Ponad trzydzieści stopni w cieniu, żar leje się z nieba na skąpane w słońcu ulice stolicy Ghany, gdzie trzynastoletni Samuel Bazawule przenosi się właśnie myślami do miasta, które nigdy nie śpi, w rejony ceglastych kamienic na Brooklynie. Słuchając „Ready To Die” The Notoriousa B.I.G. z przyjaciółmi, chłopak zapamiętuje stopniowo kolejne wersy, oswajając się zarazem z językiem angielskim i powoli przygotowując do przyszłej zmiany miejsca zamieszkania z dwumilionowej Akry na ośmiomilionową kolebkę hip-hopu – New York City.
Wiele lat później, ten sam gość wydaje swój siódmy projekt rapowy i trzecie LP w niemieckim labelu Jakarta Records, krążek zatytułowany „Afropolitan Dreams”. Jego poczynania, zamiast wąskiej grupki najbliższych znajomych, a później sceny muzycznej w rodzinnej Ghanie, zdaje się wspierać teraz cały kontynent afrykański, a fani „Afrykańczyka w Nowym Jorku” rozsiani są już po całym świecie. O-o-okay you got a city behind you? I got a continent.