Pimp C "The Sweet James Jones Stories" (Klasyk Na Weekend)

recenzja
dodano: 2012-12-07 18:00 przez: Łukasz Rawski (komentarze: 2)

Niewielu jest i niewielu było raperów, którzy w tym co robili przez lata swojej kariery byli naturalni i autentyczni. Rapgra przez wiele lat miała wielu pozujących na gangsterów ogórków, wielu pseudo-intelektualistów na siłę starających być głosem ludu. Wśród tych autentycznych był bez wątpienia Chad Butler. Ksywa Pimp C nie była tu żadnym nieporozumieniem, czy jakimś wymysłem, by zwiększyć sobie popularność. Butler niemal przez całe życie zachowywał się jak na pimpa przystało i żył jak na pimpa przystało.

Również w muzyce był bezkompromisowy i nawijał o tym, co zwyczajnie mu się podoba. Tak właśnie narodziła się legenda. Legenda UGK, która solowo również znaczącą odcisnęła swoje piętno w rapie. "Sweet James Jones Stories" - mówi wam to coś?

Ten album to moje pierwsze poważne zetknięcie się z solową twórczością połowy UGK. Pierwszy raz usłyszałem go lata temu i właściwie do dziś album pozostaje dla mnie nadal "fresh", niekoniecznie "clean". Bo Pimp nigdy nie był "czysty", zresztą nie wymagano tego od niego. Miłujący się w kodeinie, przedmiotowo traktujący kobiety, chętnie mówiący o swoich podbojach. Czy chcielibyście by wasze dzieci słuchały właśnie takiej muzyki? Nie sądzę, moja matka też pewnie nie byłaby ze mnie dumna.

A przecież Pimp to duma całego Houston. Ważne jest by nie oceniać z góry tego rapera. Docenić jego wrodzony luz i nonkonformizm, który prezentuje na tym albumie. Krążek to inspiracje na lata, nie dziwi mnie przecież fakt, że wyrastający ostatnio jak grzyby po deszczu freshmani bardzo często wymieniają wśród swoich największych inspiracji właśnie nieżyjącego już od pięciu lat Butlera. Nic w tym dziwnego, ten album to kwintesencja brzmienia Houston. Nagrany w XXI wieku, chociaż brzmi jakby nagrany w latach 90-tych. Wystarczy chwila by opdłynąć. Nawet zimą album brzmi znakomicie, chociaż nie ukrywam, że najlepiej słucha się go latem.

Pimp na tym krążku prezentuję świetną formę, zresztą ciężko wytknąć mu jakieś niedociągnięcia. Ja przynajmniej nie potrafię. Chad Butler jest na tej płycie sobą, a to chyba najlepsza rekomendacja. Naturalność, wrodzony vibe to jego największa zaleta. I właśnie tak jest, kiedy nawijamy razem z nim w utworze "I'm a Hustler", kiedy refren w "Comin' Up" sam nami buja. Wybaczcie, nie można przejść obok tego krążka obojętnie, nie da się.

O tym jak Pimp kochał Houston, a Houston kochało jego najlepiej świadczy fakt, że wśród gości tylko Twista i Young Porter nie pochodzili z Houston. Cała reszta to plejada żywych legend tego miasta. Jest Bun B, który zawsze był dla Pimpa jak brat, jest znakomity Z-Ro oraz jego kuzyn Trae, jest również Lil' Flip czy Devin Tha Dude. Nie należy umniejszać również zasług Cory'ego Mo, który udzielił się na tym albumie w dwóch numerach. Cała ta ekipa pomogła Pimpowi i dodała jakość od siebie.

Mija siedem lat od premiery, album cieszy moje uszy nadal tak samo jak przy pierwszym odsłuchu. Esencja brzmienia Houston, mieszanka old schoolu z nową falą brzmienia. Pimp C na niewymuszonym luzie, będący gospodarzem z prawdziwego zdarzenia. Obok niego, jego najlepsi przyjaciele. Czego chcieć więcej? Każda kolejna rocznica jego śmierci zmusza do refleksji "co by było gdyby". Ile świetnych albumów nagrałoby UGK? Czy Pimp wydałby jeszcze tak świetny album? Tego nie dowiemy się nigdy, Pimpa nie ma z nami. Jest za to jego muzyka, która pozwoli przetrwać jego legendzie na lata.

 

Tagi: 

Si Łaj
To mój ulubiony z jego albumów, świetne kawałki, styl Chada słyszalny w każdym kawałku, po prostu uwielbiam jego muzykę... Miał podobno nagrać wspólny album z Z-Ro, mówił o tym w wywiadzie na DVD Pimpalation, ale niestety nie dożył... Long Live Pimp C! UGK 4 Life
ZNASZ MNIE
no ten album jest geniuszem, dzięki za przypomnienie

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>