Jestem prawie pewien, że gdyby przeprowadzić ankietę na trzech najlepszych raperów z aktualnego składu Wu, ponad 90% słuchaczy rapu odpowiedziałoby, że są nimi Method Man, Raekwon i Ghostface. Dlatego kozacką niespodzianką była dla nas informacja o ich wspólnym albumie pod szyldem "Wu-Massacre".
Może trochę ponosiły nas euforyczne emocje, ale fakt faktem, była to prawdopodobnie największa szansa na klasyk z logiem Wu na okładce od paru ładnych lat. Po znakomitych solowych dokonaniach Rae i Ghosta i kozackim "Blackout 2" Metha z Redmanem, mieliśmy prawo spodziewać się sporych rzeczy.
Bardzo dziwią mnie ostre słowa krytyki pod adresem tego albumu. Że prosto, że znane sample i długie pętle... Czy to nie na tym polega istota muzyki Wu-Tangu? Oczywiście, że Meth, Ghost i Rae mogli sobie sprawić bity Just Blaze'a, Hi-Teka czy Dr'a Dre. Pewnie zrobili by w ten sposób bardzo dobry album, ale ja osobiście cieszę się, że tego nie zrobili. Po "Only Built For Cuban Linx Pt. 2" to druga płyta, która pokazuje, że klimat starego Wu da się skutecznie odtworzyć pod koniec pierwszej dekady XXI w.
Czego tu brakuje? Basu - to po pierwsze. Bity brzmią surowo i prosto, czyli tak jak powinny, ale brakuje im dudniących, piwnicznych stóp i solidnej, prostej, ale nośnej linii basu. Brakuje co najmniej kilku kawałków więcej (płyta ma niecałe 30 minut!), ale z drugiej strony lepiej dostać krótszy produkt trzymający poziom niż odwrotnie. Brakuje mi większego udziału RZA'y, który miał okazję zrehabilitować się za ostatnie słabsze lata. "Our Dreams" jego autorstwa to chyba najlepszy z bitów na albumie. Niepotrzebne są też przesadnie połamane perkusje w niektórych numerach. Nie pozwalają się w spokoju skoncentrować na mistrzowskich zwrotkach raperów.
Nie uwierzyłbym w taką formę tego trio bez dowodów. Wyszlifowane, charakterystyczne i efektowne style są największą zaletą tego albumu. Zwrotek słucha się z wielką przyjemnością, a np. pojedynek Metha z Rae w "Mef vs Chef 2" czy porąbana historia Ghosta z "Pimpin Chipp" to rzeczy, których nie da się tak łatwo zapomnieć. Prostota, stylóweczka, zaangażowanie... W efekcie spory liryczny sukces.
Podsumowując, można dojść do wniosków, że to naprawdę świetny album. Zmieniając kilka drobiazgów panowie mieliby szanse na piątkę. Uwzględniając drobne potknięcia i długość materiału wystawiłbym czwórkę z plusem, alenie wyklucza to wcale faktu, że ta płyta może obrosnąć legendą - z każdym przesłuchaniem wchodzi lepiej. Polecam.
Raekwon wydaje nowy album. Miało być krócej i bardziej klasycznie niż poprzednio. Klimat miał być powrotem do dawnych lat. Czy po takim czymś, jak "...
Szykuje się konkretny koncertowy sezon dla fanów rapu. Do naszego kraju zawita po raz kolejny głowa Voltrona i duchowy przywódca Wu-Tangu, Genius we...
chyba słuchaliśmy innych płyt.
Spodziewałem się dużo, dużo więcej po tym albumie, nie powiem że się zawiodłem ale to na pewno nie jest już ten sam poziom co kiedyś.
moim zdaniem super płytka. spodziewałem się gniota gniotowatego, a tu tak miłe zaskoczenie, które działa na jeszcze większy "plus" w czwórce którą sam bym wystawił (w skali akademickiej rzecz jasna ;-) )
prawdziwe brawo za recenzję, jebać tych, którym ten album się nie podoba
Autor poradził sobie z recenzją. Trzeba się porządnie wsłuchać w ten album, najlepiej parę razy. Ze swojej strony dodam, że jaram się chociaż nie pogardziłbym gdyby trwał 15min dłużej ;)
Masz dosyć muzycznej papki z TV? Popkiller wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zaserwujemy Ci najlepsze piosenki, teledyski, recenzje płyt i newsy z branży hip-hopowej. Wykonawcy ze świata hip-hopu opowiedzą w wywiadach o swoich planach na koncerty i festiwale hip-hopowe. Na Popkillerze znajdziesz to wszystko, my piszemy konkretnie o muzyce.
Popkiller.pl nie odpowiada za treści słowne i wizualne w utworach audio i video prezentowanych na łamach serwisu, a udostępnionych przez wydawców fonograficznych i samych artystów. Nagrania te są prezentowane ze względu na ich walor newsowy i nie przedstawiają stanowiska Popkiller.pl.