Na pewno nie pamiętacie już tytułu ostatniej rapowej płyty, za którą w całości odpowiadał Rick Rubin. Przypomnę. Była to płyta niełatwa w odbiorze,...
Kanye West "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" - recenzja nr 1
Zazwyczaj z rezerwą podchodzę do tych wszystkich braggowych linijek twierdzących, że "muzyka daje nieśmiertelność" czy "nietykalność". Kanye West jest dupkiem, z czego zresztą doskonale zdaje sobie sprawę. Równie świadom jest tego, że ma muzyczne możliwości i talent, które pozwalają mu pozostać daleko poza zasięgiem konkurencji. Dowodem jest "My Beautiful Dark Twisted Fantasy", album, który jest chyba najlepszą finansową inwestycją Kanye w karierze. Wszystko na co miał ochotę, realizował sobie ot tak. Potrzebował instrumentalistów, zapraszał instrumentalistów, chciał numer z Rihanną, ma go, chciał w jednym numerze skonfrontować pokazowe zwrotki Ricka Rossa, Jaya-Z i Nicki Minaj (ze swoją oczywiście) - zrobił to. Nic nie ogranicza jego pięknych, mrocznych i pokręconych fantazji.
Kanye na "College Dropout" chciał być jak Jay-Z, teraz już nie musi... Hova to jego dobry ziom. Dziś bardziej chce być jak Prince albo nawet Michael Jackson. Hip-hop dla niego to zbyt mało. Choć wciąż często porusza się po jego rejonach, coraz częściej spogląda w stronę ambitnego popu, niebanalnej elektroniki i... swojej nienormalnej wyobraźni. Pomijam to, że teledysk do "Runaway" to pole do badań dla dobrego psychiatry, muzyczne wkręty na płycie bywają przedziwne i przerażające, a płyta brzmi zupełnie inaczej niż wszystko co słyszeliście dotąd... Kanye wrócił w wielkim stylu.
My...
Na tym albumie wszystko zrobiono tak jak chciał Kanye. Jeśli czegoś nie umiał, zapraszał ludzi, którzy umieli. Jutro na Popkillerze powinien pojawić się mój artykuł o tym jacy ludzie przewinęli się przy pracy nad tym albumem. Pisząc go, bawiłem się świetnie, bo praktycznie na kogo by tam nie trafić, zawsze mamy do czynienia z ludźmi często mniej znanymi, ale bardzo szanowanymi przez swoje środowisko i potrafiącymi robić znakomitą muzykę. Kanye chciał wyprodukować numer dla Gil Scott Herona, wziął sobie jego wokal i go wyprodukował, chciał gorzkich refleksji na temat biznesu od znakomitych raperów - zrobił "So Appalled", gdzie Jay-Z rzuca najlepszą zwrotkę od wielu miesięcy z pięknie formułowanymi złośliwościami. Ta płyta jest projekcją muzycznych zajawek genialnego umysłu, któremu podporządkowane jest tu wszystko. Efekt jest przerażający, bo moc o której mówi Kanye w singlowym "Power", faktycznie jest olbrzymia i ma się tego świadomość słuchając albumu. To gigant muzyki współczesnej zamknięty w ciele rozkapryszonego jełopa, którego ciężko lubić, ale jeszcze trudniej nie szanować za muzyczny zmysł.
...Beautiful...
Znacie to uczucie, kiedy słuchając muzyki macie wrażenie, że jesteście świadkami historii? "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" to album, który wprowadza nowe spojrzenie, poszerza horyzonty patrzenia nie tylko na hip-hop, ale na muzykę miejską w ogóle. To po prostu piękna, wypolerowana do perfekcji muzyka, której słucha się z myślą "jak ja mam temu stawiać zarzuty". Nie znaczy to wcale, że się nie da, ale słabsze momenty giną w potopie muzyki wirtuozerskiej, świeżej, odkrywczej... pięknej. Mamy tutaj wszystko, od genialnej ballady "Blame Game" z Johnem Legendem, przez lekko futurystyczne "Gorgeous" z Kid Cudim i Raekwonem, aż po oldschoolowy pokaz raperskich możliwości w "Monster" z Hovą, Rossem i Minaj. "Power" faktycznie daje kopa, "All Of The Lights" to jeden z większych hitów jakie słyszałem w tym roku, a "So Appalled" zniewala swoim nieziemskim klimatem i przestrzenią bitu. "MBDTF" muzycznie jest bezdyskusyjnie piękne, wielkie itd. itp.
...Dark...
Nie mógłbym powiedzieć, że obeszło się bez wpadek. Fantazja pana Westa czasami ponosi go na rejony w których staje się zupełnie niezrozumiały.Z jednej strony ciężko mi wybaczyć to jak tymi porąbanymi dogrywkami i rozbijaniem zwrotki na "półwersówki" spieprzył sobie zwrotkę w "Blame Game", ale z drugiej, słuchając całości, to umyka uwadze, a na pierwszy plan wychodzą niepodważalne zalety. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że rozwinięte i zdecydowanie przydługie wyjście z "Runaway" bywa bolesne, a mruczane intro w tanecznym "Lost In The World" potrafi zirytować, ale pisząc ten akapit muszę wysilać pamięć - bardziej pamiętam genialne przejście w "Hell Of A Life", niebywałe perkusje w "All Of The Lights" czy nawet przepiękny i wyjątkowy kolaż skrzypiec i pianina w "All Of The Lights Intro". Nie można powiedzieć, że ten album nie ma słabych stron - można powiedzieć, że nie mają one znaczenia w przypadku tak wielkiej klasy całości.
...Twisted...
To co może w pierwszej chwili odstraszać od nowego albumu Kanye Westa to... Kanye West. Koleś, który odstawił żenującą operetkę z Taylor Swift, publicznie pokazuje się z najbrzydszą chyba modelką na Świecie i kręci teledyski w których uprawia sex z kobietą-ptakiem... Jakie nie byłyby normy, które uznaje się za obowiązujące, na pewno Kanye złamał je setki razy. Jego dziwactwo to jednak nie tylko ekscentryzm, afery i dziwne pomysły, ale przede wszystkim zupełnie niestandardowe spojrzenie na muzykę, które owocuje wielkimi albumami. Spotkałem się z teorią, że fascynacja nowym krążkiem Kanye wynika z tego jak słaby był poprzedni - "808?s and Heartbreak". "Graduation" z pewnością jest bliższe moim muzycznym upodobaniom, ale mimo to uważam, że "MBDTF" jest najbardziej monumentalnym, wyrazistym i oryginalnym albumem w dorobku Kanye. Dla fanów hip-hopu w klasycznej wersji, może być zbyt popowy, zbyt dziwaczny lub zbyt niestandardowy, ale dla ludzi, którzy patrzą na muzykę, nie na twórcę czy konwencję której oczekują, może być źródłem wielu tygodni wspaniałej zabawy w trakcie której nieraz padnie "jest niesamowity...". Kanye to twórca uparty, bezkrytyczny wobec swojej wizji, arogancki, ale zarazem bezsprzecznie genialny.
...Fantasy
Jego piękne, mroczne, pokręcone fantazje przekute w ponad godzinę muzyki, w efekcie, prawdopodobnie dały nam album roku. Nadal jestem pełen podziwu dla Nasa i Jr. Gonga czy nowego Reflection Eternal, ale w porównaniu z Kanye raczej nie mają szans. To muzyka o większej sile rażenia, większym zasięgu (do złota w pierwszym tygodniu zabrakło 2 tysięcy egzemplarzy), większym horyzoncie i większym znaczeniu dla rozwoju gatunku. Wszyscy Ci, którzy wciąż nie mogą się pogodzić z tym, że Kanye nie sampluje już długich partii z soulowych winyli i nie chce brzmieć jak kiedyś, na pewno będą niezadowoleni. Ci, którzy mają uszy i potrafią ich używać muszą chyba dostrzec, że to nieprawdopodobnie dopieszczone, bardzo starannie dopracowane i po prostu wielkie dzieło. Szóstka.
Kanye na "College Dropout" chciał być jak Jay-Z, teraz już nie musi... Hova to jego dobry ziom. Dziś bardziej chce być jak Prince albo nawet Michael Jackson. Hip-hop dla niego to zbyt mało. Choć wciąż często porusza się po jego rejonach, coraz częściej spogląda w stronę ambitnego popu, niebanalnej elektroniki i... swojej nienormalnej wyobraźni. Pomijam to, że teledysk do "Runaway" to pole do badań dla dobrego psychiatry, muzyczne wkręty na płycie bywają przedziwne i przerażające, a płyta brzmi zupełnie inaczej niż wszystko co słyszeliście dotąd... Kanye wrócił w wielkim stylu.
My...
Na tym albumie wszystko zrobiono tak jak chciał Kanye. Jeśli czegoś nie umiał, zapraszał ludzi, którzy umieli. Jutro na Popkillerze powinien pojawić się mój artykuł o tym jacy ludzie przewinęli się przy pracy nad tym albumem. Pisząc go, bawiłem się świetnie, bo praktycznie na kogo by tam nie trafić, zawsze mamy do czynienia z ludźmi często mniej znanymi, ale bardzo szanowanymi przez swoje środowisko i potrafiącymi robić znakomitą muzykę. Kanye chciał wyprodukować numer dla Gil Scott Herona, wziął sobie jego wokal i go wyprodukował, chciał gorzkich refleksji na temat biznesu od znakomitych raperów - zrobił "So Appalled", gdzie Jay-Z rzuca najlepszą zwrotkę od wielu miesięcy z pięknie formułowanymi złośliwościami. Ta płyta jest projekcją muzycznych zajawek genialnego umysłu, któremu podporządkowane jest tu wszystko. Efekt jest przerażający, bo moc o której mówi Kanye w singlowym "Power", faktycznie jest olbrzymia i ma się tego świadomość słuchając albumu. To gigant muzyki współczesnej zamknięty w ciele rozkapryszonego jełopa, którego ciężko lubić, ale jeszcze trudniej nie szanować za muzyczny zmysł.
...Beautiful...
Znacie to uczucie, kiedy słuchając muzyki macie wrażenie, że jesteście świadkami historii? "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" to album, który wprowadza nowe spojrzenie, poszerza horyzonty patrzenia nie tylko na hip-hop, ale na muzykę miejską w ogóle. To po prostu piękna, wypolerowana do perfekcji muzyka, której słucha się z myślą "jak ja mam temu stawiać zarzuty". Nie znaczy to wcale, że się nie da, ale słabsze momenty giną w potopie muzyki wirtuozerskiej, świeżej, odkrywczej... pięknej. Mamy tutaj wszystko, od genialnej ballady "Blame Game" z Johnem Legendem, przez lekko futurystyczne "Gorgeous" z Kid Cudim i Raekwonem, aż po oldschoolowy pokaz raperskich możliwości w "Monster" z Hovą, Rossem i Minaj. "Power" faktycznie daje kopa, "All Of The Lights" to jeden z większych hitów jakie słyszałem w tym roku, a "So Appalled" zniewala swoim nieziemskim klimatem i przestrzenią bitu. "MBDTF" muzycznie jest bezdyskusyjnie piękne, wielkie itd. itp.
...Dark...
Nie mógłbym powiedzieć, że obeszło się bez wpadek. Fantazja pana Westa czasami ponosi go na rejony w których staje się zupełnie niezrozumiały.Z jednej strony ciężko mi wybaczyć to jak tymi porąbanymi dogrywkami i rozbijaniem zwrotki na "półwersówki" spieprzył sobie zwrotkę w "Blame Game", ale z drugiej, słuchając całości, to umyka uwadze, a na pierwszy plan wychodzą niepodważalne zalety. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że rozwinięte i zdecydowanie przydługie wyjście z "Runaway" bywa bolesne, a mruczane intro w tanecznym "Lost In The World" potrafi zirytować, ale pisząc ten akapit muszę wysilać pamięć - bardziej pamiętam genialne przejście w "Hell Of A Life", niebywałe perkusje w "All Of The Lights" czy nawet przepiękny i wyjątkowy kolaż skrzypiec i pianina w "All Of The Lights Intro". Nie można powiedzieć, że ten album nie ma słabych stron - można powiedzieć, że nie mają one znaczenia w przypadku tak wielkiej klasy całości.
...Twisted...
To co może w pierwszej chwili odstraszać od nowego albumu Kanye Westa to... Kanye West. Koleś, który odstawił żenującą operetkę z Taylor Swift, publicznie pokazuje się z najbrzydszą chyba modelką na Świecie i kręci teledyski w których uprawia sex z kobietą-ptakiem... Jakie nie byłyby normy, które uznaje się za obowiązujące, na pewno Kanye złamał je setki razy. Jego dziwactwo to jednak nie tylko ekscentryzm, afery i dziwne pomysły, ale przede wszystkim zupełnie niestandardowe spojrzenie na muzykę, które owocuje wielkimi albumami. Spotkałem się z teorią, że fascynacja nowym krążkiem Kanye wynika z tego jak słaby był poprzedni - "808?s and Heartbreak". "Graduation" z pewnością jest bliższe moim muzycznym upodobaniom, ale mimo to uważam, że "MBDTF" jest najbardziej monumentalnym, wyrazistym i oryginalnym albumem w dorobku Kanye. Dla fanów hip-hopu w klasycznej wersji, może być zbyt popowy, zbyt dziwaczny lub zbyt niestandardowy, ale dla ludzi, którzy patrzą na muzykę, nie na twórcę czy konwencję której oczekują, może być źródłem wielu tygodni wspaniałej zabawy w trakcie której nieraz padnie "jest niesamowity...". Kanye to twórca uparty, bezkrytyczny wobec swojej wizji, arogancki, ale zarazem bezsprzecznie genialny.
...Fantasy
Jego piękne, mroczne, pokręcone fantazje przekute w ponad godzinę muzyki, w efekcie, prawdopodobnie dały nam album roku. Nadal jestem pełen podziwu dla Nasa i Jr. Gonga czy nowego Reflection Eternal, ale w porównaniu z Kanye raczej nie mają szans. To muzyka o większej sile rażenia, większym zasięgu (do złota w pierwszym tygodniu zabrakło 2 tysięcy egzemplarzy), większym horyzoncie i większym znaczeniu dla rozwoju gatunku. Wszyscy Ci, którzy wciąż nie mogą się pogodzić z tym, że Kanye nie sampluje już długich partii z soulowych winyli i nie chce brzmieć jak kiedyś, na pewno będą niezadowoleni. Ci, którzy mają uszy i potrafią ich używać muszą chyba dostrzec, że to nieprawdopodobnie dopieszczone, bardzo starannie dopracowane i po prostu wielkie dzieło. Szóstka.
Strony