W dzisiejszym Popkillerowym wywiadzie na niedzielę proponuję spotkanie z może nieco mniej znaną postacią - ale za to niesłychanie ważną. Ośmieliłbym się stwierdzić, że owa postać ma fundamentalne znaczenie dla hip-hopu, szczególnie tego z Zachodniego Wybrzeża... Pozwólcie, że zaprezentuję - oto Greg Broussard, a.k.a. The Egyptian Lover.
Zanim hip-hop na dobre zapuścił korzenie w Kalifornii, przed debiutami Ice-T, Too $horta czy eksplozją gangsta-rapu za sprawą Eazy-E i N.W.A. - Los Angeles tańczyło w rytm electro. Elektroniczne, funkujące brzmienia, od pierwszych taktów pobudzające do tańca, królowały na imprezach, a jednym z mistrzów takich brzmień był właśnie członek legendarnego kolektywu Uncle Jamm's Army - Greg Broussard. W 1984 roku, połączywszy elektroniczne beaty, inspirowany Prince'em (R.I.P.) "rap" oraz egzotyczny i romantyczny image lowelasa rodem z... tak jest, Egiptu - Greg zaprezentował światu Egyptian Lovera. Nieodłącznym atrybutem władzy Egipskiego Żigolo jest maszyna perkusyjna Roland-808, za pomocą której potrafi on rozkręcić niesamowitą imprezę - bez względu na dekadę. Ba, Greg wciąż koncertuje (i to z jakim efektem - kto nie był na jego występie, niech żałuje) i publikuje nowe materiały po brzegi wypełnione tym nieśmiertelnym brzmieniem, które kiedyś rozpalało kalifornijskie parkiety - oraz zainspirowało takich twórców jak Uncle Luke czy... Dr. Dre!