18-lecie Asfalt Records - 3 najważniejsze, ulubione i niedocenione płyty wg Tytusa (tylko u nas)
"Dokładnie 18 lat temu, 8 października 1998 roku, zarejestrowałem oficjalnie i urzędowo swoją działalność gospodarczą, która miała polegać na wydawaniu muzyki na płytach i kasetach. Jak to z niepełnoletnimi bywa, wytwórni zdarzały się potem mniej lub bardziej poważne wybryki, ale w wiek dorosły wchodzi z wyrobionym nazwiskiem. 18 lat szybko minęło, wspomnień z dzieciństwa nie zabraknie, ale to co wielkie dopiero przed nami." - napisał wczoraj Tytus, założyciel warszawskiej wytwórni, która od wielu lat dostarcza nam kolejne albumy i która wprowadziła na mapę polskiego rapu takie postaci jak O.S.T.R., Fisz czy Łona.
Z okazji pięknej rocznicy poprosiliśmy Tytusa o wskazanie dla nas 3 najważniejszych albumów w historii Asfaltu a także 3 jego ulubionych i 3 jego zdaniem najbardziej niedocenionych. Oto co wybrał:
3 NAJWAŻNIEJSZE
Trzy najważniejsze płyty w dotychczasowej historii Asfalt to oczywiście - po kolei - debiuty solowe Fisza (“Polepione dźwięki”), O.S.T.R. (“Masz to jak w banku”) i Łony (“Koniec żartów”). Płyty te były konstytutywne dla tych artystów, ukształtowały ich publiczność na lata, co więcej od razu zwróciły na nich uwagę krytyków i tak zwanej branży. Były to bardzo mocne wejścia w scenę, dobrze przemyślane i naprawdę dopracowane. Dzięki swojemu znaczeniu, a jednocześnie wspólnym elementom je łączącym, płyty te zdefiniowały także Asfalt Records w formie w jakiej wizerunek wytwórni panuje do dzisiaj.
3 ULUBIONE
Moje trzy ulubione płyty z katalogu Asfalt otwiera na pewno “Jazzurekcja” O.S.T.R.. Ta płyta wypełniła w 100% moje oczekiwania wobec definicji “polski hip-hop” przynajmniej jeśli chodzi o klasyczną formę tego gatunku. Jest kompletna, doskonała, w pełni organiczna i spójna. Trafia w dziesiątkę jeśli chodzi o pewny smak i wyczucie stylu. Na drugim miejscu znowu Ostry, tym razem z Emade. Pierwszy POE to podobny do “Jazzurekcji” pod względem spójności materiał. Tym razem zdecydowanie zimniejszy i kanciasty, “Szum rodzi hałas” trzyma za twarz od pierwszego do ostatniego numeru. Opus magnum obu panów zdecydowanie. Trzeciego miejsca nie wyznaczę, bo zrobił się w tym miejscu nagle za duży tłok i nie chcę nikogo skrzywdzić wyborem, jest tu kilka ważnych i ciekawych płyt, które nie zestarzały się i szybko się zapewne nie zestarzeją.
3 NAJBARDZIEJ NIEDOCENIONE
Listę trzech najbardziej niedocenionych płyt Asfalt Records otwiera zdecydowanie “Wielki Ciężki Słoń” Fisz Emade. Pamiętam gdy słuchałem wersji demo tej płyty, zwanej wówczas roboczo “F4”, pamiętam jak czułem się dumny z faktu, że wydaję taki materiał. Płyta nie sprzedała się szczególnie źle, ale zdecydowanie poniżej swojego poziomu. To jedyna studyjna płyta Fisza i Emade, której nie dotłaczamy, gdyż nie ma zainteresowania fanów i kolekcjonerów. Może kiedyś to się zmieni?
Kolejna dosyć niedoceniona płyta, a właściwie dwie płyty to instrumentalny projekt Dead Man Funk. To wspaniała, oparta mocno na funku i elektronice muzyka, na którą niestety nie ma dużego rynku w Polsce, a nasze możliwości wypromowania jej na światowej scenie są ograniczone. Opartej na samplach muzyki instrumentalnej powstaje bardzo dużo, więc wiodący label, pod którym jest wydawana ma olbrzymie znaczenie. Znacznie większe niż w przypadku hip-hopu.
Trzecia niedoceniona pozycja, to Lajt & Tafel “Funky Blunty”. Wydaliśmy ten materiał tylko w digitalu, oraz na limitowanej kasecie. Mimo tego, że boom bap nie jest specjalnie rozwojowym obecnie nurtem w hiphopie to poziom bitów, oraz flow i energia obu uzupełniających się raperów powinny spotkać się z większym rozpoznaniem. Tymczasem jak zauważyłem, u niektórych taka muzyka wywołuje wręcz negatywne wibracje. Nie rozumiem tego kompletnie.