwsze saunarium jest koedukacyjne, a po drugie można po nim się poruszać tylko w wydanym przez nią ręczniku. W sumie wszystko byłoby spoko, gdyby nie fakt, że ręcznik ledwo zakrywał mi jednocześnie biust i wzgórek łonowy. Dodatkowo było w nim można skorzystać tylko z jednej sauny i korytarza. Chłopcy nie mieli tego problemu. Ręczniczek zasłaniał im perfekcyjnie cały przybytek, zresztą z pokazywaniem tego czy owego czuli się jak bogowie. Mnie sparaliżował wstyd. Moja skóra i ręczniczek stały się na godzinę nierozerwalną całością i nawet namowy znajomych oraz widok nagich piersi i penisów nie sprawiły, że poczułam się swobodnie. Postanowiłam, że następnym razem nie powtórzę tego błędu... Ale wait, wróćmy do tematu. O ile sesja w szanowanym męskim magazynie, czy też klipy w których główną rolę grają kobiece wdzięki są do przyjęcia o tyle pomysł z filmem porno to przesada. Autorzy chyba niekoniecznie zapoznali się z moją twórczością i poglądami skoro założyli coś takiego. Podsumowując ten pełen dygresji wywód - podkreślanie i eksponowanie urody nie jest niczym złym. Pod warunkiem, że za łądną buzią/piersiami/ciałem idą umiejętności. Branża muzyczna szybko weryfikuje kto jest tylko opakowaniem (Mandaryna), a kto posiada i ładne ciało i talent. Pozdrawiając oponentów, na „Cycki” musi być czas, miejsce i dobre argumenty. Wasza Ruda :*
*****
Ad.M.a - Raperka, wokalistka, autorka tekstów. Absolwentka Państwowej Szkoły Muzycznej I i II st. im. Ignacego Paderewskiego w Chełmie, klasa gitary. Ma na koncie dwa solowe albumy - "Szmaragdowa szczerość" oraz "A. wraca późno". Jak sama mówi, zapragnęła dać słuchaczowi "kobietę z krwi i kości", zbierając w efekcie wiele pochlebnych komentarzy właśnie za ową naturalną kobiecość. Teraz będziecie mogli poznać świat z jej perspektywy także w naszym nowym cyklu felietonów. Odcinki ukazywać będą się co dwa tygodnie.
grafika: Adam Jędrzejczyk
Trochę przesadzasz, moim zdaniem jest utalentowana, chociaż zgadzam się z tym, że to co robi to nie do końca rap, ja bym to nazwał typowym R&B i nic więcej nie dodawał, ale koniec końców nazywanie jej "chujową opór" to lekka przesada.