David Bowie "Space Oddity" (Diggin in the Videos #345)

'"Ground Control to Major Tom... Ground Control to Major Tom... Take your protein pills and put your helmet on". 

W Tygodniu poświęconym wieloletniej karierze Davida Bowie nie sposób nie wspomnieć o jego pierwszym nieśmiertelnym hicie. Przed Wami "Space Oddity" - klasyk space-rocka, nagrany i wypuszczony na singlu w, można by rzec, najbardziej "odpowiednim" dla tego gatunku muzyki roku 1969. Ponad rok po premierze zapierającego dech w piersiach kosmicznego arcydzieła Stanleya Kubricka "2001: Odyseja kosmiczna" (zwróćcie uwagę na tytuł piosenki - lekki prztyczek w stronę filmu)... i zaledwie pięć dni przed startem wiekopomnej misji Apollo 11.

Hipnotyzujący, wspaniale skomponowany utwór (z doskonałymi partiami gitary akustycznej, basu i melotronu - na tym ostatnim gra jeden z najznakomitszych klawiszowców rocka progresywnego - Rick Wakeman), bezbłędnie balansujący między spokojną balladą (głos Bowiego śpiewający początkowe "Ground Control to Major Tom" zawsze wywołuje u mnie ciary) a nieokiełznaną psychodelią - "Space Oddity" jest pierwszym rozdziałem historii jednej z najciekawszych postaci stworzonych przez Davida - astronauty Majora Toma. Ów śmiałek przewija się w dyskografii Bowiego co najmniej kilkakrotnie. "Space Oddity" opisuje start jego misji - w gruncie rzeczy zakończony sukcesem. Kapsuła Majora osiąga przestrzeń kosmiczną. Kontrola gratuluje mu, prasa już szykuje się do wywiadów (popis błyskotliwej ironii Bowiego - You've really mad your grade/ And the papers want to know whose shirts you wear...). Tom podziwia gwiazdy i porażający błękit macierzystej planety. Wtem... kontakt z Ziemią się urywa. Major Tom zostaje całkowicie sam w niezmierzonej otchłani kosmosu...

And I think my spaceship knows the way to go... Tell my wife I love her very much, she knows...  

Z pozoru historia nieudanego lotu kosmonauty - w praktyce jednak jest to opowieść, którą można odczytać na różne sposoby. Najbardziej popularną interpretacją jest, że Tom to sam Bowie, opisujący swoje doświadczenia z narkotykami. Podróż w kosmos, "dryf w sposób najdziwniejszy", poczucie zawieszenia i końcowa "awaria urządzeń"  - czyż nie wydaje się to zapisem głębokiego, narkotykowego tripu? Może też być "Space Oddity" opowieścią o izolacji od ludzi, od ludzkiej fałszywości (wszak z góry "the stars look very different)... A może to tak naprawdę opis osiągania stanu nirvany? A może... Dla mnie - to właśnie ta niejednoznaczność to najmocniejsza strona tego utworu.

Do postaci Majora Bowie nawiązał ponownie w 1980 roku, w swym przeboju "Ashes to Ashes". Tu jednak Tom ukazuje się w nieco innej postaci - Bowie pogardliwie określa go jako "ćpuna, zawieszonego wysoko w niebie... jednak znajdującego się na samym dnie (A junkie, strung out in heavens high, hitting an all-time low).  Niejako potwierdzając (acz nie zdecydowanie) tezę, iż Tom to bolesna przeszłość artysty, uzależnienie odurzającymi substancjami... zero absolutne i najniższy punkt życia Davida. Time and again I tell myself - "I'll stay clean tonight"!/ But the little green wheels are following me/Oh no, not again! - śpiewa Bowie. Także track "Hallo Spaceboy" z albumu "Outside" z 1995 roku wspomina Majora Toma ("Ground to Major, bye bye Tom...)  - a w remiksie, przygotowanym przez Pet Shop Boys, zawarte są nawet wersy ze "Space Oddity", zaśpiewane przez Neila Tennanta. 

W lsitopadzie zeszłego roku swą premierę miał zaś surrealistyczny, niepokojący teledysk/minifilm "Blackstar" promujący najnowszy - i, niestety, ostatni - album Davida. Na początku teledysku widzimy szkielet kosmonauty, z którego kosmitka zabiera inkrustowaną klejnotami czaszkę... Pozostałe kości dryfuję w przestrzeni, zbliżając się do czarnej dziury. Czy owym nieszczęśnikiem jest nasz Major? Czy to jest zwieńczenie jego historii? Reżyser teledysku, Johan Renck, nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, więc... kto wie?

Postać Majora Toma  zainspirowała niemieckiego piosenkarza Petera Schillinga, który w 1983 roku wypuścił singiel "Major Tom (Coming Home)" - proponując swoiste uzupełnienie feralnej pierwszej misji Majora. Nie tylko zresztą Peter - wielu artystów wypuściło utwory nawiązujące do postaci Majora - czasem w naprawdę intrygujący sposób, jak w "Mrs. Major Tom" Kirby'ego Iana Andersena - utworze opowiadającym historię z perspektywy żony Majora.  

O "Space Oddity" warto wspomnieć z jeszcze jednego powodu. Jest to pierwszym utwór, do którego klip nakręcono... w przestrzeni kosmicznej właśnie. To nie żart - w 2013 roku Chris Hadfield, kanadyjski astronauta (pierwszy Kanadyjczyk w kosmosie!), służący wtedy na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, nagrał cover "Space Oddity" i nakręcił doń teledysk - ze zmienionym, bardziej fortunnym dla Majora zakończeniem (Hadfield oczywiście nie omieszkał podziękować Bowiemu, gdy już wrócił na Ziemię ze stacji. Bowie w odpowiedzi wysłał do Hadfielda wiadomość... "Hallo Spaceboy").

"Space Oddity" to bezapelacyjnie jeden z najlepszych, najbardziej popularnych utworów Davida Bowie (ba, stał się na tyle popularny, że album, który promował - zatytułowany po prostu "David Bowie" - został w reedycji w 1973 roku przemianowany na "Space Oddity"!). Doczekawszy się niezliczonej ilości coverów, reinterpretacji, nawiązań we wszystkich chyba rodzajach mediów - utwór ten to bezapelacyjny klasyk, pomimo 46 lat na "karku" wciąż brzmiący wspaniale, i - co najważniejsze - wciąż działający na wyobraźnię jak mało który.

Nie wkleję tutaj wszystkich utworów, o których mowa w artykule - zachęcam do samodzielnego ich sprawdzenia i interpretacji. Zaprezentuję dwie wersje teledysku "Space Oddity" - oryginalną z 1969 roku i tą z 1972 roku, gdzie Bowie jako Ziggy Stardust wykonuje wersję znaną z albumu "Space Oddity". A także - wersję Chrisa Hadfielda.

                                              

                                              

                                              

 

BONUS: Poniżej - wideo z jednego z najbardziej niezwykłych hołdów złożonych Davidowi Bowie. W poniedziałek 11 stycznia dzwonnicy z katedry św. Marcina w Utrechcie, z wieży Domtoren - najwyższej wieży kościelnej w Holandii - wykonali "Space Oddity" na dzwonach kościelnych... Posłuchajcie sami. 

                                              

Tagi: 

kuba guzik
Dziękuję, jestem absolutnym fanem Bowiego. Dla słuchaczy, który wolą muzyke elektroniczną z okolic drum n bass szczególnie polecam albumy heathen oraz Earthlin, od nich warto zacząć przygodę z Dukem aka Sturdustem

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>