Legendarny Afrojax "Przecież ostrzegałem" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2015-07-29 17:00 przez: Piotr Zdziarstek (komentarze: 5)

Są artyści, za których zwyczajnie chce się trzymać kciuki. Kibicujesz im niemal od samego początku, licząc na to, że po paru latach ciężkiej pracy, odnajdą grupę wiernych fanów oraz relatywną popularność, które wynagrodzą im wieloletnią kreatywność, pasję i konsekwencję. Udało się Bonsonowi, udało się Dwóm Sławom. Nie udało się Afro Kolektywowi. Rozwiązana niedawno grupa uzyskała status kultowej, ale to nie zmienia faktu, że dalej mało kto kupuje ich płyty, nawet jeżeli odnaleźć je można w spożywczych dyskontach z robalem w logo w cenie 8,99 (właśnie tam kupiłem ostatnią płytę zespołu "46 minut Sodomy"). Gdy jakiś czas temu przeprowadziłem wywiad z Legendarnym Afrojaxem, wyczuwałem od niego jedynie opary piwa oraz zgorzknienie. Po przesłuchaniu "Przecież ostrzegałem" dochodzę do wniosku, że z rozpaczy czerpie on perwersyjną przyjemność, a rozczarowanie światem jest jego placem zabaw.

Afro ostrzega nie tylko w tytule, ale również poprzez okładkę, na której znajduje się legendarny komik Groucho Marx (niektórzy, będą twierdzić, że przypomina raczej penisa, ale co oni tam wiedzą). Ze względu na jej kontrowersyjną naturę, ostrzegamy co wrażliwszych, a dzieci też niech nie klikają, bo będą płakały. Pozostali mogą ujrzeć ją w pełnej krasie pod tym adresem.

A skoro już dwa ostrzeżenia za nami, to pozwólcie na jeszcze jedno z mojej strony. Niniejszy album trudno oceniać w kategoriach stricte muzycznych. Stylistycznie jest to rap, ale czuć w tym jakiś eksperyment, zabawę formą, nie tyle na poziomie technicznym, co raczej jakości, która pośrednio przekłada się przecież na treść. Autor krążka już w wywiadzie zapowiedział, że będzie to krążek "wyłącznie o żarciu gówna i robieniu laski". I chociaż muszę wam przyznać, że rzeczywiście nie kłamał, to jednocześnie nigdy nie sądziłem, że taka tematyka może skłaniać do jakichkolwiek refleksji. W tym przypadku tak jest. Nie ma tutaj przesadnie głębokiego przesłania, znajdziemy za to krótkie myśli, będące swego rodzajem artystycznych wymiocin. Myśli - dodajmy - trochę nieokrzesane i nie zawsze przyjemne, ale warto się z nimi zmierzyć i się do nich ustosunkować. Od krytyki ślepego nacjonalizmu i szowinizmu, po całkiem słuszne spostrzeżenie, że najbardziej zatwardziała i "męska" część ulicznego nurtu hip-hopowego, sprawia wrażenie homoseksualnej bandy mięśniaków, rozmiłowanych w ocieraniu się o siebie swoimi spoconymi klatami. Jeżeli ten opis kawałków to nie jest dla was instant boner, to raczej nie macie tu czego szukać.

Od strony muzycznej dominują tutaj dziwne podziały rytmiczne, oldschoolowe syntezatory i przedziwne sample, połączone w coś pomiędzy rapem a kakofonią. Niemniej różnorodność podkładów budzi szacunek. Z jednej strony mamy znakomity, "słowiański" bit na potężnych bębnach do "Wojciecha Modesta Amaro", z drugiej lekkie i humorystyczne "Uszanowanie dla władzy", czy "Pieśń straszliwej tęsknoty", ale usłyszymy też przygnębiający, może wręcz horrorcore'owy bit do "Dzieci płakały", czy kompletnie asłuchalną kupę gówna, jaką jest "Kto od C2H5OH". Jeżeli ktoś szuka tutaj harmonii, dopracowania i dobrego masteringu, to również powinien omijać ten album szerokim łukiem. Uwierzcie mi jednak na słowo, gdy powiem, że i w tym szaleństwie jest metoda, zwłaszcza że podobne rzeczy w polskim rapie słyszymy rzadko ze wskazaniem na "nigdy".

Jednoznaczna ocena tej płyty to spore wyzwanie. Szczerze uważam, że w tym przypadku powiedzenie: "Doskonałe, 2/6" byłoby całkowicie uzasadnione. Natomiast gdyby całość była choćby trochę lepsza, czy to technicznie, czy to warsztatowo, straciłaby sporo na swoim paskudnym uroku, dzięki któremu za parę lat nazwiemy ten krążek klasykiem w swojej kategorii. Stawiam zatem nieśmiało 5/6 i zachęcam was do odsłuchu. Warto dać autorowi kredyt zaufnia, nawet jeżeli próbuje on zniechęcić nas do swojego dziecka. Podejrzewam, że z jego strony to tylko kokieteria, gdyż "Przecież ostrzegałem" może, a nawet powinno się podobać. Rzecz faktycznie dziwna, ale sympatii do niej nie trzeba się aż tak wstydzić.

PS. Jeśli widzieliście już raz tę recenzję to nie dziwcie się - opublikowaliśmy ją jeszcze przed premierą, ale nasze problemy techniczne sprawiły, że znikła z bazy danych strony. Teraz będzie tu już na dobre. [przyp. Mateusz Natali]

arghf
Wojciech modest amaro miesza zupe fujara
:::
:):):)
popz
afro cośtam gówno
Jankov
Przejebany album, sam po dłuższym odsłuchu nie wiem co o nim sądzić. Z całą pewnością Afro jest jednym z tych autorów, których dzieła - nawet gdy on sam chce z nich zrobić mieszankę gówna i spermy - będą intrygująco wciągające.
Acha
Jak dla mnie ciekawy album z dużą dozą ironii i humoru. Ja tam polecam. :)

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>