Ad.M.a - Z życia raperki #4: "Niszczycielka żyć"
Co czulibyście otrzymując wiadomość o treści: „Chcę Ci podziękować za zniszczenie mi życia”? Złość? Rozczarowanie? Dezorientację? Czy może wręcz przeciwnie uznalibyście takową wypowiedź za prowokację i od razu wyrzucili do kosza? Świadomość tego, że nie wszyscy nas kochają jest trudna. Część z was nigdy nie zazna tej konfrontacji, inni muszą zmagać się z oceną „ja” realnego i „ja” idealnego każdego dnia. Osobiście należę do tych drugich. Witajcie w moim świecie.
„6 lutego 9:34
Powiem Ci tak...to,że robisz zajebisty rap jesteś ładna i masz wszystko, jesteś tą studentką psychologi to jedno.... Ale zniszczylas życie nie jednej osobie.Wiesz kocham rap, ale mam słabe flow,nie wbijam się w bity itp. Nie mogę iść na wymarzone studia, bo jestem tak głupia, że nie umiem zdać matury, a ty zabrałas mi wszystko.Ty jesteś studentką psychologi, ja jestem pacjentem, Ty możesz mieć praktyki w szpitalu psychiatrycznym a ja znowu będę tam tylko pacjentką i będę leżeć w zamknięciu.Doprowadziłas mnie do takiej depresji, że nawet nie wiesz... A teraz się zastanów być sobie kim kolwiek chcesz Adrianą,Adą, Ad.M.a ale zastanów się zdasz tą psychologię i co założysz swój gabinet, czy będziesz pracowała w NfZ, kto przyjdzie...Pełno twoich fanów i to nie będzie rozmowa o nich tylko o tobie...Zrób sobie te wykształcenie i zostań przy śpiewaniu bo już wybrałaś, a sama otym nie wiesz tylko się rozczarujesz... A po wywiadach widać, że nie umisz zinterpretować pewnych zdań tak jak chcesz powiedzieć plączesz się wtym co mówisz
jakiej rady udzieliłabys pacjentowi? jakiej! nad tekstem pracujesz i wymyslasz coś i to nie jest tak od razu, a pacjent nie będzie czekał.Chciałam ci tylko podziękować za zniszczenie życia.To przeciebie skończyłam w psychiatryku, zabrałas mi wszystko, urodę, głos, karierę wymarzone studia... Wszystko.”
Trzymamy w sobie wiele emocji. Jedne są pozytywne, inne ściągają nasze człowieczeństwo na samo dno. Istnieje pogląd, że cholerykom jest łatwiej niż innym. Wynika to z tego, że wszystko co negatywne, zamiast zatrzymać w sobie od razu wyrzucają, prosto pod nasze nogi. Choleryk czuje się oczyszczony, a my dostajemy porcją świeżego jadu. Metafory metaforami, ale ciężko świadomie później stawiać kolejne kroki po drodze zalanej żrącą substancją. Chyba, że jesteśmy masochistami i potrzebujemy takich perwersji. W zeszły czwartek w Lublinie gościł Prezydent. Zgromadzeni na Placu Litewskim wyborcy powitali go bardzo gorąco - salwą wyzwisk i gwizdów. Zapoczątkowało to we mnie serię rozważań na temat tego jak to jest wystawiać się każdego dnia pod ocenę społeczeństwa, dostawać baty i z dumą kroczyć dalej? Osobiście współczuję Prezydentowi. Jednak mój współlokator i znajomi, z którymi miałam przyjemność o tym dyskutować zwrócili mi uwagę na jedną ważną rzecz. Współczuję mu, bo ja podobnie jak on, też wystawiam się codziennie pod ocenę słuchaczom, starając się uniknąć gwizdów.
Muzycy podobnie jak politycy są oceniani każdego dnia. Recenzje płyt ze skalą punktową niejednemu spędzają sen z powiek. Natomiast komentarze na portalach społecznościowych, w wiadomościach, pod teledyskami i po koncertach niejednego zmusiły do pracy nad własną powściągliwością. Niektórzy koledzy po fachu twierdzą, że marzą o swoim oddanym hejterze. Inni udają, że takowych nigdy nie spotkali, mimo że codziennie są zalewani porcją łajna. Co ze mną? Mówiąc szczerze byłam chyba szczęściarą ponieważ na tak nienawistną wiadomość „czekałam” 2 lata od rozpoczęcia swojej fanpage’owej działalności. Nie będę ukrywać, że to, co dostaję to w większości pozytywny zwrot na temat mojej muzyki i działalności, ale ziarenko gorczycy musi się trafić. Sytuacja była o tyle niefortunna, że odczytałam tę lawinę zarzutów w trakcie cudownego, przepełnionego radością wieczoru. Mój towarzysz wyszedł z pokoju na chwilkę! Dosłownie na sekundkę! A mnie coś podkusiło do sprawdzenia skrzynki. I BUUUM! Zimny prysznic! Milion pytań! Dlaczego? Za co? Co ja Ci takiego zrobiłam? Przecież się nie znamy! Te przytyki dotyczące mojej przyszłej profesji. To wszystko trafiło prosto w centrum mojego metaforycznego uczuciowego serca.
Tak, ruszyło mnie. Jestem kobietą, jestem wrażliwa. Wszelkiego rodzaju emocjonalno-uczuciowe spekulacje dotyczące mojej osoby dotykają mnie mocno, nawet gdy tego nie okazuję. Tu często zachowuję się po męsku, utrzymując twarz pokerzysty i zaciskając zęby. Jednak nie było tak zawsze. Pamiętam początki mojej muzyki w sieci. Rozpoczęłam około 2008 na lokalnych forach dotyczących hip-hopu. Później w 2009 ktoś wrzucił kilka moich kawałków na YouTube. Jednak wtedy nikogo nie obchodził mój rap. W związku z tym nikt też nie miał ochoty wypisywać negatywnych opinii pod utworami. Sytuacja diametralnie się zmieniła w 2013 po publikacji „Marzyciela”. Pamiętam jak przeżywałam każdą łapkę w dół i każdy hejt. To trudne doświadczenie. Pragnęłam wtedy walczyć z każdym, kto mówi na mój temat i mojej muzyki złe słowo. Ta branża uczy cię gruboskórności. Przynajmniej mnie nauczyła. Doradcy mówili „niech to po Tobie spływa jak po kaczce”. Najpierw spłynęły łzy, teraz spływają nieznaczące opinie. To nie jest łatwy proces, ponieważ musiałam nie tylko nauczyć się ignorować to, co o mnie mówią, ale również wybierać z komentarzy te wartościowe, które pomogą mi się rozwijać. Często raperzy o tym zapominają. Wszystkich wrzucają do jednego worka dorabiając do niego łatkę – „hejterzy”. Jednak głos ludu jest ważny. Oczywiście ludzie okazują swoje niezadowolenie z różnych powodów. Często jest to zawiść, która nie wpłynie pozytywnie na naszą twórczość. Jednak czasami w tym morzu gówna można zauważyć dobre, ożywcze rady. To nie jest łatwa sztuka, a dzisiejsze możliwości kontaktu z fanami (i nie tylko) niektórym wychodzą bokiem. Przykładem z ostatnich miesięcy może być Iggy Azalea, która wdała się w wirtualne sprzeczki m. in. ze Snoop Doggiem.
Wróćmy do niezadowolonej autorki listu. Nie odpisałam nic tej dziewczynie, bo nie wiem co odpisać na coś takiego. Może miała gorszy dzień? Może jest chora i w ten sposób rozładowała związane z chorobą napięcie? A może zaślepiła ją zawiść? Tego nie wiem, ale jeszcze przed publikacją tego felietonu doczekałam się od niej przeprosin tym razem już w komentarzu pod jednym z postów. Muzyka to emocje. Emocje to ludzie. A ludzie to inspiracja do tworzenia muzyki. Wasza Ruda.
*****
Ad.M.a - Raperka, wokalistka, autorka tekstów. Absolwentka Państwowej Szkoły Muzycznej I i II st. im. Ignacego Paderewskiego w Chełmie, klasa gitary. Ma na koncie dwa solowe albumy - "Szmaragdowa szczerość" oraz "A. wraca późno". Jak sama mówi, zapragnęła dać słuchaczowi "kobietę z krwi i kości", zbierając w efekcie wiele pochlebnych komentarzy właśnie za ową naturalną kobiecość. Teraz będziecie mogli poznać świat z jej perspektywy także w naszym nowym cyklu felietonów. Odcinki ukazywać będą się co dwa tygodnie.
grafika: Adam Jędrzejczyk