40 lat temu w NY padł prąd a włączył się hip-hop
To była najważniejsza awaria prądu w dziejach hip-hopu. Równo 40 lat temu Nowy Jork stał na skraju bankructwa, mierzył się z rekordowym bezrobociem i z grasującym seryjnym zabójcą. W biednych dzielnicach kiełkowała artystyczna ekspresja w postaci hip-hopu, mająca stanowić przeciwwagę dla wszechobecnych dragów i gangsterki - brakowało im jednak pieniędzy czy sprzętu, by rozwinąć swój talent i pokazać "jasną stronę mocy". Na porządku dziennym były rozboje, napady czy pożary. Wtedy 13 lipca 1977 roku na 2 dni w Wielkim Jabłku padł prąd...
Do tej pory DJ'ów i MC było niewielu - mało kto miał gramofony, mikrofony, możliwości próbowania swoich sił. Gdy jednak zgasło światło i ulice opanował chaos... młodzi ruszyli na sklepy z elektroniką, kradnąc wszystkie potrzebne sprzęty. To było dla wielu z nich jak wygrana w totka - nieosiągalny ekwipunek w końcu wpadł w ich ręce, a po tej nocy ilość raperów oraz DJ'ów na ulicach Nowego Jorku wzrosła błyskawicznie. Świetnie ukazane było to w netflixowym serialu "The Get Down".
W dokumencie VH1 "The Coolest Year In Hell" hip-hopowe legendy wracają do tamtej chwili. "Każdy był w opcji 'Uderzamy na sklepy' i ruszyliśmy równocześnie. Jakaś grupa pobiegła za nami, wyciągnęliśmy guna i powiedzieliśmy 'tamtędy, nie tędy' a ja ruszyłem za róg do sklepu z elektroniką gdzie mieli sprzęt DJ'ski. Nie chodziło nam o to, by się nakraść i skorzystać z okazji. Ja chciałem tylko być DJ'em, potrzebowałem tego sprzętu i niczego więcej" - wspomina legendarny Grandmaster Caz. Cały dokument obejrzycie poniżej.
Przypominamy również nasz wywiad z Grandmasterem Flashem na planie serialu The Get Down, gdzie cofamy się do tamtych czasów: