Raekwon wydaje nowy album. Miało być krócej i bardziej klasycznie niż poprzednio. Klimat miał być powrotem do dawnych lat.
Czy po takim czymś, jak "Wu-Massacre", można się spodziewać dobrej płyty?
Słynny już wspólny album trzech członków klanu - Ghostface'a, Metha i Raekwona - do tej pory budzi kontrowersje. Wszyscy spodziewali się bardzo dobrej pozycji, a wyszedł gniot, który skutecznie spartolił CV legendarnych przecież postaci. Na szczęście pierwszy z nich już pod koniec 2010 roku wziął to wszystko na poprawkę i przyszykował znakomite "Apollo Kids". Chef kilka miesięcy później zrobił to samo i parę dni temu w moje ręce trafiło "Shaolin vs. Wu-Tang".
Dźwięki zachwycają od pierwszego odsłuchu. Dzieje się tak, dlatego że mamy prawdziwy powrót do czasów 1993-1995 w wykonaniu wszystkich Wu-Tangowców, z naciskiem na wspólny debiut i "Liquid Swords".
Mając taką aurę, dziwi brak na liście producentów RZA'y. Godnie zastępują go inni członkowie familii, czyli Cilvaringz, Bronze Nazareth i Mathematics. Im udało się najwierniej odwzorować to, co się działo kilkanaście lat temu. Swoje dorzucają (w wyśmienitym stylu!) Evidence, Alchemist i Scram Jones, natomiast na przeciwnym biegunie znajduje się Oh No, którego podkład, mimo że dobry, to nie pasuje do reszty.
Jako raper Rae rzadko wychodzi z formy, więc nie ma powodów do obaw. Bardziej mogą martwić liczne kolaboracje, których jest o wiele więcej, niż solowych kawałków. Nie zawodzą tylko Black Thought, Ghostface i Inspectah Deck, z resztą jest mały problem. Nas średnio się tu odnajduje, Busta Rhymes coraz rzadziej daje dobre zwrotki, a Lloyd Banks i Rick Ross są w tym przypadku jakimś nieporozumieniem, bo oni po prostu nie nadają się do takiej konwencji albumu.
Czy po nagraniu z Justinem Bieberem, Rae coś stracił? Myślę że nie, bo zastrzyk gotówki, jaki dostał, pomógł mu w skompletowaniu ekipy do stworzenia tej "mocnoczwórkowej" płyty. Dobra, miejscami bardzo dobra płyta i udowodnienie tezy, że zeszłoroczny wspólny gniot trzech legendarnych raperów był wypadkiem przy pracy. Ghostface i Raekwon dobrze "przeprosili" słuchaczy i fanów. Czas na Method Mana.