Wakacyjne święto rapu - relacja z Polish Hip-Hop TV Festivalu 2016

wydarzenie
kategorie: Hip-Hop/Rap, Relacje
dodano: 2016-09-20 21:30 przez: Krystian Krupiński (komentarze: 7)

Polski Hip-Hop Kemp? Bardzo możliwe. Mimo że akurat w tym roku nie było mi dane zaznać atmosfery festiwalu w Płocku z perspektywy kwaterunku na polu namiotowym (a to akurat polecam, ze względu na dużą wygodę dzięki bliskiej odległości od sceny oraz na możliwość czerpania beztroskiego letniego klimatu bez ograniczeń transportowo-noclegowych), to ponownie będę wspominał to nadwiślańskie miasto jako całkiem przyjemny akcent wakacji.

Właściwie ciężko tutaj wyszczególniać każdy pojedynczy występ, po pierwsze dlatego, że nie jestem fanem enumeratywnego wyliczania i przy każdym wykonawcy powtarzania tego samego, a po drugie – line up był po prostu wypchany po brzegi artystami z krajowej hip-hopowej czołówki, do tego stopnia, że bez wątpienia każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Spróbujmy więc wskazać kluczowe punkty imprezy - bez gradacji i bez podziału na dni.

Frekwencyjnie – zdecydowanie pozamiatał KęKę. Będący lada moment przed "Trzecimi Rzeczami" radomianin tradycyjnie w pojedynkę rozgrywał swój repertuar i nie ma co się dziwić, skoro hypeman nie jest mu do niczego potrzebny, a i ja - mimo że byłem świadkiem jego występu już niejednokrotnie - zawsze chętnie posłucham "Młodego Polaka", przy którym ciary obecne obowiązkowo. Pozamiatał Pezet, jako powracający na scenę po trzech latach nieobecności w związku z problemami zdrowotnymi. Mieszanka żywych aranżacji i klasycznych rozwiązań okazała się strzałem w dziesiątkę i właściwie Paweł nie musiał na nic więcej się wysilać. Tj. nie zamierzam wątpić w to, że występ na tak dużym festiwalu po takiej przerwie i po ciężkich przejściach zdrowotnych sporym wysiłkiem jednak był – chodzi o to, że wszystkie te klasyczne numery, live band, towarzysząca mu energia i oddech legendy głównego aktora przedstawienia (wspieranego oczywiście przez Małolata) zwyczajnie dały efekt koncertowego samograja. Samograjem zawsze jest też koncert Łony, który w tym roku wrócił z nowym dziełem – choć długo się do niego przekonywałem, to akurat Adamowi klasy odmówić nie sposób, zarówno tej studyjnej, jak i koncertowej.

Wielkim wygranym był inny Adam, podobnie jak Pezet wracający na scenę po zdrowotnych przejściach, których ogromu – słuchając albumu „Życie po śmierci” - nie sposób sobie nawet wyobrazić. A sam Ostry, autoironicznie naśmiewający się ze swojego brzuszka w przerwach między kawałkami, w których rapuje jak to pewnego razu na koncercie wybuchło mu płuco – nie muszę chyba dodawać, że to właśnie ten występ wywarł na mnie największe wrażenie i zapewne nie tylko na mnie. I można utyskiwać na te jego gadki, ale ja osobiście właśnie wolę takie występy, gdzie artysta dodaje coś ciekawego od siebie, nie tylko „elo, zróbcie hałas” i suche granie oklepanej pierdyliard razy setlisty.

W kontekście najlepszych występów nie sposób nie wspomnieć o Dwóch Sławach, którzy siłą rzeczy dali powtórkę z zeszłego roku (jako że niewiele nowego materiału doszło im przez ten rok do setlisty), a i tak pozamiatali konkretnie. Organizatorzy chyba mocno wzięli sobie do serca moje słowa sprzed roku o zbyt wczesnej porze przeznaczonej na koncert Quebonafide i w tym roku usadowili go… na samym końcu, nawet po Pezecie czy Ostrym. Był to dobry koncert, a zagrane wspólnie z Żabsonem „Czarne Okulary” były dla mnie jednym z najbardziej zaskakujących momentów całych dwóch dni festiwalu – zaskakujących oczywiście na plus. Gwiazdy zagraniczne? Ot, fajny ukłon w kierunku nieco starszych słuchaczy. Sam bardzo wysoko cenię dwa pierwsze albumy Onyxów, a pod „Teachers Trademark” czy inne bity Snowgoonsów zdarzało się nawijać szczeniackie fristajle, dlatego też szacunek za samo sprowadzenie takich tuzów rapowego rzemiosła do Polski.

Żeby nie było do końca tak kolorowo, lekką szpilkę zostawiam naszym Wilkom, Żabsonowi i Wacowi, na których to występ czekałem zmarznięty mimo padającego deszczu, tymczasem rozczarowali mnie słabym, niezrozumiałym wręcz wyborem kawałków. Niemniej czekam z ciekawością na kolejne rzeczy od chłopaków, bo są jednymi z najbardziej czujących grę newcomerów w kraju.

Czy przyjadę za rok? Odpowiem tak samo jak rok temu – nie wiem. Organizatorzy mają teraz nie lada zadanie, by przy ustalaniu line upu w kolejnych latach uniknąć chodzenia na łatwiznę – owszem, zapraszając najbardziej oczywistych artystów, tj. będących na topie od kilku ładnych lat, festiwal zawsze przyciągnie młodego fana polskiego rapu. A co z tym bardziej doświadczonym słuchaczem, który widział już na żywo VNMa, Mesa czy Małpę po pięć razy? Dobrym rozwiązaniem jest scena Red Bull Tour Bus, na której występują młodsi raperzy o sukcesywnie rosnącej popularności – cieszyła w tym roku obecność Oxona i Revo, Sarcast, Guziora czy ReTo, bo to pokazuje, że organizatorzy bacznie śledzą, co dzieje się w podziemiu (problemem może być pokrywanie się z główną sceną, bo np. rzucenie Guziora w trakcie występu swojego szefa w QueQuality było trochę dziwnym posunięciem). Dobrym rozwiązaniem jest poszukiwanie uzupełnienia składu zagranicą. Organizacyjnie bez wątpienia nie można nic zarzucić - dogodna, piękna lokalizacja na plaży nad Wisłą, pełno foodtrucków, a oprócz koncertów tradycyjnie bitwa na wolne style. Jednego można być pewnym – fanów polskiego rapu wciąż nie ubywa i tym, którzy nie są tak zaprawieni w koncertowych bojach (jak autor tekstu, lekko stetryczały malkontent) i poszukujących dużego hip-hopowego festiwalu, a za daleko im do Hradec, zdecydowanie można polecić Polish Hip-Hop TV Festival jako idealny wybór na wakacyjny melanż w rytmie hip-hopu.

A poniżej porcja naszych video nakręconych przez The Distance Vision

Eghm
Nocleg na polu namiotowym to akurat porażka. Nawet pasztetu się nie wniesie jeśli tylko ma metalowe opakowanie. Polski kemp to na pewno nie jest,chyba że ktoś na kempie nie był.
o ja cie...
Co ten Kękę odpierdala? Niby gra bez hajpmena ale ze swoim wokalem w tle? Co to ma być? Co drugie słowo odsuwa mikrofon i słychać ścieżkę wokalu. Żenada. Czemu tylu ludzi się jara tym gamoniem? Jest oporowo słaby. Bez kitu.
noo Ty
Jak gra bez hajpmena?? dj jest jego hajpmenem. ma majka na statywie... nie wiem gdzie Ty tam słyszysz ścieżkę wokalu...
o ja cie...
Mimo wszystko to, co robi jest chujowe skoro dj nawija połowę jego tekstów. Śmiech na sali.
Giń hurrwa
A ty szmato co odpierdalasz skończ pierdolić bo sam nic w swoim jebanym smutnym jak kurwa po stosunku życiu nie osiągnąłeś ! Jebać cię lamusie i twoich starych bo zrobili takiego zięba jak ty! Trzecie rzeczy na propsie
Anonim
EdoTe KOHHAM HIP HOP #FREESTYLE napiszesz na yt z potrzeby HRC olaliście mnie kiedyś? nie będzie Was
edot
hehe i nic nie znajdziesz ale jestem no name mi-styk flow kanał bezczelne i hamskie promo wiadomo

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>