Hukos "Knajpa Upadłych Morderców" - przedpremierowa recenzja nr 1

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2012-04-26 21:30 przez: Mateusz Natali (komentarze: 11)
Dotychczas przez wielu kojarzony jako "ten, który chciał zabić prezydenta", ewentualnie jako ciekawy, solidny podziemny MC z czymś więcej do powiedzenia.

Jednak im bliżej premiery oficjalnego debiutu tym coraz większa liczba osób (najpierw cicho) zaczęła przebąkiwać, że szykuje się materiał ponad "solidny" poziom a kolejne single kazały skupić uwagę na Białystok. "Knajpa Upadłych Morderców" trafia w końcu jutro do sklepów, czas więc postawić sobie pytanie - czy Hukos spełnił oczekiwania?

Odpowiedź brzmi krótko - nie. Bowiem swój "punkt K" oczekiwań przeskoczył zdecydowanie i niepodważalnie. Równy i solidny undergroundowy zawodnik pozostający przez lata w cieniu przygotowuje debiut, zaciekawia singlami, po czym atakuje albumem, którego błysk i moc są jak prawy sierpowy prosto w pysk. Coś wam to przypomina? Dokładnie - to dla mnie chyba największe debiutanckie zaskoczenie od czasu "Co Nie Ma Sobie Równych" Zeusa (który swoją drogą, poniekąd symbolicznie, pojawia się w ostatnim numerze) i płyta, która przy pierwszym odsłuchu pozostawiła mnie w mocnym szoku. Powiem więcej - zdziwię się jeśli w tym roku wyjdzie coś lepszego jeśli chodzi o płaszczyznę tekstową, bo "Knajpa..." przeładowana jest treścią do granic.

To, że będzie dobrze zwiastuje nam już otwierające album "Rewolucja nadeszła" ze świetnymi featami Kisiela (mocny progres!) i Jopela i wersami gospodarza takimi jak "Nikt nie słucha rapu, każdy robi za rapera, na pustyni nie trzeba miliona słońc, potrzebne drzewa, pluję krwią na trackach lub palcami sięgam nieba, dla nich moje życie jest warte kilkadziesiąt mega". Dalej zresztą jest równie konkretnie, a "Miastokoloromania" to hitowy pewniak (i kolejny cytat - "Miasto nawet daltonistów uczy patrzeć na kolory, uciekać przed niebieskim i gonić za zielonym"). Spoko, ale poupychanie najmocniejszych strzałów na początek płyty to przecież powszechna teoria... A tu pudło, bo poziom wciąż nie spada i z każdym numerem intryguje nas coraz mocniej a sam Hukos wyrzuca mocarne linijki z rękawa w takiej ilości, jakby w tytułowej knajpie dzień w dzień wygrywał w pokera.

Na 17 numerów na trackliście ciężko doszukać się słabego tracka, za to dostajemy solidny przekrój tematyczno-stylowy. Są braggi, są społeczne protest-songi, dwuczęściowa, nasycona emocjami saga o relacjach damsko-męskich, ostre i surowe opisy codzienności... Coś dla siebie znajdą miłośnicy metaforyki i gier słownych ("Molekuły w nieustannej pogoni, w łańcuchu pokarmowym od kota do świętej krowy" czy "Pióro moją bronią, więc po co mam tracić atrament. Głowa Gorbaczowa? To nie ja dałem tam plamę"), odważnych i bezkompromisowych sądów ("Marnujemy talenty, strzelamy perłami gdy otwieramy ogień. Baczyński miał pisać wiersze a nie ginąć na froncie"), czy pozornie prostych, celnie ujętych rozkmin na codzienno-przyziemne tematy ("Wierzymy w miłość, potem tylko w moc pieniądza, z biegiem czasu nawet miłość nie jest bezinteresowna"). Jak widzicie sporo tych cytatów, ale tak naprawdę mógłbym oprzeć na nich całą recenzję...

Bowiem to łączące twardy, miejski mindstate z korzennym, trueschoolowym (nie "truskulowym") podejściem teksty Hukosa zdecydowanie wysuwają się na pierwszy plan, choć i producentom ciężko coś zarzucić. Jest różnorodnie, od mocnych, ciężkich bangerów Donatana czy Creona, poprzez klimatyczne, nastrojowe bity Złotych Twarzy czy Szatta po lekkiego, wspartego tym razem saksofonem Kixnare'a. A goście za mikrofonem? Wiele osób z góry po zobaczeniu tracklisty krytykowało Hukosa, że zbyt mocno próbuje podeprzeć się nimi na debiucie. A tu kolejne zaskoczenie, bo ani Pih, ani Te-Tris ani Mes, ani nikt inny nie dał rady przyćmić gospodarza we wspólnym tracku a jedynie ubarwił numery innym stylem i podejściem do tematu. To się chwali, bo nie sztuka wziąć gości, którzy obnażą wszystkie braki, sztuka za to udowodnić na pierwszoligowym tle własny progres i obecny poziom.

Gdy jakiś czas temu jeden z pracowników Stepu wspomniał mi, że debiut Hukosa będzie najlepszą płytą, jaka wyszła z ich labelu to myślałem, że to promocyjna zagrywka - w końcu arsenał stepowych pozycji prezentuje się naprawdę okazale. Tymczasem "Knajpę..." rzeczywiście postawić można w jednym szeregu z "Kwiatami Zła", dotychczasowym opus magnum opolskiej wytwórni. To płyta, która od początku do końca utrzymuje poziom, serwując porcję mocnych wersów, których chce się słuchać a zarazem chwilę nad nimi pomyśleć. W skrócie - to płyta dla wszystkich, którzy cenią dojrzały, życiowy rap, czerpiący z własnych doświadczeń a nie z przemądrzałych obserwacji zza szyby i mający głowę i jaja na swoim miejscu. Mocna piątka i kandydat nie tylko na odkrycie roku, ale i ścisłą tegoroczną czołówkę. Ta knajpa z pewnością zasługuje na komplet gości.




Anonim
no to utwierdziliście mnie w przekonaniu, że ten krążek trzeba będzie sprawdzić.
arturo
5 na 6 czy na 10?
Anonim
Hukos jest zajebistym MC, ogólnie nie trawię polityki Steprecords, ale Hukos czy Okoliczny Element to najmocniejsze atuty tej wytwórni
rad
zamowione w preorderze juz dawno :)
Anonim
Białystok!! Tetris świetnie wleciał na singlu wiecej narazie powiedziec nie można. spoko sie zapowiada
Świstak_spod_piewni
@Bonfire - Sprawdź sobie projekty Ciry z podziemia jak niszczy technicznie większość polskiego mainstream'u ! A co do Hukosa to wiadomo że zawsze spoko
Anonim
sprawdzę na bank jak tylko wyjdzie, coś mi się wierzyć nie chce że będzie lepsza niż kwiaty zła (w mojej opinii jeden z największych klasyków PL rap gry), ale sprawdzę.
szpadibejbi
musze kupic plytke, po singlach zajawka max
PEIHACESARZ
HUKOS ROZJEBANE 2012 POZDRO SZACUNEK
SebaJaga3
eS: Nikt nie stwierdzał, że będzie lepsza od "Kwiaty Zła"... "W jednym szeregu" !
gzuuu
Płyta bardzo dobra, ale tylko mi się wydaje, że follow-upy są dosłownie na każdym kroku?

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>