Too $hort "Gettin' It (Album Number Ten)" (Klasyk Na Weekend)

Wyobraźcie sobie rapera, który całą karierę prostym stylem nawija praktycznie o tym samym, do tego wydając albumy w regularnych odstępach. Wack co? Sprzedał się marnie, skończył, nie warto go słuchać i do tego pewnie wszystko robi, żeby zarobić na gimbusach? Pudło. Na pewno w tym przypadku, bo opierając całą karierę na nawijaniu o laskach, hajsie i imprezach Too $hort stał się muzycznie nieśmiertelny i tak długowieczny jak mało kto w branży. Długowieczny, mimo że raz zapowiedział zakończenie kariery - choć jeśli kojarzycie np. klip do "On My Level" Wiza Khalify gdzie pan z siwą brodą wjeżdża z wyuzdanymi i bezpruderyjnymi historiami, to pewnie wiecie już, że nijak mu się to nie udało. Wrócił. Ale my cofnijmy się do momentu, gdy uznał, że to czas, by odejść, a był to rok 1996...

Masz na koncie klasyk za klasykiem, 9 płyt wydanych w 9 lat, szacunek i poważanie w branży od lewej do prawej i uznajesz "ok, to czas na emeryturę". Co robisz więc przy okazji swojej ostatniej płyty? A no tak - zawierasz esencję, starasz się maksymalnie, by ostatnie słowo zabrzmiało najdobitniej i naprawdę nagrywasz materiał na maksimum swoich możliwości. Prosty schemat - klasyk na solowe pożegnanie to coś, co znamy w wykonaniu Jaya Z, Masta Ace'a, czy choćby Piha jeśliby rzucić polski przykład. Nieważne, że każdy z nich później wracał. Ważne, że to, co zostawił, myśląc o ostatnim albumie to najlepsze, co był w stanie przygotować. Tak też jest tutaj, a platyna nie wzięła się przypadkiem.

Powiecie pewnie - a no ale co to za wielkie przesłanie może dać nam Too $hort, zdradzić kolejne pikantne łóżkowe szczegóły czy reguły pimpowskiego życia? Też, tych oczywiście tu nie brakuje. Ale może również dać coś nieuchwytnego - życiowe doświadczenie. To naprawdę mądry album. Wprawdzie po tooshortowsku, ratowania dzieci w Afryce się nie spodziewajcie, ale już instrukcji jak utrzymać się na powierzchni zdradliwego rapbiznesu - owszem. Komu i dlaczego nie ufać gdy jest się na fali, o czym pamiętać, by nie odbiła sodówa i po jednym hicie nie zlecieć w czeluści. A on wie, o czym mówi - to naprawdę niesamowity przypadek, 30 lat na scenie, 20 solowych albumów, w kółko poruszać się w jednym pakiecie tematów i wciąż potrafić zaskoczyć świeżością oraz nie dać o sobie zapomnieć! Nawet wydane w 2010 "Still Blowin" miało przecież parę potężnych numerów, wspomniane "On My Level" Khalify było piękną krzyżówką pokoleń a "Blow The Whistle" z 2006 zakręciło się w 15-tce Billboardu. Ale wracając do "Gettin It"... Powyższe nauki to nie zbiór banałów czy tanie moralizatorstwo, a raczej coś w stylu podwórkowych porad od starszych ziomów - konkretnych, dosadnych i popartych często samodzielnym sparzeniem się. Jednak treść to jedno, ale... damn, jak ta płyta brzmi!

Otwierający numer tytułowy z udziałem legendarnego Parliament Funkadelic... zamyka grę na wejściu. Soczyste p-funkowe brzmienie, rozkładające na łopatki i obudowane leniwie wypluwanymi zwrotkami nastawiają nas na to, co będzie się działo dalej. A to, co się dzieje to esencja kalifornijskiej jazdy połowy lat 90-tych - skwierczące, pulsujące basy, tłuściutkie piszczały, wszystko, wszystko, co najlepsze w westcoastowym dorobku. Jednak nie dokładnie i czysto g-funkowo, bo pamiętajmy, że Short Dawg reprezentuje Oakland, czyli flagowe miasto Bay Area a za plecami miał jednego z najlepszych ever - Anta Banksa, producenckiego geniusza z Bay, który i tu dołożył sporo od siebie, wspierany przez Shorty'ego B czy MC Breeda. Esencjonalne brzmienie, które do dziś buja jak mało co i zapewnia idealny letni soundtrack. Żeby rozpocząć więc wiosenny okres odpalajcie "Gettin It" a ja gwarantuję, że się nie zawiedziecie - nieważne czy szukacie hedonistycznej i szowinistycznej gadki, gdzie, co drugie słowo to "bitch", czy rapu który potrafi coś wam jednak przekazać. Dziesiąty album Todda Shawa zasługiwałby bowiem właśnie na... dziesiątkę. Żadne 8/10 dla Radia Too $hort nie wchodzi w grę. Bijaaacz!

Too $hort featuring Parliament Funkadelic - Gettin' It

Too Short - Survivin' The Game

Too Short - Take My Bitch

ZZZ
Too Shorta z ostatnich lat nie da się już w ogóle słuchać. To co w tym miesiącu wyszło, ostatnie solo, dwa albumy z E-40.
Mateusz Natali

Zaraz stuknie mu 50-tka, więc kiedyś musiał trochę spuścić z tonu, ale i tak muzyczna nieśmiertelność nadal aktualna ;)

ZZZ
Wiadomo, ale jednak szkoda patrzeć na to, a właściwie słuchać tego. Album z 40 wyszedł zdecydowanie zbyt późno. W innym wypadku pewnie byłby klasyk.
Paweł Miedzielec

Świetny album, ale "Cocktails" mimo wszystko to najlepsze solo Shorta:)

Anonim
Bezsporna klasyka ale dla mnie jego najlepszym dziełem będzie chyba zawsze płytka z '93 ''Get in Where You Fit In''

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>