Do Or Die "Picture This" (Klasyk Na Weekend)
To, że scena z Chicago regularnie dostarcza ciekawe postacie na hip-hopową mapę wiemy nie od dziś, tak jak to, że są to raperzy z całkowicie różnych rejonów sceny. Kanye West, Twista, Common, Lupe Fiasco, Soulja Boy, Da Brat, Boo & Gotti czy freestyle'owiec Juice. Czy patrząc na nowe twarze, które wypłynęły w ostatnich miesiącach - Rockie Fresh, Chance The Rapper i Chief Keef.
Biorąc pod uwagę ciężką sytuację społeczną nie dziwi, że i uliczny hardkorowy rap trzyma się tam mocno, a postacie takie jak wspomniany Keef regularnie goszczą w mediach, także tych nie zajmujących się muzyką. Warto więc przybliżyć jeden z najmocniejszych strzałów z chicagowskiej ulicy, który zarówno brzmieniowo, jak rapowo stoi nieporównywalnie wyżej od kontrowersyjnego 17-latka. Do Or Die to kolektyw, który wciąż jest aktywny, wypuścił około 10 albumów, ale ani razu nie udało mu się zbliżyć do kultowego debiutu z 1996 roku...
"Picture This" to porcja świetnego, wysmakowanego muzycznie midwestowego grania. Nasączona kalifornijskimi wpływami, soczystymi piszczałami, jak i leniwie płynącymi pianinkami. Czasem lekko i chilloutowo, czasem bardziej mrocznie, w stylistyce podobnej do np. "Murder Was The Case" Snoopa, jednak niezmiennie klimatycznie i z vibe'em. Nie może to jednak dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że za produkcję odpowiadają The Legendary Traxster i Mike Dean. G-funkowe inspiracje i ciężkie, ale rozbujane basy przeplatają się z gęsto cykającą, charakterystyczną bardziej dla southowej sceny perkusją (w końcu wydawcą jest houstońskie Rap-A-Lot) a wśród tego wszystkiego idealnie odnajdują się gospodarze. Na głębsze filozoficzne refleksje nie ma co liczyć - to porcja gangstersko-hustlerskiej przewózki prosto z ulic Wietrznego Miasta. Strzelaniny, braggi, hajs, kobiety - pakiet dobrze znany, jednak tradycyjnie najważniejsze jest w tej kwestii słowo "jak".
A Belo Zero, AK-47 i N.A.R.D. czują się tu jak ryby w wodzie. Twarda, ale melodyjna, pełna przyspieszeń i zabawy flow nawijka, wsparta gościnnymi udziałami młodego Twisty (jeszcze jako Tung Twista) oraz wokalisty Johnny'ego P świetnie zgrywa się z bitami i daje 50 minut ostrej jazdy. Numery mocniejsze typu "Shut 'Em Down" czy "Kill Or Be Killed" a obok tego leniwe letniaki jak klasyczny singiel "Po Pimp" (hit, który zbudował hype na album i dał kontrakt w Rap-A-Lot) czy "Paperchase". W skrócie - świetny album na lato i jedna z najbardziej klasycznych pozycji jeśli chodzi o uliczną stronę Midwestu. Jeżeli jaracie się tym, jak w latach 90-tych brzmiała Kalifornia, Southside czy właśnie Midwest to na stówę i ten krążek przypadnie Wam do gustu.