Te-Tris/Pogz "Teraz" - recenzja nr 1
Oba dotychczasowe legale Te-Trisa to materiały, które ciężko ze sobą porównać. "Dwuznacznie" przeładowane było lirycznymi smaczkami, dopieszczone w każdym detalu, pełne gierek słownych, tytułowych dwuznaczności, technicznych kombinacji - przez to na papierze wyglądało świetnie i ciężko było wytknąć braki w którejś z powyższych kategorii, ale przy całym szlifowaniu stępił mu się też cały debiutancki pazur i wyrazistość materiału, decydująca o tym, jak potraktuje go ząb czasu, a ja po bardzo entuzjastycznej napisanej na świeżo recenzji praktycznie w ogóle już do tej płyty nie wróciłem.
"Lot 2011" był... całkowitą zmianą kursu i jeżeli ktoś śledzi moje wpisy, to na pewno wie, jak dużym uznaniem cenię ten materiał - to moja ulubiona polska płyta ostatnich lat. Potężny pakiet naturalnych emocji, uchwyconych w odpowiednim momencie i nie dopieszczanych na chłodno, by się nie... ulotniły. Motywujące przesłanie, świeże brzmienie, teksty dalekie od linijek i kalkulatorów, ale bliskie życia i codzienności. W porównaniu do wcześniejszych płyt mniej było tam słownych gierek czy pojedynczych wersów zapadających w pamięć - jednak całość spełniała swoją rolę idealnie. Dobre punche robią równie mocne wrażenie tylko przez ileś kolejnych odsłuchów, zamknięte w dźwiękach emocje mogą czynić to przez kilkaset, a ja mimo że takie "Ile Mogę" czy "Trzeba Żyć" na bank słyszałem już kilkaset razy to wciąż wywołują one we mnie te same reakcje. Magiczny album, który spotkał się jednak ze zróżnicowanym odbiorem a część dotychczasowych fanów Te-Trisa kręciła na niego nosem. Dlaczego natomiast piszę o tym w tym miejscu?
Bowiem Adam zapowiedział przed premierą "Teraz", że płyta ta zawrze w sobie trochę Teta z różnych wydawnictw - od "Dwuznacznie", przez mixtejpy, po "Lot". Jak wyszło to w praktyce, która część przeważa i jak wspólna produkcja z Pogzem wygląda na tle poprzedników?
Przyznam, że tak, jak oczekiwania miałem mocno rozbuchane, tak single zafundowały małe turbulencje. Bardzo udane "Nie Pytaj", średnio trafione "Strachy", dobra "Lunatyka", świetna "Lista życzeń"... wciąż jednak wrażenie "no, ale Ile Mogę to to nie jest". Do całości podchodziłem więc i z zaintrygowaniem i z obawami, które zostały rozwiane, ale nie do końca. "Teraz" to udany materiał, jednak nie pozbawiony różnych "ale". Po kolei... Od strony producenckiej mamy do czynienia ze świeżą propozycją, mocno nasączoną różnymi smaczkami, jak i żywymi instrumentami. Odejście od tradycyjnie brzmiącego samplingu (choć ten też znajdziemy, choćby w "Klasyku" zawartym na bonusowym CD), sporo aranżacyjnych detali, wokalnych wstawek i śpiewanych refrenów a do tego gdzieniegdzie przewijające się efekty wokalne. Słychać, że całość obmyślona jest też tak, by dobrze wypadać w wersji koncertowej.
Słychać też duże skupienie się na szczegółach. Zgodnie z zapowiedziami mamy tu przypominające bardziej "Dwuznacznie" czy mixtejpy numery oparte na gierkach słownych i dwuznacznościach, osadzonych w jednym konkretnym motywie ("Lunatyka", "Pollywood") czy wplecionych w treść przewodnią. Mamy zgrabne nawiązania do wcześniejszej twórczości - jak "Mantry", gdzie zwrotka Teta jest jednym z highlightów albumu i brzmi jak jednoczesna kontynuacja "Pamięci" i "Trzeba Żyć". Mamy więcej kombinacji z flow (szczególnie u Te-Trisa) i lekki, ale słyszalny progres w tej kwestii, jak i więcej szlifowania technicznej warstwy tekstów. Jedne numery bawią się formą i metaforyką, inne stawiają na życiowe treści. Podczas gdy "Lot" był jak wyrzucenie z siebie czystych, surowych i gorących jeszcze emocji, tak tutaj wszystko jest bardziej okiełznane, skalkulowane i obudowane studyjnym szlifowaniem. Można uznać to za plus i minus, wielu ucieszy się, że nacisk na technikę i dwuznaczności jest większy, ja akurat wolałem "uchwycenie chwili" stricte na gorąco obecne na poprzednim krążku. Efekt jest też taki, że obok świetnych momentów ("Fejm", brzmiąca bardzo lotowo "Lista Życzeń", "Pollywood", "Halun" z wywołującym banana na twarzy zakończeniem Pyskatego) zdarzają się takie, które owszem na papierze prezentują się elegancko, ale w kontekście całości trochę brak im wyrazistości, zlewają się i nie za bardzo zapadają w pamięć. Jakby studyjne szlifowanie (Te-Tris pisał, że poświęcili dopieszczaniu tego albumu naprawdę wiele czasu) i próba zawarcia wszystkich atutów widocznych na poprzednich albumach wystudziły trochę emocje i naturalną surowość - wprawdzie nie aż w takim stopniu jak na "Dwuznacznie", ale zawsze.
Jak wypadają obaj MC? Zgrabnie odnajdują się zarówno na klasycznych, jak nowszych bitach, przeskakują z tematu na temat, skupiają na wordplayach, często dodatkowo rozbudowanych i dwuznacznych ("Ta gra jest dość niemrawa, czas dolać do niej Krzysztofa Oliwy" czy "Nie kosić, budować flotę - tak, chcę się ustatkować"), wplatają smaczki i dbają o to, by zachować balans między treścią a formą. Zarazem największym chyba minusem jest... ich długoletnia znajomość i współpraca. Tak, sprawia, że łatwiej się dogadują i znajdują wspólny grunt - sprawia też, że dodatkowo uwidacznia nam się wspólny stylowy korzeń i relacja mistrz-uczeń. Pogz stara się, wypada inteligentnie, kombinuje, zaskoczy błyskotliwą linijką przypominając czasy startów na bitwach - wciąż mamy jednak wrażenie, że jest o jedną długość za Te-Trisem a podobieństwo styli uwidacznia dystans. Poza formacjami budującymi siłę na podobieństwie i dopełnianiu się styli (Trzeci Wymiar czy ze Stanów - Das EFX lub Lost Boyz) najciekawsze moim zdaniem duety to te, które krzyżują ze sobą dwie całkiem różne osobowości i budują kontrast między stylami czy podejściem do tematu. Tet i Pogz myślą podobnie, podobnie konstruują linijki a mimo solidności drugiego z nich wciąż błyszczy pierwszy, sprawiając że młodsza połówka duetu wpada w rolę uzupełnienia - ciężko podać mi fragment, gdzie Pogo wysunąłby się stricte na pierwszy plan, kojarzę jedynie te, gdzie dobrze się uzupełniają i lecą równo - vide świetnie przeplatany "Ciąg Dalszy". Śmiem twierdzić, że tak jak często zgranie duetu owocuje synergią i mocniejszym materiałem niż solowe (Kobra/Bezczel z ostatnich polskich przykładów, czy sięgając do Stanów - Outkast spośród kontrastowych duetów czy Das EFX spośród tych, gdzie MC nawijają podobnie), tak tutaj rozdzielenie sił daje moim zdaniem mocniejszy efekt.
Te-Tris "Lotem 2011" wzniósł się na taki szczebel, że poprzeczkę - przynajmniej u mnie - miał ustawioną naprawdę wysoko a oczekiwania miałem spore. "Teraz" to album nie pozbawiony mocnych momentów, ale nie robiący aż takiego wrażenia i nie uchwytujący aż tak - notabene ulotnej - chwili. Płyta, do której na papierze ciężko się do czegoś konkretnego przyczepić - poza zbytnią jednorodnością styli, ukazującą warsztatowe dysproporcje, a której jednak trochę brakuje magii poprzednika i która jako calość nie ma aż takiego replay-value skłaniającego do zapętlania na okrągło. Dobry album - jednak z mojej perspektywy tylko dobry, oferujący sporo udanych momentów, ale nie zaspokajający w pełni apetytu. Czwórka.
PS. W recenzji starałem się skupić na głównym CD, ale nie wiem czy druga, dorzucana tylko na Aptaun Sklepie, płyta nie prezentuje się całościowo ciekawiej niż podstawowa - na pewno nie jest to porcja odrzutów, ale pełnoprawny materiał, który warto sprawdzić - coś jak bonus CD na "Kandydatach Na Szaleńców".