Raperzy cenili Davida Bowiego, on zaś cenił ich, przyznając, że rap to jeden z najbardziej kreatywnych gatunków muzycznych. Przez to współpracował z wieloma artystami i nie wnosił żadnych sprzeciwów wobec samplowania jego kompozycji. A ponieważ David Bowie był artystą ponad podziałami, zdecydowaliśmy się na umieszczenie recenzji jego ostatniego albumu również na naszym portalu. Bo wiecie, muzyka nie zna granic.
David Bowie
David Bowie
Jest już niedziela - dokładnie tydzień mija od odejścia Davida Bowie... Dziewięć dni od premiery jego ostatniej, pożegnalnej płyty. Na zakończenie Tygodnia z Davidem będziecie mieli okazję przeczytać jej recenzję, autorstwa Rafała Samborskiego... Jednak zanim to nastąpi - myślę, że niezbędną rzeczą jest pewne wprowadzenie do obfitej dyskografii Człowieka z Gwiazd. Opowieść o nim samym, o jego wizji muzyki, sztuki. O wielu maskach jedynego w swoim rodzaju Kameleona muzyki. Postaram się więc, najlepiej jak umiem, poprowadzić Was, czytelnicy, przez bogatą, niezmiernie ciekawą - i stanowiącą przeogromne źródło inspiracji - dyskografię - i przez to, karierę - Davida Bowie.
Zapraszam więc... Oto "Life and times of one David Robert Jones".
W dzisiejszym odcinku Ot Tak - utwór Davida Bowiego, który w pewnym sensie my, Polacy, możemy nazwać nam najbliższym... "Warszawa" - jeden z najbardziej znanych utworów tzw. ery berlińskiej w twórczości Davida. Zamieszkawszy w 1976 roku w Berlinie Zachodnim, Bowie, nawiązał współpracę z legendarnym producentem, pionierem muzyki ambient Brianem Eno - i wraz z nim nagrał trzy albumy uznawane teraz za przełomowe w jego dyskografii, zwane potocznie "trylogią berlińską"... Trzy albumy, silnie zainspirowane niemiecką sceną, w unikalny sposób bawiącą się elektroniką - trzy albumy niewiarygodnie odmienne od dotychczasowej, nazwijmy to - "ekstrawaganckiej" twórczości Bowiego. "Warszawa" pochodzi z pierwszego rozdziału trylogii - przez wielu uważanego za najlepszy - albumu "Low", gdzie otwiera iście magiczną stronę B krążka... To wyjątkowy utwór z ciekawą historią - którą niniejszym spróbuję nakreślić najlepiej, jak umiem. Zapraszam....
By oddać hołd dwóm zmarłym legendom Terry Urban zaprezentował kapitalny mash up "Biggie Stardust" - połączone w jeden utwór "Dead Wrong" oraz "Moonage Daydream". Komentarz autora "Z dedykacją dla dwóch artystów, którzy mnie wspaniale inspirowali" tłumaczy wszystko... Zapraszamy do odsłuchu.
Odejście Davida Bowie to ogromny cios dla muzycznego świata. Niezliczona liczba artystów pożegnała Davida kondolencjami, tribute'ami... Także przedstawiciele środowiska hip-hopowego, tacy jak Kanye, Lupe Fiasco, Kendrick Lamar, ?uestlove złożyli swe kondolencje, honorując Bowiego jako źródło inspiracji. "Cóż za dusza. Duch z Czystego Złota. Spoczywaj w pokoju" - napisał Kendrick. "David Bowie był jedną z moich najważniejszych inspiracji. Taki nieustraszony, taki twórczy, dał nam magię na całe życie" - tak pożegnał Davida Kanye. Ba, nawet mniej "mainstreamowi" MC"s, jak Danny Brown czy Open Mike Eagle otwarcie przyznają się do fascynacji twórczością Davida...
Hip-hop uwielbiał Bowiego - a sam Bowie zawsze doceniał hip-hop. W 1993 roku, w wywiadzie dla TODAY bez wahania określił raperów jako "najbardziej obecnie kreatywnych artystów w muzycznym biznesie". Jeszcze wcześniej, w 1983 roku, Bowie porządnie obsztorcował stację MTV za to, że nie pokazuje więcej czarnoskórych artystów... Nigdy nie gardził współpracą z raperami (więcej o tym niżej), ba - nagrywając swój ostatni album, "Blackstar" (gorąco polecam TEN wywiad, gdzie David cytuje "Respiration" Black Star!), Bowie otwarcie przyznał się do inspiracji twórczością Death Grips i Kendricka!
Polecam znakomity artykuł Jeffa Weissa o wpływie Bowiego na hip-hop - check it out.
Kontynuując Tydzień z Davidem Bowie - zgodnie z obietnicą, proponuję w niniejszym artykule wspomnieć, w jaki sposób hip-hop oddawał szacunek Bowiemu. Proponuję krótką wycieczkę po hip-hopowych trackach, czerpiących z rozległej dyskografii nieodżałowanej pamięci artysty. Będą kultowe, znane wszystkim hity - będą tracki mniej znane, acz nie mniej kozackie.... A więc - wyruszamy?
'"Ground Control to Major Tom... Ground Control to Major Tom... Take your protein pills and put your helmet on".
W Tygodniu poświęconym wieloletniej karierze Davida Bowie nie sposób nie wspomnieć o jego pierwszym nieśmiertelnym hicie. Przed Wami "Space Oddity" - klasyk space-rocka, nagrany i wypuszczony na singlu w, można by rzec, najbardziej "odpowiednim" dla tego gatunku muzyki roku 1969. Ponad rok po premierze zapierającego dech w piersiach kosmicznego arcydzieła Stanleya Kubricka "2001: Odyseja kosmiczna" (zwróćcie uwagę na tytuł piosenki - lekki prztyczek w stronę filmu)... i zaledwie pięć dni przed startem wiekopomnej misji Apollo 11.
Będzie krótko. Wczoraj odszedł nietuzinkowy, wszechstronnie uzdolniony artysta. Odszedł muzyk o zdumiewającej dyskografii. Nieuchwytny kameleon, Przybysz z Gwiazd o niezliczonej ilości masek... David pozostawił po sobie przebogatą spuściznę i swoistą mitologię, jak mało którą godną wnikliwej eksploracji. Dlatego - niejako na bakier z popkillerową tradycją - chciałbym uhonorować pamięć Mr. Bowie, ustanawiając go Artystą Tygodnia.
"Zdrada" - zakrzykną być może niektórzy. "Przecież to nie jest hip-hop". Nie jest. Bowie był jednak muzykiem, którego wpływ na współczesną muzykę w ogóle, bez podziału na gatunki i nurty - jest nieoceniony. Bez względu na profil portalu - David Bowie zasługuje na więcej niż tylko krótkie epitafium. Zresztą - kto powiedział, że nie będziemy eksplorować miejsc, w których przenikały się świat hip-hopu i twórczość Davida?
To druzgocący cios. Słowa umykają, nie wiadomo, jak przekazać taką wiadomość. Wieść, iż kolejny bóg muzyki, artysta, który zdawał się nieśmiertelny - odszedł.
10 stycznia, w wieku 69 lat, zmarł David Bowie. Zaledwie dwa dni po premierze swego nowego albumu, "Blackstar". Przyczyną śmierci był nowotwór, z którym artysta toczył walkę od osiemnastu miesięcy.
"Mieszkałem w Queens, a moja ksywka wzięła się stąd, że miałem strasznie dużo czterdziestek piątek. Tak dokładniej... Chodziłem po domach i pytałem się ludzi czy nie mają jakichś czterdziestek piątek. W końcu miałem ich tyle, że mogłem określić się królem czterdziestek piątek". Winylowe ciastka odtwarzane w tempie 45 obrotów na minutę w domu Marka Jamesa, znanego później jako DJ Mark The 45 King, służyły nie tylko do delektowania się muzyką innych artystów, ale również do tworzenia swoich kompozycji. Wokół nich z kolei zaczęli zbierać się MC's, którzy chcieli nawijać i potrafili robić to znacznie lepiej niż inni.
Dla wielu z was ""DJ Mark The 45 King" i "Flavor Unit" mogą nie kojarzyć się z niczym, ale... Czy pamiętacie, że w późniejszym okresie swojej kariery Mark James, który od pewnego czasu posługuje się skróconą ksywą, jako 45 King wyprodukował dwa piekielnie ważne single końcówki XX w - "Stan" Eminema i "Hard Knock Life" Jaya-Z? Czy wiecie, że w szeregi ekipy wchodzili nie tylko kojarzeni dziś znacznie mniej Lakim Shabazz, Chill Rob G czy Apache, ale również Queen Latifah, Freddie Foxxx, Naughty By Nature czy Black Sheep?