Miuosh odnosi się do tematu rządowych dotacji i komentuje działania hejterów
Miuosh był jedną z osób, które znalazły się na liście firm i osób, które dostały dotację od Funduszu Wsparcia Kultury. Na dużą część raperów i artystów z powodu tych dotacji wylała się fala hejtu, w tym właśnie na Miuosha. Raper wydał oświadczenie video, w którym odniósł się do całej sytuacji i wyjawił, że wszystkie pieniądze, które mu przyznano, miały trafić do pracowników jego firmy, a nie do niego. Przyznał również, że zaczął otrzymywać groźby śmierci, a część hejterów zaczęła udostępniać jego adres, czy stalkować prywatne konta jego bliskich.
"Zarzucacie nam, beneficjentom tego programu, że jesteśmy zarobieni, jesteśmy milionerami, że jesteśmy ignorantami, bo łapiemy pieniądze, które powinny trafić do służby zdrowia czy do przysłowiowej pani Grażynki, która siedzi na kasie w jakimś sklepie. Ja jako artysta nie potrzebuję pomocy i ten fundusz mi jej nie zapewnia. Zapewnia dofinansowanie mojej firmy, które ma się w stu procentach rozłożyć na opłacenie pracowników na umowę o dzieło, firm, które angażuję do produkcji, a które od dziewięciu miesięcy siedzą na dupie. I w tych firmach pracują mężowie tych pań Grażynek z kas, którzy od dziewięciu miesięcy nie zarabiają nic. Ten fundusz ma przepompować pieniądze przez tych, którzy coś robią, którzy aktywnie coś produkują, a nie dać im zarobić. Zasady są proste – dostajesz stówę, wydajesz stówę. Z tej stówy nie możesz pokryć VAT-u, musisz opłacić go samemu. Masz wydać każdą złotówkę, którą dostaje twoja firma na innych. I to wszędzie jest zapisane (…). Życzą mi śmierci i mnie nienawidzą. Apeluje o zrozumienie, że przyznane środki w 100 proc. muszą być wydane na działalność firmy. Obowiązuje nas rozliczenie każdej złotówki. To nie jest tak, że siedzimy teraz na kasie i kupujemy sobie ciuchy (…) Podawanie tylko listy beneficjentów i pieniędzy to świństwo, bo to powoduje możliwości dla nienawiści i podzielenia społeczeństwa." - zdradził Miuosh.
Później reprezentant katowickiej sceny opowiedział o swoich projektach, w których brali udział ludzie, którzy mieli otrzymać pieniądze.
"Nasz wniosek zawiera w sobie trzy projekty. Pierwszy jest związany z edukacją kulturalną. Zaangażowaliśmy do niego Teatr Śląski i w tym projekcie miało uczestniczyć 100 osób. Są to pracownicy Teatru Śląskiego, obsługa sceno-techniczna, to obsługa multimediów, które miały znaleźć się w Internecie na potrzeby tej edukacji, prelegenci, którzy mieli się pojawić, obsługa interaktywności tego projektu. I tyle – 100 osób. Drugi projekt chciałbym zostawić w tajemnicy, bo jest wspaniały i na pewno kiedyś powstanie. Jeśli nie odpalimy go teraz, to zrobimy to za jakiś czas. Angażuje ponad 280 osób. Są to muzycy, soliści, instrumentaliści, realizatorzy dźwięku, światła, pracownicy firm oświetleniowych budujących sceny. To wszystko miało iść do nich, żeby była jasność. Do tych, którzy od dziewięciu miesięcy siedzą w domu. Trzeci projekt, przy którym współpracuję z dużą instytucją kultury naszego miasta angażował dokładnie 190 parę osób. Środki miały być przeznaczone na wynajem obiektu, w którym pracuje masa ludzi, na zaproszenie orkiestry symfonicznej, która rozliczana jest osobno, jeśli chodzi o takie projekty specjalne i muzycy, którzy w niej grają, otrzymują pieniądze osobno za ten projekt. Tak samo do firm oświetleniowych i dźwiękowych, do firm ochroniarskich oraz do takiej małej części branży, która zajmuje się opakowaniem wszystkiego w formę wizualną i promocyjną. To nie jest tak, że wczoraj dostaliśmy przelewy i teraz siedzimy w domu na kasie i kupujemy sobie ciuchy. To nie o to chodzi, tak nigdy nie można zrobić. To jest coś, co ma trafić do przemysłu eventowego, nie do artystów. Oczywiście wśród innych beneficjentów pewnie są projekty, które zakładają wynagrodzenia dla wykonawców w ramach festiwali, bo są tam organizatorzy festiwali, dużych koncertów." - tłumaczy raper.
W dalszej części filmiku Miuosh opowiedział, jak mechanizmy przyznawania dotacji i działalność Ministerstwa Kultury pogarsza sytuację wizerunkową artystów. Przyznał również, że część hejterów upublicznia zdjęcia jego samochodu, podaje adres jego zamieszkania, czy komentuje zdjęcia jego 15-letniej córki.