Ostatni przypływ popularności i sukces HIFI Bandy był o tyle zaskakujący, co zasłużony. Lata konsekwentnego siedzenia w podziemiu i szlifowania stylów, lata wolnostylowych starć Dioxa, lata wytrwałego przebijania się przez internetowy hejting by w końcu móc pogratulować sobie dobrze wykonanej roboty.
"Fakty Ludzie Pieniądze" było materiałem na tyle mocnym, że po wyprzedaniu nielegalnego nakładu Prosto postanowiło puścić na półki reedycję a ta stała się wielkim hitem, zapewniając chłopakom też featuringi na paru głośnych krążkach. Dlatego oczekiwania względem pierwszego w pełni oficjalnego "23:55" były wyjątkowo rozdmuchane. Czy warszawski kwartet dał radę je spełnić i pójść za ciosem?
Po części, ale nie w całości. Hades z Dioxem mają mocne, wyraziste i odpowiednio wyrobione style. Potrafią utrzymać złoty środek między treścią a formą, potrafiąc przekonać do siebie i uliczników i forumowiczów i równie zgrabnie poruszyć tematykę miejsko-życiówkową jak i rapową. Świetnie panują nad głosem, co słychać szczególnie na koncertach. Nie kleją zwrotek po parę wersów, ale lecą jak trzeba. Brakowało młodych twarzy z takim warsztatem i umiejętnościami, co widać choćby po tym, jak są teraz "rozchwytywani". Pod tym względem wciąż jest dobrze, a może i trochę lepiej. Nawijka świetnie odnajduje się na bitach i ciężko o coś się w niej przyczepić. Takie "Ptaki" czy "Noc Nie Daje Snu 2" budują naprawdę mocny i nastrojowy obraz, pokazując czego brak nam w części pozostałych numerów.Tym razem jakoś mniej u chłopaków z HIFI linijek trafiających w samo sedno, zapadających w pamięć (czym choćby taki "Puszer" najeżony był po brzegi). Mają to za to goście - A.G. dał jedną z najlepszych zwrotek od paru lat, nawiniętą w taki sposób, że ciężko przejść mi do kolejnych a zajawka po pierwszym usłyszeniu jej nie przechodzi. Chada ciśnie prosto, ale ostro i buduje odpowiednio mroczny klimat. Sokół wciąż nie jest w formie jak za najlepszych lat, ale rzuca celny i ubrany w zgrabną metaforę storytelling. W końcu Tede, podobnie jak na remixie "Puszera" potrafi zaskoczyć celnym punchem w stylu "Świat, w którym jeżeli zwalniam to kogoś". Dla odmiany - rapujący Frenchman to pomysł, który sprawdził się delikatnie mówiąc średnio.
Produkcyjnie krążek sprawia bardzo dobre wrażenie. Klasyczne, dopracowane i odpowiednio zaaranżowane bity są gesto ubarwione scratchami, pojawia się też beatbox Shugara. Returnersi raz rzucają głęboko brzmiące i mocno zbasowane "Każdy dzień", by zaraz zaskoczyć shaolińską surowością w "Warsaw outdoors". Galus potrafi za to sprawnie grać nastrojem, dając zarówno chłodną i surową "Dobrą drogę" jak ciepłe i nastrojowe "A My". W końcu członek HIFI i główny producent - Czarny, udowadnia to, że potrafi zrobić totalnie różne rzeczy - leniwe "Siemano Polska", bangerowe "W Klubie" czy mroczne "Noc Nie Daje Snu 2", żeby przywołać tylko trzy pierwsze. Warto wspomnieć też chyba najlepsze na płycie, świetnie zgrywające się z tekstem "Ptaki". Jest więc różnorodnie i przekrojowo, ale brakuje bitów, przy którym reakcja brzmiałaby "whoa", większość to solidne produkcje, do których ciężko się przyczepić ale zarazem takich, które nie zapadają w głowę na dłużej.
Czego więc przede wszystkim brak? Niby ciężko się do czegoś przyczepić, ale... żaden numer nie uderza tak mocno jak "Puszer". Żaden nie wzrusza jak "Mieli Być Tu". Żaden nie ma tak celnego i ostrego tekstu jak "Tacy Sami". Sporo za to kawałków, które można określić jako "Spoko, ale...". Brak kropki nad i, tego czegoś, co wychodziłoby ponad solidność. A szkoda, bo chłopaków bez wątpienia na to stać. Jeśli wcześniej nie spotkaliście się z materiałem od HIFI to "23:55" możecie bardzo pozytywnie się zaskoczyć, bo to porcja wyrazistego i klasycznie brzmiącego miejskiego rapu. Jeśli jaraliście się poprzednim projektem, oczekiwaliście kolejnego kroku wprzód i po cichu mieliście nadzieję na płytę roku, tak jak ja, to niestety szansa na rozczarowanie jest spora. Album of the year? Może kolejnym razem. 4 z małym, ale pewnym i wyraźnym plusem.