MC Breed "Funkafied" (Klasyk Na Weekend)
Kiedy zapytamy dzisiaj przeciętnego fana Hip-Hopu o podanie nam jakichś raperów reprezentujących środkowy zachód Stanów Zjednocznych, usłyszymy takie ksywki jak Tech N9ne, Bone Thugs-N-Harmony, Eminem, Common, Twista, D12 a nawet Kanye West i Nelly. Jednak to właśnie Mc Breed był pierwszym artystą z Midwestu, któremu dane było cieszyć się komercyjnym sukcesem i jako pionier przetarł on szlak dla reszty, kroczących jego śladami w następnym latach.
Popularność przniosły mu single "Ain't No Future In Yo Frontin'" oraz "Gotta Get Mine", na bazie sukcesu których w połowie 1994 roku ukazał się najlepszy album w jego dyskografii - "Funkafied". Naładowana czystym, funkowym brzmieniem płyta dotarła na 9 miejsce listy Top R&B/Hip-Hop Albums i jest dziś powszechnie uznawana za klasyczną pozycję w dorobku rapera z Flint, Michigan.
Na swoim czwartym solowym krążku Breed umiejętnie skorzystał z formuły, spopularyzowanej przez "The Chronic". Podążając za obowiązującym trendem, zaadoptował więc G-Funkowe brzmienie, nadając mu przy okazji trochę własnych cech. O tym, jakie wrażenie wywarł na słuchaczach "Funkafied", niech świadczy fakt, że płyta wdarła się na listy przebojów praktycznie przy znikomej promocji. Jedynym "czartującym" singlem było "Late Night Creep (Booty Call)", które wylądowało na 43 miejscu zestawienia Hot Rap Singles.
"Funkafied" jest kontynuacją formuły zapoczątkowanej na poprzednim albumie artysty - "The New Breed". Nie uświadczymy tutaj jednak produkcji Warrena G i featuringów 2Paca. Zamiast tego, Breed zwrócił się o pomoc do George'a Clintona, który zabrał go na wycieczkę do krainy funku. Już sam wygląd okładki sugeruje, że krążek muzycznie zbliżony jest bardziej do klimatu płyt Parliamentu, aniżeli g-funkowych klasyków pokroju "Doggystyle".
"Funkafied" to nie tylko dobry rap na funkowych bitach, jak to miało miejsce w przypadku poprzednich płyt artysty - tym razem Breed całkowicie zanurzył się w brzmienie klasycznego funku, który wylewa nam się z głośników dzięki takim postaciom jak Clinton i Shorty B. Elementy P-Funku tu można odnaleźć choćby w "What You Want", mocno imprezowym "Back Up In Ya", czy też "The Deal Is Funk".
Przez cały czas towarzyszy nam uczucie laidbacku, podsycane dodatkowo przez gładkie flow gospodarza, który rzuci niekiedy zabawne linijki w stylu "Maybe I should teach my kid how to shoot./Maybe I should teach my kid how to shoot hoops" z numeru "Teach My Kids", ośmieszające nieco cały ten "gangsterski" styl zachodniego wybrzeża.
Mogłbym tak chwalić "Funkafied" bez końca. Niewątpliwie jest to najlepszy i najbardziej charakterystyczny album w jego dyskografii, pełen funkowych rytmów i dobrych rymów. Jeśli nigdy wcześniej nie słyszałeś żadnej płyty Mc Breeda i masz dylemat, jaką pozycję z gigantycznego katalogu artysty by tu wybrać - śmiało polecam "Funkafied". Miłośnikom g-funkowych klimatów krążek powinien przypaść do gustu natychmiast.