Dr. Dre feat. Group Therapy "East Coast/West Coast Killas" (Diggin In The Videos #311)
Terapia Grupowa? Co to za nazwa dla zespołu? Jakieś nołnejmy chyba. Tydzień z Nasem jest przecież, co to ma z nim wspólnego? Wbrew pozorom - ma, i to całkiem sporo... Przenieśmy się w czasie do pamiętnego 1996 roku. Dr. Dre, pożegnawszy się z ekipą z Death Row Records, zakłada własną wywórnię - słynne (bądź niesławne, zależy jak patrzeć) Aftermath Entertainment. Pierwszym wydawnictwem nowego labelu był sampler "Dr. Dre presents... Aftermath" z wcale efektowną okładką przedstawiającą eksplozję nuklearną....
Niestety, sam materiał okazał się zdecydowanie mniej "bombastyczny". Nie był okropny, ale sprawiał wrażenie skleconego naprędce materiału promocyjnego - na większości kawałków na albumie rapowali i śpiewali szerzej nieznani artyści, świeżo zapisani do Aftermath, którzy wkrótce potem i tak zakończyli współpracę z Doktorem... Sam Dre, w teorii przywódca całego gangu Aftermath, łapie za mikrofon na zaledwie jednym kawałku - singlowym "Been There, Done That".
Jest jednak na tej składance jeden arcyciekawy utwór, wykonany z rozmachem - zaskakujące połączenie teoretycznie skonfliktowanych wtedy sił Wschodu i Zachodu; track, który doskonale nadawał się na singiel, obiecywał bowiem przepych i po prostu rewelacyjnej jakości materiał. Mowa tu o kawałku "East Coast/West Coast Killas" grupy Group Therapy. Kim byli jej członkowie? A, tacy całkiem nieźli ziomale, mogliście o nich słyszeć tu i tam.... RBX. B-Real z Cypress Hill. KRS-One. I last but not least - Nasir "Nas" Jones. Najlepsi gracze z obydwu wybrzeży łączą siły w jednej supergrupie. Nieźle, co?
Błędnym jest jednak uważać, że Group Therapy sformowana zostałą jedynie 'cause"it's all about the D.O.E". Na pewno wpływ na nagranie "East Coast/West Coast Killas" miał tragiczny dla czarnej muzyki dzień 7 IX 1996 roku, gdy w Las Vegas śmiertelnie postrzelony został Tupac Shakur. Rywalizacja East Coast vs. West Coast zebrała straszliwe żniwo, wymknęła się spod jakiejkolwiek kontroli. Dr. Dre, mając w pamięci śmierć kompana i brutalną "kampanię" anty-eastcoastową prowadzoną przez Suge Knighta i Death Row, postanowił położyć kres tej morderczej walce, zapraszając do współpracy najlepszych MC's ze Wschodu. Już pierwsze słowa RBX'a to potwierdzają: While childish MC's battle the coastal fronts/I come with no fronts and smash in the monkey fronts. Nie ma barier, nie ma podziałów w hip-hopie, obydwa wybrzeża mogą ze sobą współpracować bez przeszkód.
I przyznać trzeba - ta współpraca zaowocowała kozackim trackiem. Potężny, "Dre'owy" beat z pulsującym basem i niepodrabialnym westcoastowym vibe'em. Skandowanie "East coast killas, west coast killas" w refrenie = gwarantowany koncertowy killler. Oraz czterech profesjonalnych wymiataczy, spójna mieszanka czterech różnorodnych stylów i nawijek. Mocny, dobitny głos RBX'a, chełpiącego się swym lirycznym arsenałem; krzyk Tha Teacha, krytykującego domorosłych gangsterów bez tzw. "street credu"; charakterystyczny wokal B-Reala, przypominającego o zjednoczeniu obu Wybrzeży (I got crews on both sides together/Deeper than the ocean and down for whatever); i wreszcie spokojna nawijka Nasa, swoim zwyczajem inteligentnie mieszającego hardkorowe nowojorskie uliczne bragga z nawiązaniami religijnymi (Desert Storm in the modern day Babylon/I be the twelve disciples strap arms). Efekt jest wyśmienity. Wielka szkoda, że panowie nie uraczyli nas już nigdy kolejnymi utworami sygnowanymi nazwą "Group Therapy"....
Całości dopełnia wysokobudżetowy, efektowny wizualnie teledysk - wrażenie robią już pierwsze kadry, w komnacie, której ściany w pokryte są malunkami wybałuszonych oczu (illuminati warning?). Dalej klip przechodzi w klimaty niemal apokaliptyczne - tłumy punków ryczących "killas" i pokazujących znak west coastu nieodmiennie kojarzą mi się choćby z "Mad Maksem" (A początkowy monolog o zagrożeniu dla Imperium natychmiast nasuwa skojarzenia z "Gwiezdnymi Wojnami"). RBX rymuje przybity do krzyża, w otoczeniu płomieni, Kris zamknięty w jest w pomieszczeniu zalanym obłędną, jadowitozieloną poświatą, B-Real pręży muskulaturę, zatopiony w demonicznej czerwieni... Nawet dziś klip robi wrażenie, choć może zdawać się kiczowaty i nadto efekciarski. Check it out, oceńcie sami....